Jaki rodzaj doskonalenia powinnam ukończyć, żeby uzyskać i mieć potwierdzone kwalifikacje? Jakie treści byłyby najbardziej odpowiednie? Od czego zacząć?
Jeśli pracujesz z młodzieżą, to fajny będzie kurs, w którym rzeczywiście treści są ułożone merytorycznie. W którym widać, że ktoś ma wprawę w uczeniu i dba o to, jak wiedza jest przekazywana, bo taki kurs będzie też dobrą wprawką w warsztacie uczenia Ajurwedy innych osób.
Dlatego, jeśli chciałabyś uzyskać podstawowe kwalifikacje to bez fałszywej skromności polecam Ci swój kurs Wprowadzenie do Ajurwedy.
Natomiast odpowiadając na drugą część Twojego pytania, to zastanawiam się, czy nie byłoby korzystniej, gdybyś sobie zadała pytanie, czego ta młodzież chciałaby się dowiedzieć. Bo zobacz, chcesz wyjść do nich i pokazać im zalety Ajurwedy. Uświadomić młodzieży, jaki jest jej dobroczynny wpływ na życie. To brzmi dosyć górnolotnie i patetycznie. To świetnie nadaje się do wniosku o dofinansowanie na takie warsztaty, ale pytanie ważniejsze jest takie, językiem przemówisz do tej młodzieży? Jakie ta młodzież ma potrzeby? Co ich interesuje?
Tak na szybko, odpowiadając na twoje pytanie, odpowiedziałabym, że będą ich interesować tematy związane ze zdrową skórą. Bo zarówno dziewczyny, jak i chłopaki w tym wieku mają hopla na punkcie swojego wyglądu i dużo swoich oszczędności wydają na produkty, które mają im pomóc. Dlatego myślę, że zdrowa skóra, wpływ jedzenia i naturalna pielęgnacja skóry, to byłyby rewelacyjne tematy dla tej grupy wiekowej.
To jest coś, co wyrasta z ich potrzeb. A Ty po prostu wykorzystując swoją wiedzę i kompetencje przynosisz rozwiązania dla problemów, z którymi oni się zmagają. W ogóle punktem wyjścia do tych warsztatów byłaby dobrze skonstruowana ankieta. Dzięki niej możesz zadać im pytania odnośnie tego, co ich interesuje i czego by się chcieli dowiedzieć. Im bardziej precyzyjne będą odpowiedzi, tym lepiej.
W mojej praktyce uczenia Ajurwedy okazuje się, że ludzie nie są zainteresowani samą Ajurwedą, tylko są zainteresowani swoim celem. Chcą schudnąć, mieć zdrową tarczycę, mieć piękne włosy, mieć dziecko i tak dalej, i tak dalej. Zobacz na te małe kursy, które prowadzę – ich tematy odzwierciedlają właśnie to, że ludzi interesuje konkretny efekt w ich życiu.
Drugi fajny temat, który mi przychodzi do głowy w kontekście młodzieży, dotyczy tego, jak rozpoznać swoje mocne i słabe strony. Pięty Achillesowe i asy w rękawie. To rewelacyjny temat w okresie dorastania.
Mówimy tutaj o psychologii ajurwedyjskiej, która pomaga przejść bez większych uszkodzeń przez szkołę średnią. Pomaga też w podjęciu takich studiów czy takiej drogi życiowej, która będzie dobra dla danej osoby, biorąc pod uwagę zestaw cech jaki ma.
Bardzo kibicuję takim działaniom, także z przyjemnością będę Cię w tym wspierać. Jeśli zdecydujesz się na dołączenie do kursu Wprowadzenie do Ajurwedy, to w przyszłym roku będzie taka możliwość.
Niestety, z tego, co się orientuję, nie jestem w stanie Ci polecić jakiegoś innego, dobrego kursu, który tak Cię przygotuje, że będziesz mogła pewnie stanąć przed bardzo wymagającą i bardzo krytyczną grupą docelową, bo taką właśnie grupą jest młodzież.
To bardzo głębokie pytanie. Cała Ajurweda opiera się na wnikliwej obserwacji natury. Na samym początku mędrcy nazywani w Ajurwedzie “riszi”, w stanie, w którym potrafisz uchwycić sedno i istotę jakiejś rzeczy (podobnym do medytacji), rozpoznali, że właśnie takie żywioły występują w przyrodzie.
Dostrzegli też, że łączą się w pary.
To, że najczęściej widać elementy wiatru i przestrzeni razem i to nazwali Vatą. To, że zazwyczaj widać razem elementy ognia i wody i nazwali to Pittą oraz to, że widać elementy wody i ziemi razem i nazwali to Kaphą. A potem zaczęli obserwować jak te elementy manifestują się w konkretnych smakach, warzywach, owocach i tak dalej, i na tej obserwacji zasadza się właśnie ta typologia.
Wynika to, tak jak wszystko z Ajurwedy, z takiego stanu, w którym potrafisz dociec, rozpoznać i zrozumieć istotę rzeczy. Kiedy zaczynasz się uczyć Ajurwedy, to przyjmujesz to po prostu na tak zwaną wiarę.
A potem zaczynasz eksperymentować, praktykować i wkrótce okazuje się, że to ma bardzo dużo sensu. I może tak jak ja, nieraz zadasz sobie pytanie skąd oni to wiedzieli.
Jeden z moich ulubionych nauczycieli Ajurwedy, doktor John Douillard z portalu lifespa.com ma taką pasję, że śledzi to, jak współczesne naukowe badania potwierdzają odkrycia Ajurwedy.
Co chwilę właśnie mówi o tym, że współczesna nauka w tych drobiazgowych, dobrze zaplanowanych badaniach pokazuje to, co Ajurweda odkryła i zrozumiała wiele tysięcy lat temu.
Na poziomie ciała mam w sobie sporo Pitty, troszkę Kaphy i Vaty. To jest moje Prakriti. Na poziomie Vikriti myślę, że też dominuje Pitta i jest troszkę Kaphy i troszkę Vaty. Czyli zbliżam się do poziomu, w którym moje Vikriti zaczyna wyglądać podobnie do mojego Prakriti.
Prakriti oznacza stan, który określa się na samym początku życia, w momencie poczęcia. A Vikriti to jest stan obecny, czyli stan na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy, więc jest to stan dynamiczny.
Jeśli chodzi o umysł, to jakiś czas temu, gdy robiłam sobie diagnozę, to byłam Pittą ze stłumioną Vatą. Od tego czasu sporo się dobrego wydarzyło dla mojej Vaty i myślę, że ta Vata jest już bardziej na wierzchu niż była kiedyś.
A jak widzisz mam w menu wszystkie trzy, więc może mi to sprawiać mniej lub więcej kłopotów.
Jeśli Pitta sprawia mi kłopot na poziomie ciała, to wyłapuję to w ten sposób, że robi mi się ciepło w przełyku. Zaczynam mieć coś podobnego do zgagi albo samą zgagę. Zaczynam mieć trochę bardziej luźne stolce i trochę intensywniej pachnieć. Zaburzoną Pittę na poziomie ciała widzę też w oczach, kiedy zaczynają być czerwone i zaczynają mnie po prostu boleć.
Z Pittą dosyć szybko sobie radzę, zmieniając dietę na taką, która jest bardziej alkaliczna czyli zasadowa. Unikam smażonego, cukru i alkoholu. Jem bardziej lekko, łagodnie. Korzystam też ze skrobi, która nazywa się kuzu. Często robię sobie taki kisielek na kuzu, po to, żeby odkwasić ciało i wprowadzić bardziej zasadowy odczyn. Pitta dosyć szybko się zaburza, ale też szybko wraca do równowagi, więc temat dość szybko jest z głowy.
Jeśli chodzi o zaburzenia Vaty, to jeśli się zaburza, to obserwuję to też na poziomie wypróżnień. Przestają być tak regularne jak wcześniej, stają się trochę bardziej suche. Mam suchą, szorstką skórę, szczególnie na łydkach. Gdzie ją jeszcze widzę? Mam trochę zimniejsze ręce i nogi. Ogóle jest mi trochę zimniej.
Z tym też od razu sobie radzę w ten sposób, że biorę dłuższe, ciepłe kąpiele. Namaczam nogi w ciepłej wodzie i smaruję ciało olejem. Uwielbiam szczotkowanie nóg szczotką. Trochę bardziej dbam o ciepło, co czasem wygląda trochę na takie przesadzone z boku, ale nie mam problemu z tym, żeby założyć rękawiczki w październiku, jeśli czuję, że jest mi zimno w nadgarstki. Noszę ciepłe skarpetki i zakrywam zawsze dół pleców.
Zwracam też uwagę na więcej rozciągania i ruchu. Moja praca w głównej mierze jest pracą siedzącą, więc dbam o to, żeby rano zrobić przynajmniej kilka rund powitanie słońca, a jak życie sprzyja to zrobić trochę więcej jogi, choć nasze dzieci są też bardzo zainteresowane jogą, więc ostatnio nawet Michał robił mi zdjęcia w trakcie asan z dziećmi.
Jeśli chodzi o Kaphę, to ona teraz zaburza mi się najmniej. Na poziomie ciała widzę to w tym, że po prostu przybieram na wadze.
Są to subtelne zmiany, ale zazwyczaj wynikają z tego, że jem za późno albo za słodkie rzeczy. Jak tylko to zaobserwuję, że trochę mam większy brzuch czy ręce to przechodzę na dietę. Wprowadzam po prostu zasadę, że jem trzy posiłki dziennie i minimalizuję przekąski albo w ogóle z nich rezygnuję.
Świetnie się też czuję, jeśli nie jem kolacji. Jeśli tylko wypiję na przykład rosół albo zjem jakąś lekką zupę. To sprawia, że czuję się lżejsza i jestem szczuplejsza. Śpię też lepiej i rano bez problemów się wypróżniam.
A jeśli chodzi o Kaphę na poziomie umysłu, to, jeśli się zaburza, to w taką stronę, że zaczynam za dużo gromadzić. Właśnie dlatego pasjonuje mnie minimalizm i prostota.
Regularnie sprzątam swoje mieszkanie, wyrzucam, oddaję, segreguję, ale nie po to, żeby kupować więcej, tylko po to, żeby zmniejszać stan posiadania. Żeby skutecznie, umiejętnie korzystać z tego, co mam.
Jedynym takim aspektem w moim domu, który się temu opiera, są książki, których mam dużo i do których przywiązana. Tutaj, na w trzech regałach, moja Kapha po prostu rozkwita.
Jeśli chodzi o Pittę, to zaburzenia na poziomie umysłu obserwuję wtedy, kiedy jestem zbyt stanowcza, zbyt zasadnicza.
Mówię prawdę, która może być nieprzyjemna do słuchania, czy to dla mojego męża, dzieci czy moich klientów. Kiedy robię się zbyt ostra i za dużo czasu myślę o pracy to jest dla mnie sygnał do tego, żeby troszkę się cofnąć.
Jeśli widzę, że idę w tę cechę krytycyzmu i oceniania, to sięgam po jakąś książkę, która pomaga mi wrócić znowu do serca. Sięgam też po swoje różne praktyki związane z jogą i buddyzmem, które mają na celu znowu odczucie drugiej osoby z poziomu serca. Takie, które ułatwiają zobaczenie danej sytuacji z innej perspektywy niż z poziomu Pitty, która bardzo szybko ocenia i chce wiedzieć najlepiej.
A jeśli widzę, że za bardzo wkręca mnie praca, to robię sobie po prostu czas offline i w ogóle nie korzystam z Internetu. Mam też taką zasadę, że nie korzystam z Facebooka na telefonie komórkowym. Na konto mailowe też wchodzę bardzo sporadycznie – jedynie wtedy, kiedy nie mogę tego zrobić na komputerze.
Do tego tańczę też taniec pięciu rytmów na warsztatach Joanny Chussakowskiej.
Z zaburzeniami Vaty na poziomie umysłu mam chyba na ten moment najmniejszy problem. Kiedyś to była moja podstawowa zaburzona dosza, ale to właśnie praktyka Ajurwedy i studiowanie jej pomogło mi rozpoznać, co na to wpłynęło. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę w Prakriti mam bardzo dużo Pitty.
Przez to, że moje życie było czynników podnoszących Vatę zaczęłam doświadczać typowych dla Vaty problemów – z nadmiarem pomysłów i niewiedzą jak je zrealizować. Z tym, że nie czułam się bezpiecznie w relacjach z innymi. W miarę jak praktykowałam Ajurwedę, część tych rzeczy po prostu odpłynęła. Stałam się bardziej taka, jaka byłam na samym początku.
Kiedy Vata mi się zaburza to widzę to w tym, za dużo myślę w ciągu dnia i wieczorem. To jest dla mnie wyraźna informacja o tym, żeby wcześniej zamknąć komputer i w ogóle nie myśleć o pracy.
Zamiast tego staram się zajmować się rzeczami, które są związane właśnie z moją pasją lub byciem z dziećmi. Również z byciem w kuchni lub czymś takim prostym jak sprzątanie. Czymś, co tak bardzo nie angażuje głowy.
To się zdarza w trakcie oczyszczania. Jest kilka powodów, dla którego taki objaw może zajść i jeśli chciałabyś się temu przyglądać, to zastanów się nad poczuciem bezpieczeństwa i lękiem w swoim życiu.
Nerki znajdują się w pasie Vaty czyli w dolnej części pleców.
Są związane przede wszystkim z lękiem, a jeśli chodzi o styl życia, to mogą reagować mocno na kawę. Ich ból może też być spowodowany jakimiś historiami związanymi z zaburzeniami Vaty w Twoim życiu. Tutaj rozwiązań jest wiele. Powiedziałabym tak: to nic nadzwyczajnego, to się zdarza.
To pytanie, które nadaje się bardziej na indywidualną konsultację. Po pierwsze piszesz Vata Pitta, ale doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie ufać takim diagnozom. Bo tak naprawdę nie wiem, kto tę diagnozę postawił. Nie wiem, czego ona dotyczy, gdzie jest ta Vata i gdzie jest ta Pitta. Na co cierpisz, z jakiego powodu stosujesz tę suplementację i jak wygląda Twoja dieta.
Suplementacja nie jest musem. Jest rzeczywiście czymś wskazanym. Taką wisienką na torcie, która przydaje się w pewnych okresach roku.
Jednak pamiętaj o tym, że Ajurweda jest całym sercem za tym, żeby nie uzależniać pacjenta, czy to od ziół, czy od suplementów, czy innych dodatków.
Często obserwuję u klientów to, że próbują załatwić suplementacją jakieś niedostatki w diecie. Jeśli jesteś kierowcą ciężarówki i nie masz czasu, żeby sobie gotować ajurwedyjskie jedzenie, to to jest jak najbardziej okej.
Ale zastanów się, co jeszcze jest w Twojej diecie i Twoim stylu życia, co mógłbyś zmienić tak, żeby tę suplementację traktować jako coś ekstra, a nie jako jeden z filarów Twojego zdrowego odżywiania.
Przyjrzyj się temu może w trakcie konsultacji lub w trakcie jakiegoś kursu. Niebawem rozpocznie się kurs Rok z Ajurwedą, w którym uczestnicy poznają dwanaście nawyków budujących zdrowie. Dowiedzą się co po kolei w swoim stylu życia mogą zrobić, żeby ciało samo z siebie działało dużo lepiej.
Do tego, później, suplementacja będzie wisienką na torcie. Najlepiej tę wisienkę stosować po sezonowym oczyszczaniu albo po wiosennych porządkach w postaci oczyszczania z Ajurwedą.
Zastanawiam się tylko nad Ashwagandą, bo tutaj warto byłoby zobaczyć czy nie ma dla Ciebie jakiś indywidualnych przeciwwskazań do jej stosowania.
Jeśli chodzi o pory dnia, o to czy przed czy po posiłku, to są to tak różne rzeczy, że jakbym miała odpowiedzieć w jednym zdaniu odnosząc się do wszystkiego, co wymieniłeś, to raczej po posiłku niż przed.
W Ajurwedzie rzeczy, które mają za zadanie oczyścić ciało, stosuje się przed jedzeniem, na pusty żołądek. A rzeczy, które mają za zadanie wzmocnić ciało, stosuje się po jedzeniu. To taka ogólna zasada, tak samo jak taka, że branie suplementów dwa razy dziennie to lepszy pomysł niż przyjmowanie raz dziennie dużej dawki.
Jednym tchem wymieniasz problemy z zatokami i przeziębienie, a to są dwie różne rzeczy. Odpowiedź będzie różna w zależności od tego, o co pytasz. Jeśli chodzi o problemy z zatokami, to w Polsce ze względu na to, jaki jest klimat, wielu ludzi choruje na zatoki i jest to dosyć powszechny problem.
Z perspektywy Ajurwedy ma to związek z zaburzeniami Kaphy. Ma to też związek z Vatą, bo dotyczy układu oddechowego, oddychania i przemieszczania się powietrza w ciele. Jeśli jest stan zapalny, to wchodzi też do tego element Pitty. Także z grubsza można przyjąć, że jest to zaburzenie Kaphy, ale jest też tutaj element Vaty i Pitty.
Po co z grubsza przyjąć, że jest to zaburzenie Kaphy? Po to, żeby wiedzieć, czego absolutnie unikać, a jest to przede wszystkim nabiał, cukier, jedzenie późno i zboża. Jeśli przewlekle chorujesz na zatoki, to najpewniej jest coś w Twoim stylu życia, co warto byłoby namierzyć. Dojść do tego co to takiego jest, co generuje ten problem.
Opowiem Ci to na własnym przykładzie. Nie wiem czy kiedykolwiek chorowałam na zatoki. Wyjątek był w tym roku, kiedy przez dwa miesiące miałam po prostu gigantyczną ilość śluzu. Miałam katar non stop.
Znalazłam przyczynę w tym, że po pierwsze, była bardzo deszczowa, podnosząca Kaphę zima, a to jest pogoda, która sprawia, że czuję się źle. To jest chyba bardziej dla mnie dotkliwe niż wiatr.
A po drugie, jadłam niewyobrażalne ilości sera białego. Miałam taki okres, gdzieś w okolicach października i listopada, kiedy codziennie szłam do sklepu ze zdrową żywnością, kupowałam dwadzieścia deko sera białego bardzo dobrej jakości i zjadałam go na drugie śniadanie.
A ponieważ był to już etap, w którym się Kapha podnosiła z racji zimy, to na wiosnę miałam po prostu totalne zalanie Kaphą i śluzem. Dało się bardzo szybko i prosto namierzyć powód. To była prosta sytuacja, bo byłam w dobrym zdrowiu i łatwo mi było zrozumieć, co jest przyczyną.
Będzie to być może wymagało indywidualnej konsultacji. Przeanalizowania tego jak jesz, jak żyjesz i co tam takiego jest, co wytrąca Twoją Kaphę z równowagi.
Jeśli chodzi o przeziębienia, to to jest w ogóle inny temat, więc skupię się tu na zatokach. Jeśli chodzi o wspomaganie leczenia w trakcie infekcji to najprostszym sposobem jest cytryna i imbir. Woda z cytryną wypijana na czczo, jeśli nie masz zaburzeń Pitty takich jak zgaga, to bardzo dobry środek. A do tego woda z imbirem i cytryną popijana jako herbatka.
W ogóle imbir dodawany do posiłku, gotowania czy w formie naparu jest bardzo zalecany. Do tego rzeczy, które są z natury bardziej wysuszające i jak najmniej cukru, mąki i nabiału.
Proste jedzenie, trzy posiłki dziennie, żeby nie przeciążać agni, które walczy z przeziębieniem i trawieniem czegoś, co jest ciężkie.
Najlepszym ziołem, jeśli chodzi o menopauzę u kobiet, jest Shatavari. Tak się składa, że jest też ziołem balansującym Pittę. Świetna jest też lukrecja i dużo się da zrobić, jeśli chodzi o styl życia, czyli o wprowadzenie diety balansującej Pittę. Okres łagodzenia objawów menopauzy u osoby typu Pitta będzie trwał od sześciu do dwunastu miesięcy.
To dłuższy temat. Przydaje się w tym regularne wsparcie i konsultacje, żeby Cię po prostu dobrze ustawić. A potem dobrze prowadzić. W ten sposób możesz mieć naprawdę bardzo fajne efekty.
Jeśli szukasz jakiegoś rozwiązania typu weź pigułkę i wszystko minie, to Ajurweda nie ma takiego rozwiązania. Najbliżej temu jest przyjmowanie Shatavari, ale to też jest kuracja od sześciu do dwunastu miesięcy.
Po pierwsze, są dwa aspekty: Prakriti i Vikriti. Prakriti możesz zaobserwować dosyć szybko gdy dziecko się urodzi i nabierze swoich kształtów. Myślę, że gdy ma już około dwóch lat jesteś w stanie już jakby bardzo wyraźnie powiedzieć, jakie Prakriti ma Twoje dziecko. Ale dużo wcześniej jesteś w stanie zaobserwować już jego pewne cechy takie jak wielkość jego paznokci czy ogólna wielkość jego ciała. To, jakie ma włoski, czy ma ich dużo, czy mało. To, jakie ma brwi i czy je widać czy nie widać.
Jeśli chodzi o Vikriti, to dziecko testu Ci nie wypełni, ale wypróżnia się i Ty jako mama codziennie to oglądasz. Widzisz, jaki ma poziom energii, jak reaguje na stres, czego się boi, jak zachowuje się w towarzystwie innych ludzi. Jakie smaki lubi najbardziej, jakie ma pragnienie, czy lubi wodę. Czy jedyny sposób, żeby wypiło wodę to dolanie jakiegoś soczku do niej. Czy się poci, jak się poci, w jaki sposób mówi, jak szybko zaczyna mówić, czy dobrze się orientuje w przestrzeni…
Wszystko to jako uważna mama możesz zaobserwować.
Ja ze swojej perspektywy bardzo szybko jestem w stanie rozpoznać te trzy dosze u naszych dzieci, ale jeszcze fajniejsze jest to, że jestem w stanie rozpoznać czynniki, które zaburzają te dosze.
To fascynujący temat. Jeśli dziecko przychodzi na świat poprzez cesarskie cięcie, tak jak przyszła Jagódka, to już jakby predestynuje je do szeregu zaburzeń Vaty, bo jest to poród, który bardzo mocno zaburza Vatę u dziecka. U mamy oczywiście też.
To ma daleko idące konsekwencje w tym, jakie dziecko jest. Czy trzyma się spódnicy, czy nie, czy potrzebuje asysty do łazienki, w której nie pali się światło. Zbyt wyraziste jedzenie, zbyt słone jedzenie, za dużo smażonego, wszystkie placuszki, racuszki – to właśnie tym dziecko pokazuje, że tej Pitty na poziomie ciała i na poziomie umysłu ma w sobie dużo.
Po tym jak opanujesz podstawy, jesteś w stanie przyglądać się temu, jakie Twoje dziecko było na początku i jak teraz wygląda jego ciało. To wszystko tłumaczę w teście na żywo “Jaką jesteś doszą?”, który możesz znaleźć na moim kanale na youtube. Potem możesz popatrzeć na czynniki i tak nawigować, żeby balansować to wszystko i dawać Twojemu dziecko to, czego potrzebuje, żeby być najlepszą wersją siebie.
Górnolotnie to zabrzmiało, ale tak jak patrzę na Jagódkę, to widzę, jaki kawał roboty z nią zrobiliśmy.
Mogłabyś wspomóc je wprowadzając do jego diety jak najwięcej produktów zasadotwórczych.
Alergia jest reakcją alarmową w organizmie, więc wszystko to, co będzie wspierać ciało jest zalecane. Czyli nie będzie tym na pewno cukier, nabiał, jakieś smażeniny czy mięso.
Zamiast tego – lekkostrawna dieta.
Od czego według Ciebie zacząć własny biznes? Jak planujesz tydzień pracy i finanse?
Moje początki były takie, że zapisałam się na pięć sesji coachingu, żeby rozpoznać swoje mocne strony i zmierzyć się ze swoimi słabościami. Coaching robiłam z zaprzyjaźnionym coachem, który dał mi preferencyjną stawkę pięćdziesiąt złotych za godzinę. To wtedy było dla mnie tyle, co teraz trzysta.
I rozpoznałam w sobie to, z czym mogę wyjść do ludzi i czego najbardziej się boję w prowadzeniu biznesu. To był początek.
Od czego według mnie warto zacząć własny biznes? My własny biznes zaczynaliśmy od wypełnienia biznesplanu. Tak się składa, że na pierwszy biznes kompletnie nie mieliśmy pieniędzy. Nie mieliśmy pieniędzy na inwestycje, a potrzebowaliśmy około dwudziestu tysięcy. I okazało się, że możemy dostać dotację z Urzędu Pracy.
Proces wypełniania biznesplanu, to było dla mnie fascynujące doświadczenie, bo rzeczywiście musiałam znaleźć wtedy wiele odpowiedzi na różne pytania.
Chciałam ten biznesplan napisać tak, żeby po pierwsze przeszedł i żebyśmy dostali tę kasę, ale też po drugie, żebym dobrze wiedziała, co chcę zrobić, z kim, co im sprzedam i jaka jest konkurencja.
Dużo czasu poświęciłam też wtedy na analizowanie tak zwanej konkurencji, choć teraz myślę, że to nie jest konkurencja. Patrzyłam na to, kto się zajmuje Ajurwedą, co proponuje i jak. Miałam taką całą listę długą blogów i stron. Patrzyłam na to, co mi się podoba i na to, co mi się nie podoba i co mogłabym zaproponować.
Jak planuję tydzień pracy i finanse? Do planowania finansów od niedawna używam Excela. Od niedawna, dlatego że przez całe lata miałam po prostu traumę z Excelem. Strasznie źle mi się to kojarzyło. Jak widziałam Excel, to od razu czułam się niekompetentna, a mówiąc dosadnie – głupia.
Więc od niedawna wskutek powiedziałabym zaawansowanej pracy nad sobą i swoją świadomością finansową, polubiłam Excela i używam go do planowania finansów i domowych, i firmowych.
Natomiast wcześniej pisałam to po prostu w zeszycie. W tej chwili używam notatników Moleskin, bo po prostu kocham te notatniki i wypisuję sobie wszystkie zadania ciągiem.
Robię sobie taką długaśną listę “to do”, a na kolejnej stronie takie najważniejsze zadania. A potem rozpisuję sobie to na cztery lub pięć dni pracy.
Nie upycham tych wszystkich zadań na cztery dni, tylko zastanawiam się, co zrobię i co jest dla mnie najważniejsze w danym dniu. Takie podejście do sprawy pomaga mi ustalać priorytety na każdy dzień mojej pracy.
Czy mam kogoś, kto pomaga mi z księgowością? Od niedawna tak, ale przez cały czas, od początku działalności, korzystałam z programu ifirma.pl. Zanim zaczęłam z niego korzystać to przeszłam krótkie, trwające koło dwóch godzin, szkolenie z księgową, na którym zapytałam ją dosłownie o wszystko, o co chciałam zapytać. Po to, żebym czuła się kompetentna prowadząc księgowość.
Jakie umiejętności polecałabyś doszkolić przed otwarciem swojego biznesu? Analizę rynku i mówienie językiem klienta. To bardzo ważne, żebyś wiedziała, kto jest na rynku, co robi, co już jest i działa, a co możesz zaproponować w swoim wydaniu. Albo czego nie ma, co nie działa, a czego ludzie potrzebują i Ty możesz to zaproponować.
Ważna jest też rozmowa z klientami i słuchanie tego, czego chcą. W takim tańcu pomiędzy ich potrzebami a Twoimi mocnymi stronami. Proponowanie rozwiązań, które będą dla nich jasne, czytelne i zrozumiałe. To chyba najprościej.
No i, oczywiście, potrzebujesz też mieć całą masę innych umiejętności. A do tego taką mniej oczywistą umiejętnością, która się przydaje jest umiejętność bycia offline i odpoczywania od myślenia o pracy.
Bardzo się cieszę, tak ładnie napisałaś, bo uważam, że rzeczywiście sporo udało mi się osiągnąć.
Jest to rezultatem bardzo wielu różnych kursów i szkoleń, ale powiem Ci szczerze, że najwięcej zrobiłam pracując indywidualnie z coachami i mentorami na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
Dużo uczę się z kursów online, przede wszystkim zagranicznych – z różnych powodów podoba mi się to najbardziej. Ale są to kursy, które wymagają dużej dyscypliny. Jeśli jesteś tego rodzaju osobą, to świetnie ci się to sprawdzi.
Jeśli nie, to polecam Ci jednak sesje jeden na jeden. Takie, w których można porozmawiać i jest trochę tego wsparcia. Tego zbalansowania Vaty, która hula, zwłaszcza jak się robi coś nowego.
Także dla mnie największą inwestycją do tej pory w biznesie były sesje jeden na jeden. To droga rzecz, ale przynosiły rewelacyjne zwroty.
Kilkoma. Bardzo inspiruję się Marie Forleo, brałam udział w jej rocznym kursie.
Ostatnio uczę się od Sigrun, to coachka z Islandii.
Bardzo lubię Dereka Halperna z Social Triggers.
Z takich ajurwedyjskich postaci oczywiście Deepak Chopra, który jest świetnym nauczycielem i genialnym biznesmenem.
Cate Stillman zajmująca się Ajurwedą i bardzo pięknie przekuwająca swój biznes na najnowsze trendy z biznesu online. Lubię bardzo Jeffa Walkera, który opowiada o metodzie promowania kursów online.
Na polskim gruncie od czasu do czasu słucham Pani Swojego Czasu, dużo się nauczyłam od niej na początku, w planowaniu i gospodarowaniu czasem.
Ariadnę Wiczling też bardzo lubię i kiedyś, gdy publikowała regularnie podcasty i chętnie jej słuchałam.
Widzisz, przede wszystkim są to osoby, które są związane z biznesem online. Są też takie osoby, których absolutnie nie trawię. Ogólnie wyznaję zasadę, że mniej znaczy więcej i tak to, co wymieniłam, to jest całkiem sporo. I jeśli już jestem w jakiejś grupie związanej z jakimś tam właśnie mentorem biznesowym to jestem w jednej, a nie w dziesięciu.
Na różne sposoby. O Vatę dbam tak, że dokańczam to, co rozpoczęłam. Czasem idzie mi to bardzo opornie. Łatwo jest pojawić się na webinarze i przez godzinę odpowiadać, ale trudniej jest pracować nad kursem przez cały, długi rok.
Staram się działać jak najbardziej zgodnie ze swoją filozofią kontinuum i być jak najbliżej na swoim kontinuum jednej rzeczy – czyli jeśli robię jedną rzecz, to nie robię innej. Nie stosuję tego dla całego dnia, bo to rzadko się zdarza, ale najczęściej jest tak, że pracuję blokami. Robię jeden kurs, robię przerwę, robię drugi, robię przerwę, odpowiadam na maile.
Dla swojej Vaty ćwiczę też jogę, często otwieram okno, robię sobie przerwy i dużo piję. Robię sobie przerwy od pracy. Jestem w stanie pojechać na dwa tygodnie na wakacje i kompletnie nic nie robić. Tylko tyle, ile muszę, żeby być na tych wakacjach.
Uczę się też delegować zadania. Od maja pracuję z asystentką i myślę, że delegowanie zadań idzie mi już lepiej niż wcześniej.
W tym też zawiera się odpowiedź na pytanie o balansowanie Pitty, bo tutaj znajdziesz dwie umiejętności. Z jednej strony jestem ja, która prosi o pomoc i ma zaufanie do tego, że ktoś inny zrobi coś. Może nie tak doskonale jakby zrobiła moja Pitta, ale zrobi i tym samym mnie odciąży. A druga to jest umiejętność jasnego mówienia o tym, co chcę, na kiedy chcę i jak to ma być wykonane. Także w ten sposób balansuję swoją Pittę.
Kapha jest często w żmudnych, nudnych zadaniach, które też miewam do wykonania i po prostu je robię. I czasem je robię, żeby poukładać, posortować, uporządkować. Są takie Kapha momenty w biznesie i to jest po prostu okej.
Czy udało ci się samej określić, jakim typem jesteś, na podstawie opisów w Internecie? Czy znasz kogoś, kogo mogłabyś polecić?
Absolutnie nie udało mi się samej. Próbowałam już nie raz i nic z tego nie wiedziałam, bo okazało się, że jestem dosyć nietuzinkowym typem wiosny z elementami jesieni.
Natomiast osoba, która robiła tę analizę kolorystyczną, bardzo szybko odkryła, które kolory mi służą. Przyniosła ze sobą próbnik materiałów, które przykładała mi do twarzy i było od razu widać, że tej czerwieni wyglądam super, a w tej czerwieni wyglądam bardzo źle.I w ten sposób ustaliła mój typ, ale co ważniejsze, dała mi próbki tych materiałów. Przez trzy lata chodziłam do sklepów z tymi próbnikami w ręku.
Zanim kupiłam jakiś materiał to sprawdzałam czy to jest ta tonacja, czy to jest ten brąz, czy to jest ta zieleń i czy to jest ten niebieski. W ten sposób zaczęłam nosić kolory, na które nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi, bo wydawało mi się, że są dla mnie nie twarzowe, a potem jak już się tego nauczyłam, to już nie potrzebowałam tego próbnika.
Korzystałam z pomocy bardzo fajnej dziewczyny z Krakowa, która nazywała się chyba Kinga Żurawska, o ile dobrze pamiętam. Musiałabym odszukać do niej kontakt.
Zrobiła mi tę konsultację – analizę kolorystyczną na żywo, razem z analizą sylwetki, która też była dla mnie zbawieniem. Od czasu analizy sylwetki przestałam kupować długie spódnice, bo taka była moda. Zresztą wtedy moja szafa liczyła pewnie ze sto pięćdziesiąt ubrań, a teraz to jest pewnie jedna ósma tego, co było. Natomiast chodzę właściwie we wszystkim. Wszystko kocham, jest ładnie dobrane i uszyte.
Korzystałam jeszcze później z coachingu stylu, z dziewczyną, która się nazywa Joanna Tor-Gazda. Miałam problem z tym, żeby schudnąć po urodzeniu Jagódki. Nie mogłam zrzucić wagi i wiedziałam też, że zaraz chcę być znowu w ciąży.
Miałam już wszystko to, co miałam już wcześniej dobrane i wystudiowane. I nagle po prostu te ołówkowe spódnice i bluzki z golfem poszły w odstawkę. Nie mogłam ich nosić, bo miałam małe dziecko, które pluło, rzygało i które karmiłam piersią.
Pamiętam, ja się spotkałam z Joasią kilka razy. Pierwsze spotkanie było o tym, jakie są moje potrzeby. Potem przesłała mi materiały z konkretnymi wzorami i fasonami, linkami, a potem spotkałyśmy się jeszcze raz.
Bardzo polecam Joasię, ale nie wiem czy dalej pracuje w ten sposób. Słyszałam, że napisała też na pewno jedną, a być może nawet dwie książki.
Testy kłamią albo mówiąc delikatnie – nie są zbyt wiarygodne. To, czy pokrywają się z prawdą to zazwyczaj szansa pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Nawet test, który zrobiłam dla moich klientów, też jest tylko testem, choć jest dobrze wyjaśniony.
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo po prostu Cię nie znam. Vata może tyć z bardzo różnych powodów. Może mieć w sobie element Kaphy lub może być pod wpływem czynników podnoszących Kaphę. Może np. faszerować się cukrem, który przestaje jej organizm już przetwarzać, przez co zaczyna odkładać w ciele w postaci nadwagi.
Zaburzenia Vaty.
Odpowiedziałabym sobie na pytanie, co dodaje mi energii, a co odbiera mi energię.
A potem zastanowiłabym się jak mieć więcej w życiu tego, co dodaje mi energii i mniej tego, co mi tę energię odbiera.
Bo z jednej strony, gdy się nie mówi tego, co się czuje, wiadomo, ciało i umysł cierpią, a gdy wyrazisz siebie, a otoczenie jest nieprzychylne, to i tak kończy się to stresem Czy można wyjść z tego błędnego koła?
Tak. Można wyjść z tego błędnego koła. Budując poczucie bezpieczeństwa i miłości do siebie. Wspierania siebie i miłości, która płynie.
Na początek poszukałabym w poczuciu i w relacjach z mamą, która daje miłość, uczy jak być kochaną i jak kochać. Potem w relacji z tatą, który uczy bezpieczeństwa w świecie i, jak mówi Bert Hellinger, uczy jak w tym świecie się poruszać.
Zdecydowanie dużo tutaj da się zrobić. Wiem, że najtrudniejsze są rzeczy proste, ale to jest najsensowniejsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy.
Tak, może pomóc. To w jaki sposób zależy od tego, na jakie zaburzenia cierpisz. Mam cały kurs na ten temat zatytułowany “Zdrowa tarczyca z Ajurwedą”, w którym jest bardzo dużo rzeczy, które mogą podnieść jakość życia i wyrównać zaburzenia hormonalne związane z tarczycą.
Mogłabym odpowiedzieć przewrotnie tak jak odpowiadałam, kiedy nas wszyscy pytali czemu przeprowadziliśmy się do Wrocławia: A dlaczego nie?
Ale odpowiem Ci szczerze – po prostu moje serce wybrało Ajurwedę. Próbowałam nie raz z medycyną chińską często na ten temat rozmawiam z ludźmi, byłam na kilku wykładach świetnych lekarzy medycyny chińskiej i zdarza się, że korzystam z pomocy lekarza medycyny chińskiej, ale nie mam do tego serca.
Serce mam do Ajurwedy. Po prostu moje serce wybrało to.
Nie ma takiej książki. Na temat psychologii arjuwedyjskiej jeszcze taka książka nie powstała. Teraz pojawiła się polska wersja książki „Ajurweda i umysł”. Nie widziałam jeszcze polskiej wersji, ale anglojęzyczna wersja jest bardzo trudna do zrozumienia.
Pamiętam ogromny wysiłek, z jakim czytałam tą książkę, a jestem już trochę zaprawiona w filozofii Ajurwedy i jogi. Także to jest dostępne, ale tego bym Ci nie poleciła.
Polecam ci oczywiście wpisy na blogu na temat psychologii ajurwedyjskiej. Jeśli miałabym Ci polecić którąś z ksiażek, to nie ajurwedyjską, ale napisaną bardzo w duchu Ajurwedy – „Umysł silniejszy od medycyny” Lisy Rankin.
Dużo się da zrobić. Akurat dobrze znam ten temat, bo moja siostra chorowała na tę chorobę i konsultowałam jej przypadek z doktor Shivani. To temat na indywidualną konsultację.
Przydaje się czasem pomoc dietetyka razem z konsultacjami, bo tu chodzi o dietę specjalistyczną. Są dobre zioła ajurwedyjskie, które pomagają złagodzić objawy i duża praca do zrobienia, szczególnie ze stłumioną złością.
Oczyszczanie i Panchakarma to są dwie różne rzeczy. Oczyszczanie w domu opierające się na Panchakarmie i pozwalające wykorzystać wszystkie sposoby przygotowania do Panchakarmy, a potem jedną, ewentualnie dwie terapie panchakarmowe, da się zrobić w domu.
Natomiast jeśli chcesz przejść pełną Panchakarmę, czyli przygotowanie i pięć procesów leczniczych, to tego się w domu zrobić nie da.
To zależy, jakie zioła. Odpowiadam na te pytania w kursie Oczyszczanie z ajurwedą bardzo dokładnie, ale teraz mogę Ci powiedzieć, że większość ziół w Ajurwedzie stosuje się przez trzy miesiące, a czasem przez sześć miesięcy.
Miesięczna kuracja jest trochę bez sensu, bo działanie ziół kumuluje się w czasie. Im dłużej je przyjmujesz, tym lepiej działają.