Zapraszam Cię do obejrzenia wywiadu, który przeprowadziła z nami Aneta.
Jeśli wolisz czytać – poniżej znajdziesz jego transkrypcję.
Aneta: Dzisiaj zagościłam we Wrocławiu u Marysi i Michała, którzy zajmują się coraz bardziej znanym tematem Ajurwedy. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli sami opowiecie o tym, czym się zajmujecie i ,przede wszystkim, jak to się u Was zaczęło. Skąd w ogóle pomysł na takie zajęcie w życiu? Kto był inicjatorem?
Maria: Myślę, że najprościej można powiedzieć powiedzieć, że naszą misją jest to, żeby Ajurweda była zrozumiała i dostępna. Ajurweda jest bardzo piękną, starą wiedzą, która z pewnym opóźnieniem dociera do Polski.
Bardzo często ludzie zaczynają ją poznawać, zachwycają się, ale nie rozumieją jej do końca. Albo nie mają dostępu do osób, które praktykują i jednocześnie pochodzą z Polski. Takich, którzy znają polskie realia.
I my jesteśmy właśnie takimi ludźmi. Jesteśmy z Polski, jesteśmy wychowani na ziemniakach i kwaśnym mleku, ale jednocześnie znamy bogactwo Ajurwedy i potrafimy je dopasować do naszych polskich możliwości. Obydwoje mamy też taki dar, że potrafimy o tym zrozumiale opowiadać. Każdy z nas w innym stylu, ale w taki sposób, że ludzie po chwili słuchania wiedzą o czym to jest.
Aneta: No właśnie. A czym w ogóle jest Ajurweda w Waszym rozumieniu?
Michał: Jest sposobem życia. Jak sama nazwa mówi, to wiedza o życiu, więc Ajurweda jest dla nas po prostu patrzeniem na życie pod troszkę innym kątem.
Aneta: I jak to się przekłada na praktykę?
Michał: Codziennie od rana do wieczora. Od momentu, gdy wstajemy, zaczynamy praktykować Ajurwedę. Gdy się myjemy, gdy zaczynamy rozmawiać, gdy rozpoczynamy dzień…
Ważne jest to, czy od razu, zaraz po wstaniu z łóżka, włączamy telewizję i radio czy zaczynamy dzień od tego, że robimy kilka ćwiczeń i bierzemy prysznic. Już nawet od tych wyborów zaczyna się Ajurweda. Jeśli ktoś zaczyna dzień od telewizji, to już trochę trudniej jest mu się później rozkręcić.
Aneta: Trochę Was pociągnę za język. W jaki jeszcze sposób praktykujecie Ajurwedę? Powiecie coś więcej takim laikom jak ja w jaki sposób przekładacie na taki polski grunt praktyki ajurwedyjskie?
Maria: Nawet koncentrując się na sytuacji, w której jesteśmy możemy zobrazować jedną z ajurwedyjskich praktyk. Przyszliśmy sobie na działkę. I to jest moment, w którym można dokonać wyboru: ściągnąć buty lub zostać w butach.
Ściągnęliśmy buty, bo jest lato, a lato sprzyja temu, żeby chodzić na bosaka. Temu, żeby ładować się energią ziemi i uziemiać się. Bardzo często jesteśmy zajęci różnymi rzeczami, które dotyczą myślenia, analizowania, mówienia i jak już mamy tą rzadką w naszym świecie możliwość, żeby położyć bosą stopę na ziemi, a nie na betonie, to warto z niej skorzystać.
Chodzenie boso po trawie to coś, co świetnie nadaje się w naszym polskim klimacie latem lub wczesną jesienią. Wiedza ajurwedy mówi o tym, że jak nastanie jesień i zrobi się odrobinę chłodniej to już nie jest czas na chodzenie na bosaka. Zwłaszcza, gdy ktoś ma tendencje do marznięcia i zimnych stóp.
Spacerowanie bosą stopą po ziemi jest bardzo ważne, ale równie ważne jest robienie tego z szacunkiem dla swoich możliwości, klimatu i otaczającej nas aury.
Innym przykładem praktyki Ajurwedy jest podróżowanie. Przyjechałaś do nas z Krakowa do Wrocławia i spędziłaś trzy godziny w samochodzie. Ajurweda uczy, że podróż wzmacnia element wiatru i zmienności.
Ludzie to świetnie opisują, nawet nie znając Ajurwedy – mówią, że jeszcze “nie wylądowali” i że są jacyś tacy poruszeni.
Co proponuje Ajurweda po takiej podróży? Coś ciepłego. Zupa warzywna albo chociaż gorąca herbata. To coś, co nam pozwoli wylądować. Uziemić się, odpocząć i posiedzieć przez chwilę w ciszy i spokoju.
To tylko dwa z wielu przykładów na to, jak możemy się balansować. Tak naprawdę praktyka Ajurwedy trwa od rana do nocy i polega w głównej mierze na obserwowaniu tego, co się dzieje ze mną, co i ze światem. Z zastanawianiem się jak mam się w tym ruchu ustawić, żeby wykorzystywać te siły na swoją korzyść, a nie wbrew sobie.
Michał: Teraz to przychodzi bardzo naturalnie, ale kiedyś musieliśmy się nad tym zastanawiać. Jeśli na przykład cały dzień chodzimy po mieście, załatwiając coś, to po powrocie do domu najlepiej jest usiąść, uspokoić się i do nikogo przez jakiś czas nic nie mówić.
Nastawić sobie jakąś dobrą zupę, ugotować, zjeść ją w ciszy i poleżeć jeszcze piętnaście minut. Bo jak wpadnę do domu i zjem w pośpiechu szybką bułkę i rzucę się w wir domowych obowiązków to wieczorem będę bardzo zmęczony.
Aneta: A potem nie będę mógł spać.
Michał: Dokładnie.
Aneta: Świetnie, że o tym mówicie. Tak naprawdę to myślałam, że Ajurweda to taki sposób gotowania, masaże…
Michał: Też.
Aneta: A okazuje się, że to tylko część. Gdy mówicie o takich życiowych przykładach, to naprawdę widać, że ma to przełożenie wtedy na takie codzienne życie i na to, żeby się wsłuchać w siebie.
Maria: Totalnie. Tutaj wracam do tego, co mówiłam wcześniej, że naszą misją jest to, żeby Ajurweda była zrozumiała i dostępna. To oznacza, że uczysz się jej i zaczynasz rozumieć o co w tym chodzi i wiesz jak z tego skorzystać. Nie wtedy, kiedy jesteś na warsztacie gotowania, u masażysty czy gdy łykasz zioła ajurwedyjskie, ale w takim codziennym życiu. Mając do dyspozycji to, co masz.
Jeśli rozumiesz Ajurwedę to jesteś w stanie w końcu przestać być naszym klientem. Medycyna holistyczna, w tym medycyna chińska i Ajurweda dąży do tego, żeby osoba, która przychodzi po radę, nauczyła się rozpoznawać pierwsze symptomy zaburzeń. Żeby nauczyła się je balansować i żeby potrafiła samą sobą zarządzać póki sytuacja nie będzie wyjątkowo trudna i złożona.
Oprócz zarządzania sobą to też, przy okazji swoją rodziną: dziećmi, mężem. W tym sensie, żeby pomagać im obserwować, jak to wszystko płynie i reagować na bieżąco.
I sposobów na to jest po prostu tysiące. Tak jak powiedział Michał, to jest zarazem proste, ale też trudne, bo my czasami tak komplikujemy różne rzeczy, że zrozumienie bardzo prostych zasad staje się dla nas najtrudniejsze. Dlatego Ajurweda potrzebuje czasu, żeby się ułożyć. Natomiast, gdy już się ta wiedza ułoży to można ją zaaplikować nawet i na środku pustyni, nie mając nic.
Aneta: W jaki sposób przybliżacie ludziom praktykę ajurwedyjską?
Michał: Ja głównie poprzez masaż, ćwiczenia jogi, medytację i ćwiczenia oddechowe. Natomiast Marysi praca polega głównie na tym, że uczy ludzi jak sobie mogą sami pomóc. Robi to poprzez konsultację, rozmowę, warsztaty. Moja praca pomaga ludziom w troszkę inny sposób niż Marysia. Marysia bardziej uczy ludzi.
Aneta: No tak, nawet jeszcze głębiej wchodzisz w temat, Marysiu, bo zaczęłaś ostatnio pisać książkę o Ajurwedzie?
Maria: Tak, i bardzo się z tego cieszę, bo pamiętam, że gdy zaczęłam się interesować Ajurwedą dziesięć lat temu, to na polskim rynku była wtedy jedna albo dwie książki na ten temat. I to napisane tak, że do dziś mało z nich rozumiem. Myślę, że jest duży kłopot z uczeniem się Ajurwedy w taki przystępny sposób. Tak po ludzku, po prostu, bez całego tego nadęcia, bez jedwabnych strojów sari.
Czasem w Polsce zjawiają się takie wybitne osobowości związane ze światem Ajurwedy, ale to troszkę jest tak jakby UFO wylądowało. Nie wiadomo za bardzo jak to wcielić w życie czy co dokładnie ten Pan ma na myśli, jak mówi o jakiejś mantrze. Tutaj właśnie zaczyna się moja praca, w której wykorzystuję dar tego, że potrafię zrozumiale tłumaczyć zawiłe rzeczy.
Pomagam ludziom zrozumieć, kim są. Często w trakcie konsultacji nawet nie padają słowa “Vata”, “Pitta” czy “Kapha”. Zamiast tego chłopskim językiem tłumaczę: “Słuchaj, masz takie tendencje do tego, żeby się przegrzewać. I jeśli będziesz jeść za dużo rzeczy rozgrzewających to będzie Ci po prostu za gorąco.”
To ludzie rozumieją. Mogłabym powiedzieć: “Jesteś Pittą”, ale to już nie każdy zrozumie. A nawet Ci, którzy już troszkę rozumieją, to czasem rozumieją niedokładnie. To jedno z pojęć, które jest bardzo mylące. A jak im je wytłumaczę takim prostym językiem, to wychodzą i lepiej rozumieją siebie. Są gotowi, żeby wprowadzać różne zmiany w naprawdę logiczny sposób.
A jeśli są chętni, żeby posłuchać o Ajurwedzie trochę bardziej teoretycznie i bardziej ogólnie, to wtedy zapraszam ich na warsztaty kulinarne czy kursy online. Bo gdy mówiłam o dostępności Ajurwedy miałam na myśli jej dostępność nie tylko dla osób, które mieszkają we Wrocławiu, Warszawie i Krakowie, ale również dostępność dla tych, którzy mieszkają na jakiejś zabitej dechami wsi – tak jak ja kiedyś.
W miejscu, gdzie nikt nie podziela ich zainteresowań i gdzie jest bardzo daleko do wielkiego świata. Praca z wykorzystaniem Internetu umożliwia dotarcie do takich osób i dzięki niej mogą korzystać z Ajurwedy niezależnie od tego, gdzie są.
Michał: Mówimy w prosty sposób o Ajurwedzie, bo mieliśmy to szczęście, że uczyliśmy się Ajurwedy w Indiach od takich lekarzy ajurwedyjskich, którzy mają styczność ze światem zachodnim i potrafią znaleźć ten balans pomiędzy Indiami a Zachodem. Mówią językiem trochę zachodnim, a trochę hinduskim, ale we wszystkim jest taki luz i zrozumienie dla tego, co na Zachodzie.
Bardzo często spotykamy się z ludźmi ze Wschodu, którzy mówią językiem hinduskim i używają pełno słów pochodzących z sanskrytu.
Nasi nauczyciele mówili: Słuchajcie, to jest proste, tylko trzeba to zrozumieć i przekazać ludziom w dostępny.
Aneta: Świetnie. Jeżeli zainteresował Was temat to przede wszystkim zobaczcie stronę Agni Ajurweda. Zachęcam też do subskrybowania kanału Młodzikovej, ponieważ prowadzę na nim więcej wywiadów z ludźmi, którzy pomagają w polepszaniu jakości życia. W poznawaniu takich dziedzin, które nie do końca są wszystkim znane i zrozumiałe. I tak jak Marysia i Michał, pomagają w tym, żeby zrozumieć rzeczy, które wydają się trudne. Dzięki.
Michał: Dzięki.
Maria: Dzięki.