Ajurweda uczy o tym, że wszystkie odpowiedzi są już w Tobie. Tym samym jest coaching.
Jestem coachem zdrowia według Ajurwedy. Swoją specjalizację odnalazłam po długich poszukiwaniach.
Towarzyszyła mi w nich Małgorzata Żukowska z Prosperuj jako Coach.
Jak wyglądała moja zawodowa, a zarazem życiowa droga?
Jak zaprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem dziś?
Zapraszam Cię do obejrzenia rozmowy.
Moja droga do Ajurwedy
Gosia: Cześć Marysiu! Cieszę się, że się widzimy, bo mam ochotę nagrać z Tobą bardzo fajny wywiad dla coachów.
Marysia: Bardzo się cieszę.
G: Mam ochotę nagrać wywiad, w którym opowiemy, jak to jest mieć ciekawą specjalizację, robić fajne, inspirujące rzeczy i jeszcze na tym zarabiać. Chciałabym, żebyś wytłumaczyła w jaki sposób coaching łączy się z tym, co robisz. Opowiedz nam też o Twoich produktach, które są bardzo ciekawe. Myślę, że będzie to bardzo interesujące dla coachów.
M: W takim razie jestem właściwą osobą, na właściwym miejscu.
G: Opowiem teraz o naszej historii – jak to się zaczęło. Marysia wzięła udział w akcji “Prosperuj jako coach” dwa razy.
Pierwsza edycja zbiegła się w czasie z pojawieniem się Twojego pierwszego dziecka, Jagódki, a druga przypadła na czas pojawienia się Kazika – można powiedzieć, że przyjęłaś podwójną dawkę.
Kiedy to było – rok temu, dwa?
M: Mam wrażenie, że to było niedawno, ale drugą edycję skończyłam w zeszłym roku.
G: Marysia ma świetnie prosperujący biznes, o którym za chwilę sama nam opowie.
Po skończeniu “Prosperuj jako coach” stworzyła ciekawą firmę, której stałam się klientką – namiętnie korzystam z jej usług. To naprawdę świetna współpraca.
Marysiu, opowiedz o tym, czym się zajmujesz. Od czego Ty jesteś?
M: A więc ja jestem od Ajurwedy. Moja praca polega na pomaganiu ludziom w korzystaniu z Ajurwedy w zrozumiały i dostępny sposób.
G: A jak to się łączy z coachingiem? Ludzie kategoryzują Ajurwedę jako dziedzinę medycyny alternatywnej. Czy możesz wskazać punkty styczne Ajurwedy z coachingiem?
M: Wbrew pozorom te dwie dziedziny bardzo się ze sobą łączą. Ajurweda uczy, że wszystkie odpowiedzi są w Tobie. Czy nie o tym właśnie jest coaching?
Kiedyś w pracy z klientem starałam się dawać gotowe rozwiązania, wymądrzałam się. Potem zaczęłam prowadzić z nim dialog, zadawać coraz więcej pytań.
W tym dialogu, który jest narzędziem coachingowym, opartym o Ajurwedę, rodzi się zrozumienie tego, czym naprawdę jest zdrowie.
Dolegliwości znajdują swoje przyczyny. Łatwiej jest znaleźć rozwiązania, oraz wcielić je w życie w taki sposób, aby zadziałały.
G: Czyli możemy powiedzieć, że jesteś coachem zdrowia według Ajurwedy?
M: Dokładnie tak.
G: Przy naszej pierwszej współpracy ustaliłyśmy dla Ciebie taką właśnie specjalizację – “Coach zdrowia według Ajurwedy”.
Opowiedz proszę trochę więcej o swojej praktyce. Z jakich elementów się składa, z jakimi ludźmi pracujesz, w jaki sposób pomagasz? Słowem – jak wygląda Twoja praktyka coachingowa?
M: Jak pewnie wielu coachów, korzystam ze swojego wykształcenia psychologicznego – zarówno z jego dobrych, jak i złych stron. Poza tym korzystam też z mentoringu, coachingu oraz jogi – której jestem nauczycielką.
Jak to wygląda w trakcie sesji? Kiedy przychodzi do mnie kobieta (a moimi klientkami są zazwyczaj kobiety) rozmawiamy na temat diety oraz różnych dolegliwości ciała. Coś jej wyrosło, coś ją boli, czegoś ma za dużo, bądź za mało. Pracując z nią, pomagam przede wszystkim ustalić co do tej pory wpływało na nią i na jej stan zdrowia.
Potem wspólnie staramy się ustalić jakie narzędzia ajurwedyjskie mamy do dyspozycji oraz które możemy wdrożyć. Bierzemy przy tym pod uwagę jej gotowość energetyczną, finansową i czasową.
I tutaj własnie jest ta różnica jakościowa – to już nie jest samo czytanie poradnika. To są szyte na miarę zalecenia dla tej konkretnej Joli. Przeważnie nazywam swoje klientki “przykładową Jolą”, bo nie mam żadnej klientki o tym imieniu. W tym momencie Jola dostaje zalecenia dopasowane do jej sytuacji i do jej kontekstu. A jak sama wiesz, ten kontekst może być bardzo różny.
Potem następuje najtrudniejszy moment w pracy ze specjalistami od zdrowia – wdrażanie tych zaleceń w życie. I własnie dlatego zaczęłam zajmować się coachingiem. Bo nawet, jeśli mamy rozmowę, klientka rozumie o czym mowa to po wyjściu ze spotkania zaczyna się proza życia.
Jola ma zryw przez tydzień lub dwa, a potem dzieci chorują, zaczynają się wakacje, była impreza, imieniny… i wszystko bierze w łeb. Okres wdrażania w życie jest wyzwaniem zarówno dla coacha, jak i dla klienta. My też mamy swoje ambicje, i nie widzimy tego wszystkiego, co zrobiliśmy. Przez to wydaje nam się, że nic nie zrobiliśmy.
Zobacz na swoim przykładzie – gdzie byłaś jak zaczynałyśmy? Byłaś w zupełnie innym miejscu. Doceń siebie za to wszystko, co już udało się stworzyć. Ale nie poprzestawaj na tym – idź do przodu. W swoim tempie.
G: Świetnie. Marysia ma bardzo ciekawą specjalizację i to mi się podoba. Pięknie łączy się u niej ekspercka wiedza z coachingiem. Poprzez narzędzia coachingowe taka wiedza przestaje być kolejną rzeczą, która nie działa.
Ja z Tobą, Marysiu, już długo pracuję indywidualnie. Jestem obecna na różnego rodzaju kursach, które prowadzisz. Widzę w nich jakość i zmiany które we mnie dzięki niej zaszły. Na przykład piję w tej chwili herbatę z kozieradki zamiast pić drugą czy trzecią czarną kawę.
Pomogłaś mi zmienić mnóstwo rzeczy. Do tej pory interesowałam się Ajurwedą, głównie czytając od kilku lat książki i odbywając różne kursy. Jednak ta wiedza była tam przekazywana w bardzo skomplikowany sposób. Było jej też bardzo dużo i nie potrafiłam się w tym pozbierać.
Ty jesteś pierwszą osobą, która podała mi to w coachingowy sposób. Jedno z Twoich ulubionych powiedzień brzmi ” małymi dawkami i lekkostrawnie”. I tak własnie było.
Zwróćcie na to uwagę na to, że coachingowe podejście polega tutaj na znajdowaniu tego małego kroku, który klient może zrobić, jeśli rozważa zmianę. Tej jednej małej rzeczy, która zrobi różnicę.
To jest własnie praca rytmem klienta – czyli zgodna z tym, jak pracujemy w coachingu. To taki ajurwedyjski taniec z klientem.
M: Pamiętam jak aplikowałam do szkoły coachingu. To był taki moment w moim życiu, w którym byłoby mi ciężko zapłacić te 9-10 tysięcy. Wtedy zobaczyłam, że szkoła oferuje stypendium – zadzwoniłam i porozmawiałam z dyrektorką. Zapytała się mnie co chciałabym robić, a ja odpowiedziałam, że chcę połączyć Ajurwedę z coachingiem bo czuję, że to ma sens.
Jej odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: “No, to będzie bardzo niezwykłe połączenie. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie.” Bardzo dziękuję kochanej Pani dyrektor, bo to wychodzi świetnie. Z pożytkiem dla mnie, mojego biznesu i klientów, których jest coraz więcej. Pięknie jest patrzeć jak w tym wzrastają.
To jest tak, jak powiedziałaś. Twoje zmiany to też zmiany u Twoich klientów, dzieci, Twojego otoczenia i wszystkich coachów, którzy prędzej czy później do Ciebie trafią albo już trafili.
G: Tak, absolutnie. Wiesz Marysiu, ze względu na to, że jestem coachem od prosperowania i budowania biznesu to będę Cię chciała teraz pociągnąć za język w tym temacie.
Jak prosperujesz? Co robisz? Podpowiedz trochę coachom na co mogą zwrócić uwagę i co od Ciebie zaczerpnąć pod tym względem.
M: Moją podstawową działalnością są kursy online, które stwarzają mi bardzo dużo możliwości. Jako mama dwójki dzieci mam do dyspozycji maksymalnie 5-6 godzin dziennie na pracę, a często nawet i mniej.
Kurs online jest sposobem pracy, w którym mogę dać z siebie bardzo dużo, ale w dogodnym dla mnie czasie i momencie. W komfortowy sposób. Taki sposób pracy sprawia również, że zwalniają mi się zasoby na następne ruchy i posunięcia .
Okazało się, że jestem tym nietypowym przypadkiem z Twojego kursu Małgosiu, który uświadomił siebie. że praca jeden na jeden to bardzo niewielki kawałek mojej praktyki. Podstawowa forma pracy dla mnie to właśnie kursy online, w których jestem bardzo obecna. Bo to nie wygląda tak, że klient dostaje dostęp do jakiegoś tam panelu, w którym ma wszystko i nie wie w co ręce włożyć. To proces, w którym go prowadzę krok po kroku, tydzień po tygodniu.
Po każdej solidniejszej partii materiału spotykam się z klientami na webinarze na żywo i odpowiadam na pytania zadawane w panelu w kursie – nie na Facebooku. Prowadzę również krótsze, półgodzinne lub godzinne konsultacje w trakcie kursu, gdzie pracuję już z dobrze przygotowanym gruntem. Wtedy klienci są już świetnie osłuchani z Ajurwedą i praca idzie nam jak z płatka. To rzeczywiście dobre wykorzystanie mojego oraz ich czasu.
Wtej chwili kursów online jest już sześć i toczą się jeden po drugim. Myślę, że w tym roku kursy złożą się już w prosperujący przez 12 miesięcy biznes, a nie prosperujący zrywami. Wszyscy chcą się oczyszczać na wiosnę – będzie oczyszczanie, Wszyscy chcą się odchudzać latem – będzie więc odchudzanie. A co w styczniu, listopadzie? Myślę, że wielu coachów ma ten problem. Więc teraz te kursy i wiedza, którą proponuję są dopasowane do kalendarza rocznego – do wyzwań i celów klientów.
To się zaczyna układać w rok systematycznej, przynoszącej dobre dochody, holistycznej pracy. Takiej, w której nie siedzę do 23ej w nocy z kawą, próbując coś zrobić. Mam swoje zasady – nie umawiam się z klientami w godzinach, które mi nie pasują. Dbam o siebie. Jestem typem osoby, która musi być w dobrej formie, aby robić to, co robię. Żeby to miało ręce i nogi. To, co ma związek z dziećmi, mężem, czasem wolnym i w z tym wszystkim, co składa się na całość naszego życia.
G: Kazik ma dopiero roczek, czyli tak na prawdę działasz od roku i masz już 6 kursów online. Ale nie zaczęłaś od tego, prawda? Do kursów doszłaś z czasem – wybrałaś sobie ten sposób pracy jako najlepszy dla Ciebie.
Na początku praktykowałaś inny sposób pracy z klientem. Powiedz, co to było?
M: Konsultacje indywidualne. Od nich się zaczęło i prowadzę je nadal, ale nie przez pięć dni w tygodniu tylko jeden. To właśnie dzięki konsultacjom indywidualnym doszłam do wniosku, że potrzebne są kursy online. Wychwyciłam ten moment, kiedy zaczęły powtarzać się te same pytania – i tak powstał pierwszy kurs.
Nie usiadłam i nie wymyśliłam go na zasadzie “Dobrze, teraz zrobię kursy online, bo są modne” tylko setna osoba pytała mnie o to samo, więc powiedziałam: “Dobrze, usiądę i nagram Wam instrukcję, aby nie siedzieć z Wami 5 godzin i nie tłuc w kółko tego samego”. To byłaby strata czasu, pieniędzy i energii.
Postanowiłam zrobić coś raz, a dobrze. Tak, aby moje klientki mogły korzystać z tego w ramach swojego czasu i możliwości.
Drugim istotnym elementem mojej pracy są kursy dla osób, które przymierzają się do Ajurwedy od strony zawodu. Prowadzę kurs o nazwie “Wprowadzenie do Ajurwedy”, którego pierwsza część trwa 55 godzin, a druga 120. Obydwie części dają międzynarodowe uprawnienia konsultanta Ajurwedy.
Są dla wielu osób początkiem realnych zmian, które prowadzą od jednej pracy, w której nie czują się komfortowo do drugiej, która jest ich spełnieniem. Te kursy są dla dziewczyn, które czują ten dar w sobie, a nie mają odwagi postawić pierwszego kroku.
G: Podsumowując – pracujesz stacjonarnie oraz online. Prowadzisz 6 kursów online i to wszystko ogarniasz. Pracujesz 5-6 godzin dziennie, znajdujesz czas na spacery, a nawet raz w tygodniu chodzisz do SPA! A przypomnę, że Marysia ma dwójkę dzieci, jedno ma 3 latka a drugie roczek.
Musiałam to wszystko powiedzieć, aby pokazać, że jest to piękny przykład na to, że można to wszystko połączyć i jeszcze całkiem dobrze z tego żyć. Prawda, Marysiu?
M: Tak, właśnie. Pamiętam jak sama słuchałam o tym opowieści o takich mamach – myślałam wtedy “No tak, pewnie mają wsparcie w babci i dziadku.” A teraz sama zabrzmiałam jak taka mama.
U nas sytuacja jest taka, że ani babci ani dziadka nie mamy na miejscu. Nie zatrudniamy też niani. Mój mąż bardzo pomaga mi w zajmowaniu się Kazikiem, kiedy ja pracuję. Jagódka jest w przedszkolu odkąd skończyła 3 latka.
Bardzo wielu rzeczy w życiu nie robię i nie mam. Po to, aby mieć i robić te rzeczy które wymianiłaś. Na przykład nie mam aplikacji Facebooka i skrzynki mailowej w telefonie. Nie mam w domu telewizora. W poniedziałek, mój najbardziej pracowity dzień, kiedy kończę pracę o 19, jadę do SPA, o którym wpomniałaś, żeby się zrównoważyć, zrelaksować i postawić na nogi przed wtorkiem.
To, co powiedziałaś i to, co tak fajnie brzmi ma swoją cenę. Wielu rzeczy które ludzie robią ja nie robię. Po to, żeby robić to, co chcę robić.
G: To taka świadoma rezygnacja z niektórych przyjemności, prawda?
M: Tak, dokładnie. Mniej znaczy więcej – to filozofia, która towarzyszy mi od wielu lat. Upraszczanie jest bardzo w duchu Ajurwedy. Nie łapanie siedmiu srok za ogon tylko skoncentrowanie się na jednym. Dlatego układam dzień w taki sposób, aby mieć energię i czas na rzeczy, które chcę robić.
G: Chciałabym podkreślić i podziękować, za jedną rzecz, którą teraz powiedziałaś. To, że właśnie na kursach online w tej chwili najlepiej zarabiasz i jest to dla Ciebie najlepszy model biznesowy, do którego doszłaś i będziesz go rozwijać. Jednakże, podstawą tej pracy były konsultacje indywidualne.
Bardzo wielu coachów na początku swojej drogi od razu chce wskoczyć na poziom bycia coachem online. To trudne, ponieważ kontekst tego wszystkiego i zrozumienie wspólnych mianowników rodzi się właśnie w tej indywidualnej pracy z klientem. Nawet, jeśli dążymy do czegoś innego, to to jest podstawa i Ty masz ją zrobioną świetnie.
M: Tak, i to naprawdę decyduje o długotrwałym sukcesie kursu online. Nagrać i sprzedać taki kurs to nie jest problem. Prawdziwym sukcesem jest to, żeby tak przeprowadzić klienta, aby on nie tylko kupił kurs, ale żeby to był początek jego przygody. Żeby odsłuchiwał, korzystał, wcielał w życie. I żeby wrócił po drugi, trzeci kurs.
Mam bardzo wielu klientów którzy wracają i nie mogą się doczekać, kiedy znów coś zrobię. Nie robią tego z pasji kolekcjonowania, ale dlatego, że widzą jak moc płynąca z Ajurwedy ich transformuje. I to właśnie, tak jak powiedziałaś, wynika z konsultacji jeden na jeden. To tam się toczą te dyskusje.
Kurs o tarczycy powstał jak zobaczyłam trzydziestą klientkę z Hashimoto, która nie miała pojęcia dlaczego zachorowała i co ma z tym teraz zrobić. Kurs Psychologia ajurwedyjska powstał, kiedy kolejny raz usłyszałam “Wiesz, mam chore jelita, a Ty jesteś psycholożką, może pomożesz mi zrozumieć?” .
To tam wychodziły tematy emocji i umysłu, który doprowadza do tego, że ciało choruje. To są właśnie tematy żywcem wzięte z konkretnych ludzi. To sprawia, że klienci słuchając treści zawartych w kursie myślą “Kurczę, skąd ona to wie? To jest o mnie!”.
Nie jestem alfą i omegą, po prostu uważnie słucham, a potem przekazuję to w bardziej inspirujący i przystępny sposób.
To absolutnie nie jest pasywny dochód. Jeśli ktoś kiedyś robił kurs online to wie, że nie jest to pasywny dochód. Wielu moich klientów nie byłoby w stanie pozwolić sobie na sesje indywidualne ze względów finansowych i czasowych, ale mogą kupić kurs online i z niego korzystać. Mam na myśli prawdziwe skorzystanie, a nie tylko zakup bez otwierania zawartości.
G: Marysiu, chciałabym Cię poprosić o to, żebyś opowiedziała jak to było na początku, bo mogą nas słuchać osoby, które dopiero myślą o biznesie lub są na początku swojej drogi. Masz w tej chwili kurs online, który świetnie sobie prosperuje. Ja mam dobrze ustawioną praktykę. A powiedz jak to było, zanim się poznałyśmy ?
M: Uwielbiam się cofać w czasie i doskonale pamiętam jak to było. Ponad 5 lat temu byłam psycholożką. Studia skończyłam w 2009, byłam ambitna, utalentowana i… miałam poczucie, że moja praca nie ma sensu. A do tego nie miałam odwagi, by to zmienić.
Ajurwedę odkryłam jako pasję i trochę wody upłynęło zanim przekształciłam ją w biznes. Padło pytanie “Jak się z tego utrzymać?” – dopóki byliśmy z mężem sami, bez dzieci to nie stanowiło to dużego problemu. Ale jak na świat przyszła Jagódka, a niedługo po niej Kazik to nasze potrzeby stały się dużo, dużo większe.
Kiedy zaczynałam kurs u Ciebie, Małgosiu, pamiętam jak powiedziałam “Zajmuję się psychologią, Ajurwedą, troszkę coachingiem i troszkę jogą.” A kiedy zapytałaś mnie “A tak naprawdę czym jest ta Ajurweda?” to odpowiedziałam: “No wiesz, to taka stara wiedza o zdrowiu” .
Miałam poczucie, że wiem coś niesamowitego, ale nie potrafię o tym opowiedzieć innym. Skoro nawet tego nie potrafię to po co oni mają do mnie przyjść, zapłacić i oczekiwać rezultatów?
Miałam również poczucie, że tylko mała grupka osób jest zainteresowana tym, co robię. Podczas pracy z Tobą dowiedziałam się, że każdy człowiek, który ma zdrowie, to mój potencjalny klient. Pod warunkiem, że potrafię wytłumaczyć czym się zajmuję, odnosząc to do niego. Mówić jego językiem, słuchając go bardzo uważnie.
Wielu moich klientów nie obchodzi czy leczy ich Ajurweda czy coś innego. Mają zaufanie do mnie, a nie do samej koncepcji. Obchodzi ich to, czy jestem w stanie pomóc im w ich uzależnieniach, zaparaciach, nadużywaniu kawy, bezsenności czy przepracowywaniu się.
Tak własnie podchodzę do biznesu – i to wydarzyło się na Twoim kursie. Ustalam do kogo mówię i jaka jest konkretnie droga klienta. W tej chwili jestem w stanie zainteresować swoją pracą nawet Panią w piekarni. Ale rozmawiam tylko z tymi osobami, które pytają.
G: No właśnie, nie chodzisz po piekarniach i nie opowiadasz o Ajurwedzie.
M: Nie, nie chodzę po piekarniach, ale tu jest widoczna ta duża zmiana. Nawet, jeśli ktoś przypadkowy zapyta czym się zajmuję, to już po minucie doskonale wie z czym może się do mnie zwrócić i czego spodziewać.
G: Świetnie. Wiesz, jestem niesamowicie dumna, że miałam przywilej pracy z Tobą. Widzę z perspektywy czasu jak pięknie “wymiatasz” w tym biznesie. Widzę również, jakie zmiany zachodzą w życiu ludzi z którymi pracujesz, ponieważ sama jestem Twoją klientką.
Pamiętam Twoje momenty przełomowe. Na przykład ten moment, kiedy połączyłaś coaching z Ajurwedą. Na jednej z sesji powiedziałam “Marysiu, Ty jesteś coachem zdrowia według Ajurwedy” i przeszedł przez Ciebie wtedy taki błysk.
Pamiętam również, kiedy przy publikacji kursu “Psychologia Ajurwedyjska” myślałaś, że dobrze byłoby zarobić na nim dwa tysiące złotych, żeby na lato troszkę pieniędzy było. A ja Ci wtedy odpowiedziałam: “A może dwanaście?”. A potem okazało, że dużo więcej niż dwanaście!
M: Tak, myślałam, że zarobię nim na wakacje. Pamiętam to bardzo dobrze – siedziałam na łące pod jakimś drzewem i nagle o mnie dotarło: “Dwanaście tysięcy na kursie online? tak! ” Jak się potem okazało, na tym kursie zarobiłam prawie dwadzieścia tysięcy złotych.
To było niesamowite – ten kurs teraz dobiega końca. Otrzymałam od jego uczestników mnóstwo pozytywnego feedbacku, zaangażowania, doceniania. Widziałam, jak im się otwiera głowa na zrozumienie psychosomatyki – powiązania między umysłem a ciałem.
Teraz zaczyna się druga edycja i już mam garstkę osób, które na nią czekają bo słyszały, że mam dla nich coś fajnego. Ten proces, który przeszłam u Ciebie na kursie – najpierw w grupie, a potem na indywidualnym coachingu, był jak przesiadka z dyliżansu do wygodnego volvo. Bezpiecznie, stabilnie, z mocą zrozumienia technologii, jechałam do przodu.
Czuję, że jesteś matką chrzestną mojego biznesu. Dzięki naszej współpracy coraz więcej osób może korzystać z Ajurwedy.
G: Chcesz żebym się rozpłakała publicznie? Wzruszasz mnie. Mam takie same odczucie w pracy z Tobą. Gdyby nie Ty to dalej żłopałabym kawę w ogromnych ilościach i nie widziałabym w tym nic złego.
Może teraz poopowiadaj trochę o swoim kursie “Psychologia ajurwedyjska”. Chciałabym Cię dopytać o ten kurs, ponieważ temat psychologii jest bardzo bliski coachom. Ja sama jestem po tym kursie i myślę, że może nam pomóc w lepszym zrozumieniu klienta. Z drugiej strony pokazuje też, że wszystko zaczyna się od nas, coachów. To jeden z tych kursów które pomagają uporządkować siebie – swoje zdrowie i psychikę.
M: Gdybym miała opowiedzieć coachowi o tym kursie powiedziałabym, że podstawowym narzędziem jego pracy jest umysł – jego i jego klienta. Krytyczne myślenie, analiza, obserwacja – to wszystko dzieje się w głowie. Umysł działa na Twoją korzyść, kiedy klient wychodzi zadowolony z sesji, ale ten sam umysł może również działać na niekorzyść. Na przykład kiedy o dwudziestej trzeciej siadasz do czytania kolejnej książki na temat coachingu zamiast pójść spać i regenerować się.
Twój umysł podąża za odrealnioną ambicją dążenia do celów oderwanych od kontekstu i przegapia moment na sen, z telefonem w ręce. Albo wtedy, kiedy wybierasz napój energetyzujący, który działa stymulująco w nadnerczach generując sztuczną energię na kredyt, za który trzeba potem solidnie zapłacić.
Teraz myślę, że jako coachowie wiemy jak posługiwać się umysłem, aby służyć naszym klientom, ale często nie wiemy, jak się nim posługiwać w trosce o swoje własne zdrowie psychiczne i fizyczne. Wtedy nasze dolegliwości nam się nie łączą – na przykład zaparcia nie łączą się w tendencją do bycia nieśmiałym w mówieniu o intymnych aspektach życia.
Ajurweda mówi, że to jest związane ze sobą jak dwie strony medalu. To jest tym samym. Dostrzeżenie tych zależności, wykorzystanie tego niesamowicie precyzyjnego narzędzia – to właśnie nauka posługiwania się nim. Ten temat jest bardzo ważny w pracy coacha.
Nasza praca bywa bardzo stresująca i nieregularna pod wieloma względami – również finansowymi. Te czynniki mogą wpływać na to, czy czujesz się dobrze i czy Twój umysł jest w dobrym stanie czy nie. Często coachowie mówią, że podczas sesji czują flow. Czują, że są na właściwym miejscu. A co dzieje się poza sesją?
Miałam już kilku klientów coachów i widzę, jaki jest koszt tej pracy. Cena wpisana w ten zawód jest bardzo wysoka. Podczas kursu “Psychologia ajurwedyjska” możesz sobie uświadomić swoje mocne i słabe strony, które są ze sobą sprzężone. Ponieważ aktywny umysł łatwo staje się nadaktywnym.
Kurs skonstruowany jest tak, że jest 6 modułów, z czego 5 jest dla wszystkich. Szósty moduł jest przeznaczony dla coachów, ale jeśli nim jesteś, i chciałbyś od razu tam przeskoczyć do modułu szóstego to nic z tego nie będzie. Najpierw musisz poukładać sobie tę wiedzę, a dopiero wisienką na torcie jest zastosowanie tego w praktyce zawodowej.
Jeśli przejdziesz tę pracę sama ze sobą to Twoja wrażliwość, Twój klient i grupa docelowa podpowiedzą Ci jak masz korzystać z tej wiedzy, którą zdobyłaś. Dobrą wiadomością jest to, że psychologia ajurwedyjska nie zmienia się od 5 tysięcy lat, i raczej się nie zmieni. Nie jest to narzędzie, które teraz jest na fali a za 20 lat będzie przeterminowane.
Innymi słowy – jak raz się tego dobrze nauczysz, to masz z głowy do końca życia. Jako coachowie mamy taką tendencję – jeszcze jedno szkolenie, jeszcze jedno narzędzie. A może tak dla odmiany mniej, ale głębiej?
G: Podstawą bycia dobrym coachem jest dbałość o siebie. Nie muszę być guru, nie muszę być idealna, ale wiem kim jestem i jakie mam braki. Wiem nad czym pracować. Powiem Ci, Marysiu, że praca z Tobą dała mi dużo wglądu od innej strony. Były pewnie rzeczy które podczas pracy z klientem wiedziałam intuicyjnie, ale teraz po kursie Ajurwedy potrafię to nazwać: “O, ten klient ma w tym momencie nadmiar Pitty”.
Kiedy znam dobre i słabe strony każdej z dosz, mogę bardziej potwierdzić to, co podpowiada mi moja intuicja. Pod tym względem bardzo sobie cenię kurs z psychologii ajurwedyjskiej. Masz zresztą chyba niedługo webinar na ten temat?
M: Tak, w czwartek o dziewiętnastej. To będzie bardzo ciekawy webinar – pokażę psychologię ajurwedyjską na konkretnych przykładach. Nie będzie to wprowadzenie do koncepcji. Nie będę mówić o doszach.
Będę opowiadać o konkretnych przykładach z mojej praktyki. O ludziach, którzy czasem świadomie, a czasem nie, wprowadzili niesamowite zmiany w swoim życiu. Będzie dziewczyna, która przeprowadziła się ze wsi do miasta, aby realizować swój talent, ale będzie również o dziewczynie, która z picia trzech kaw dziennie zeszła do jednej.
Nie wszystkie zmiany będą spektakularne, ale są bardzo ważne. Wszystkie te zmiany zmierzają do tego, aby żyć lepiej, zdrowiej, pełniej i spokojniej.
G: No więc bardzo serdecznie zapraszamy na webinar. Ja zapraszam Wam również do obserowania Marysi, bo ma dużo fajnych pomysłów na nowe produkty i tworzenie kursów. Weźmy choćby jako przykład taki kurs psychologii ajurwedyjskiej. Pamiętam, że jak robiłaś research do niego i okazało się, że nie ma tego nawet w anglojęzycznych źródłach. Stworzyłaś coś swojego.
M: Tak, psychologia ajurwedy nawet wśród lekarzy ajurwedyjskich nie jest tak szeroko rozpoznana. Oni to rozpatrują holistycznie i trudno się skupić na samym aspekcie umysłu. Akurat moja nauczycielka ajurwedy się w tym specjalizowała i to ona mi pokazała jak można podchodzić do klientów.
Porównała umysł do matrycy który odciska piętno we wszystkim, co robimy. Zmiana tej matrycy przynosi duże zmiany w życiu. Natomiast majsterkowanie przy kolanie czy wątrobie prędzej czy później kończy się powielaniem schematów.
W tym kursie połączyłam starą, ajurwedyjską wiedzę z moimi kolorami. Stworzyłam coś w duchu Ajurwedy w swoim wydaniu.
Chciałabym Wam zachęcić do śledzenia mnie bez względu na to, czy interesujecie się ajurwedą czy nie. Drugi rok uczę się formułowania przekazu marketingowego w miękkim, autentycznym wydaniu. Zarabiania w ten sposób konkretnych pieniędzy, ale jednocześnie z zachowaniem własnej osobowości. Dlatego nawet obserwując jakaś moją kampanię sprzedażową czy mailową możesz się ode mnie dużo nauczyć i zainspirować.
To to u mnie działa – wiem to, bo klientów przybywa. Są zadowoleni, a nawet wracają. Kiedy klient wraca po kursie na konsultację, a potem chce jechać w Himalaje czy do Toskanii na wyjazd z jogą i Ajurwedą to jest to najlepsza recenzja, jaką można mieć w dobrze prosperującym biznesie.
G: Dzięki, że powiedziałaś na koniec o tym uczciwym marketingu – wydaje mi się, że jest to dla nas wspólny mianownik. Chcemy mieć klientów, zarabiać, a jednocześnie stronimy od manipulacyjncyh technik i ścieżek na które wcale byśmy świadomie nie weszły. To jest to, czego też się uczę.
M: Tak, to porzyciąga też określonych klientów. Powiem Ci na prostym przykładzie:
Ja się świetnie czuję sprzedając słowem pisanym. Jestem po polonistyce, pięknie mówię po polsku i nie mam z tym problemu. To jest mój dar. Zawsze się zastanawiałam po co mi było 5 lat studiów.. No i teraz już wiem: do pisania materiałów marketingowych.
Potrafię to bardzo dobrze rozpisać. Ale kiedy mam usiąść przed ludźmi i zastosować te, czasem śliskie, zagrania marketingowe to czuję, że to już kompletnie nie jestem ja. Raz się na to dałam naciągnąć i potem przeprosiłam swoich klientów mówiąc, że dałam nabrać się na jeden z systemów sprzedażowych. System, który podobno działa, ale to nie działa u mnie. W moich butach. Wiedząc to, tworzę strony sprzedażowe, ale nie wpuszczam się w mówienie tego typu do grupy.
G: I to jest dobra wiadomość dla coachów – można robić fajny marketing, integralny i w zgodzie ze sobą, jednocześnie dobrze na tym zarabiając. Mam nadzieję, że ten wywiad był inspirujący i że wychodzicie z tego wywiadu silniejsi.
M: Ja również bardzo cieszę się z ostatniej edycji u Ciebie, na której było chyba dziesięć osób, z czego pięć czy sześć to moi klienci.
Myślę, że to dużo mówi o tym, że Ajurweda ma sens dla kogoś, kto jest coachem. Korzystajcie więc śmiało!