Kilka lat temu mieszkałam z Michałem na Sycylii. Pracowałam w wymarzonej organizacji pozarządowej. Byłam trenerką, zajmowałam się prowadzeniem warsztatów i całą masą pracy biurowej, o której nie wiedziałam, że będę musiała ją robić.
Wtedy marzyłam sobie, że przyjdzie taki moment kiedy będę zawodowo zajmować się Ajurwedą.
Marząc i siedząc w biurze, prześledziłam cały polski internet w poszukiwaniu osób, które zajmują się Ajurwedą w Polsce. Do bardzo wielu z nich napisałam maila pod tytułem:
Dzień dobry,
nazywam się Maria Nowak-Szabat i chcę się zająć zawodowo Ajurwedą.
Trochę mi brakuje odwagi.
Czy znalazłaby Pani czas, żeby ze mną porozmawiać i podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami?
O dziwo, z tych 15 osób, do których się odezwałam, naprawdę wiele odpisało. Część z nich odpisała że świetnie, powodzenia, ale że nie ma czasu. A część osób odpisała proponując spotkanie.
Jedną z osób, z którymi spotkanie rzeczywiście się wydarzyło była Pani Irena Laszewska. To pierwsza osoba w Polsce, która wypuściła zioła ajurwedyjskie pod swoją marką.
Poświęciła bardzo dużo czasu, bardzo dużo energii mentalnej, fizycznej i finansowej w to, żeby przekonać sanepid i władze Polski, te 10-15 lat temu, do tego, że pewne zioła które wtedy były uznawane za kompletnie orientalne, są znane od tysiącleci. Do tego, że są praktykowane, użyteczne i pożyteczne.
Doprowadziła do tego, że powstała linia ziół ajurwedyjskich sygnowana nazwą jej firmy. Tych ziół było z siedem czy osiem w podstawowej wersji. Pamiętam jak dziś, gdy mówiła:
Wiesz, Maria, to co robisz, rzeczywiście ma sens. Widzę sens w konsultacjach, poradach dotyczących stylu życia, w oczyszczaniu, Panchakarmie.
Ale dla wielu ludzi uczestnictwo w tym nie jest to możliwe, ze względu ich takie utarte sposoby funkcjonowania w świecie. Ze względu na ich rozmaite ograniczenia.
Bardziej realne jest dla nich kupienie ziół i ich przyjmowanie. Zwłaszcza tych, które będą dawały im jakieś konkretne efekty.
Zapamiętałam to na lata, bo nie zgadzałam się wtedy z tym, co powiedziała. Nie polemizowałam z nią wtedy, po prostu to przyjęłam.
Przychodzą do mnie różni klienci.
Są tacy, którzy są zainteresowani Ajurwedą, ale są też tacy, co mają ją w nosie. Chcą po prostu rozwiązania na swoją cukrzycę, cholesterol, zaparcia czy wypadające włosy.
I nie interesuje ich to, czy to się będzie nazywało Vata, Pitta czy Kapha, Triphala, Brahmi czy jakaś Ashwagandha. Chcą rozwiązań na problemy, które dokuczają im w życiu.
Są klienci, którzy absolutnie nie chcą się uczyć o sobie, uczyć się Ajurwedy i ziół. Nie chcą zmieniać swojego stylu życia, swojej pracy i nawyków. I dobrze by było, żeby taki klient przynajmniej wziął te zioła, żeby zaczęły dawać jakieś efekty w jego ciele. Ich działanie sprawi, że klient zaufa Ajurwedzie i jej mądrości, która sprawia, że jest już na świecie od pięciu tysięcy lat.
Poczuje efekt jej działania i nabierze pewności, że to dobry kierunek. Dojrzeje do zmiany i być może zdecyduje się na Oczyszczanie z Ajurwedą. Albo na zmiany w postaci zredukowania ilości pitej kawy lub na to, że będzie wcześniej chodził spać.
Jest taka grupa ludzi, dla której zioła ajurwedyjskie są punktem wyjścia. Pewnego rodzaju punktem zaczepienia.
To trochę tak jak statek, który zbliża się do lądu i rzuca kotwicę, żeby za daleko od niego nie odpłynąć. Ale od rzucenia kotwicy do wyjścia na ląd i poznania wyspy jest jeszcze daleka droga. Dla wielu klientów przyjmowanie ziół jest jak rzucanie kotwicy.
Ta metafora ładnie pokazuje potencjał, ale pokazuje też ograniczenia. Bo od tego, że marynarz zarzuci kotwicę jest daleka droga do dopłynięcia na ląd i stanięcia na nim. Na lądzie, który w tej metaforze reprezentowałby zdrowie.
Jeśli chcesz dopłynąć do zdrowia to zioła są pierwszym krokiem, a często też jedynym, na który ludzi stać. Stać w sensie zasobów – poznawczych lub czasowych. Często wolą zapłacić niż zmieniać styl życia.
Jest też rosnąca liczba klientów, którzy mają do Ajurwedy podobne nastawienie jak do medycyny konwencjonalnej – zmienia się tylko medycyna, z której korzystają.
To już nie jest pigułka czy lek przepisany na receptę przepisany przez endokrynologa lub gastrologa, to nie jest już suplement kupowany na własną rękę w aptece, tylko to jest zioło ajurwedyjskie.
Podstawowe założenie – niech mnie to „coś” (ten lek, to zioło, ta terapia, ta osoba) naprawi, a ja nie będę nic robić – sprawia, że klient nie współpracuje z właściwościami leczniczymi zioła, leków czy terapii.
Takie przyjmowanie ziół przez osobę, która ogranicza swoją aktywność tylko do wzięcia ich, nie ułatwia im działania.
Nie raz, nie dwa spotykałam ludzi, którzy przyjmują naprawdę fajne, mocne zioła, a jednocześnie popełniają podstawowe błędy dotyczące stylu życia.
Przyjmują zioła balansujące układ nerwowy i chodzą spać po północy, tym samym utrudniając układowi nerwowemu regenerację.
Robią sobie oczyszczanie wątroby, przyjmują zioła, gorzkie napary, a robią to samo, co wcześniej.
Jedzą po godzinie 21ej, siedzą do późna w nocy i utrudniają wątrobie naturalną regenerację.
Albo kupują probiotyki, witaminy C lewoskrętne i sproszkowaną dziką różę, a jednocześnie jedzą w środku zimy nabiał słodzony cukrem i banany, utrudniając sobie dojście do równowagi.
Jesteś potrzebna jako kierowca tego samochodu. Posługując się metaforą powiem Ci tak: nie wystarczy, że masz piękne, lśniące Lamborghini, Mitsubishi albo Volvo. Potrzebujesz do tego samochodu wsiąść i wydać mu polecenie, żeby on ruszył.
Zioło może być takim wehikułem i środkiem, który Cię doprowadzi do zdrowia, ale Twoja aktywna, uważna obecność jest do tego niezbędna.
To wymaga nastawienia, które nie polega na tym, że powierzasz swoje zdrowie ziołom ajurwedyjskim, chińskim, Marysi, Michałowi czy jakiemuś innemu fachowcowi. Tylko takiego, że bierzesz odpowiedzialność za swoje zdrowie. A częścią tej odpowiedzialności jest to, że przyjmujesz konkretne zioła. A dalszą częścią odpowiedzialności jest cała masa zmian w Twoim życiu.
Często do klientów, którzy są w stanie tylko rzucić tę kotwicę, zaczyna docierać, że same zioła nie wystarczą i jednocześnie otwierają się na większe zmiany w swoim stylu życia.
Zdarza się, że potrzebują drugiego podejścia. Sprzyjającego czasu, w którym nabierają rozpędu i wiatru w żagle. To taki wyłom, który przerywa nawykowe działanie.
Nie jest to czas wakacji w Egipcie, tylko resetu, który sprzyja zdrowiu i faktycznie troszczy się o zdrowie całego ciała. Ten czas zatrzymania w pędzie to coś, co zalecam praktycznie każdemu mojemu klientowi.
To oczyszczanie z Ajurwedą, rozumiane jako proces, który trwa nawet tylko pięć dni. Bywa, że u osób maksymalnie zajętych, takich, które w życiu nie zrobiły sobie wolnego od pracy, żeby zająć się sobą, nawet i weekend albo trzy dni są świetnym początkiem. Oczywiście w idealnym świecie to jest 21 dni.
Ten moment, kiedy rzeczywiście przechodzisz oczyszczanie z Ajurwedą, krótsze lub dłuższe i robisz jakąś pauzę w swoim życiu to świetny moment na rozpoczęcie kuracji ziołami.
To trochę tak jak z pieczeniem ciasta, które potrzebuje sprzyjających warunków, żeby wyrosnąć. Tak jak na przykład ciasto drożdżowe, które potrzebuje ciepła w domu, dobrej jakości składników, odpowiednich dawek i proporcji. Potrzebuje też być przygotowane według pewnej receptury.
Jest cały przepis na to, co zrobić, żeby te zioła ajurwedyjskie rzeczywiście mogły dać Ci efekt taki jak chcesz.
Z takich podstawowych rzeczy, które wiążą się z oczyszczaniem jest to, że np. przestajesz pić kawę albo rezygnujesz z niej na jakiś czas. Rezygnujesz też z cukru i mąki. Odstawiasz ze swojego życia te rzeczy, które Ci utrudniają zdrowe funkcjonowanie, a przecież każdy z nas to ma.
Jestem otoczona ludźmi, którzy się zajmują zdrowym żywieniem jako fachowcy i każdy z nich jest człowiekiem. Każdy z nich ma tę swoją ulubioną kawkę albo herbatkę, ciastko z kremem lub objadanie się wieczorami.
Każdy z nich, bez wyjątku, ma w sobie coś ludzkiego. To, co ich różni to wiedza o tym, jak neutralizować negatywne skutki swoich pętli nawykowych. Więc jeśli zaczynasz w sprzyjającym czasie to możesz więcej z tego wycisnąć.
Kolejny aspekt to realistyczne oczekiwania. Bardzo często się zdarza, że przychodzi klientka i mówi:
Ja już nie chcę więcej ziół.
Mam już szafkę wypełnioną ziołami, już wszystkiego próbowałam i nic na mnie nie działa.
Bardzo często słyszę to od osób, które były u lekarza medycyny chińskiej i mówią, że brały zioła, które nie pomogły. Na tyle, na ile znam medycynę chińską to żeby zioła mogły zadziałać, muszą przyjmowane regularnie od 6, 9 do 12 miesięcy. “Regularnie” oznacza, że jeśli otrzymujesz zioła do parzenia to parzysz je rano i wieczorem, od poniedziałku do niedzieli.
Bardzo wielu moich klientów parzy je przez pierwszy tydzień, w drugim wyjeżdża, w trzecim zapomina, w czwartym znowu parzy, w piątym parzy, a w szóstym dochodzi do wniosku że zaczną po Wielkanocy.
I z trzymiesięcznej kuracji robi się 9 miesięcy przyjmowania na przemian z nie przyjmowaniem, co sprawia, że zioła nie mogą ujawnić swojej mocy.
Efekt ziół kumuluje się w czasie. Jeśli przyjmujesz je w sposób regularny to rzeczywiście nabierają mocy. Przyjmowanie wybiórczo, doraźnie, nie nabierają swojej mocy, bo zioła to nie jedzenie.
Posługując się metaforą – to taki ptak, który wyszedł ze skorupki, już ma pióra, ale potrzebuje trochę w tym gnieździe posiedzieć, żeby te pióra w pełni się wykształciły zanim się wniesie i pofrunie.
Dokładnie tak jest z ziołami – niby są już takie, jakie mają być, ale jeszcze muszą trochę posiedzieć w tym gnieździe. Jeszcze muszą trochę dojrzeć i nauczyć, żeby w pełni zadziałać.
W Ajurwedzie zaczynamy dawać zioła wtedy, kiedy zaczynamy intensywne oczyszczanie, czyli robimy 21 dni oczyszczania w domu albo Panchakarmę w klinice lub pod okiem terapeuty. To początek kuracji ziołowej, która trwa od 3 do 6 miesięcy. Tak to wygląda w pierwszym roku, u osób które mają poważne dolegliwości i zaburzenia.
Jeśli cierpisz na depresję albo na bezsenność i chcesz usłyszeć o jednym ziółku, które zaczniesz przyjmować i że żadnych innych rzeczy nie będziesz musiała robić w swoim życiu to nie licz na efekty.
Zwłaszcza, jeśli do tego będziesz przyjmować ziółko nieregularnie przez 9 miesięcy dawkę która powinna być na 3, nie odczujesz większych zmian.
A zmiany, które odczujesz będą się bardziej osadzać na efekcie placebo.
Zioła ajurwedyjskie to dla Ciebie nowy temat? Zacznij od wpisu Zioła ajurwedyjskie – wprowadzenie do tematu
Przyjmowanie ziół warto zacząć od oczyszczania. Jeśli potrzebujesz wsparcia, zapraszam do kursu Oczyszczanie z Ajurwedą