„Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu…” śpiewał Kazik. Z Ajurwedą jest podobnie. Kiedy zaczniesz poznawać jej wskazania, żyć nią na co dzień, szybko przekonasz się, że tak naprawdę jest drogą, która od zawsze była w Tobie. Że jest z Tobą bardzo spójna i realizacja jej zaleceń przychodzi Ci bardzo naturalnie. Doświadczyła tego Anna, której historię przybliżam Ci w kolejnej odsłonie cyklu „Historie przemian z Ajurwedą”.
Moje życie Ajurwedą rozpoczęło się rok temu, a więc stosunkowo niedawno. Czy przez ten rok problemy dnia codziennego zniknęły? Nie.
Dalej jestem w średnim wieku.
Wciąż miewam dni, że się sobie nie podobam.
Mąż też czasem mnie denerwuje.
Zdrowy obiad dalej sam nie chce się ugotować.
Tak było rok temu i tak jest nadal.
Zmienił się jednak – i to bardzo – mój system postrzegania tych sytuacji, reagowania na nie. Zmienił się mój punkt odniesienia w życiu.
Odnalazłam Ajurwedę (albo ona znalazła mnie). Zobaczyłam, że Ajurweda jest spójna ze mną i moimi wartościami.
Nagle to, co intuicyjnie czułam od dawna, nabrało realnych kształtów. Wreszcie poznałam siebie.
To dla mnie bardzo duża wartość.
Od dawna próbowałam zrozumieć to, jaka jestem. Sprawdzałam, robiłam różne testy. Niby coś się zgadzało, ale co dalej z tym zrobić? Jak to wdrożyć? Tu przeważnie trop się urywał.
Całkiem niedawno polubiłam siebie, swoje mocne strony, jak perfekcjonizm i odpowiedzialność, oraz zaakceptowałam te słabsze, jak potrzebę kontroli i analizowanie.
Teraz już wiem, że mogę je wykorzystywać tak, żeby służyły mnie i innym. Przestałam zastanawiać się, czy to, co jest promowane jako zdrowe mi służy, co mam jeść, czy woda z cytryną rano mi pomoże, czy niekoniecznie.
Znam siebie i wiem, jaka żywność mnie wspiera, a jakiej lepiej żebym unikała. Jeśli już sięgam po coś niekoniecznie dobrego dla mnie, to bez wyrzutów sumienia.
Ajurweda jest dla mnie zbiorem wskazówek, zaleceń, a nie nakazów i zakazów. To te cechy, oprócz prostoty, urzekły mnie w Ajurwedzie rok temu.
Dałam sobie prawo do decydowania o sobie i obserwowania efektów tych decyzji. Wiem, że mam też prawo popełniać błędy i wyciągać wnioski.
Nie zawsze musi być perfekcyjnie. Czasami warto odpuścić, oddać się i zaufać Sile Wyższej. Niby wcześniej też to wiedziałam, ale wiedzieć a stosować, to dwie zupełnie inna sprawy.
Kiedyś mocno skupiałam się na dbaniu o ciało. Teraz rozumiem, że ciało jest ważne, ale są też myśli, emocje i moja duchowość. Wreszcie rozumiem też, że te wszystkie czynniki mają wpływ na moje zdrowie, samopoczucie i radość życia.
One się nie wykluczają, ale uzupełniają.
Samo dbanie o ciało to za mało. Ja, odkąd pamiętam osoba mocno analityczna, logiczna, szukająca, sprawdzająca, której trudno czemuś lub komuś zaufać, po przeczytaniu „przypadkowego” artykułu Marysi, poczułam Ajurwedę sercem, pomimo że nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Nawet nie bardzo umiałam tę nazwę zapamiętać.
Chciałam więcej. Zaczęło mi się to układać, być dla mnie spójne. Poczułam, że to moje.
Poczułam sercem i to był początek mojej drogi z Ajurwedą.
Nagły i niespodziewany, ale bardzo ciekawy i inspirujący.