Zapraszam Cię do obejrzenia i wysłuchania mojej rozmowy z Ewą Szydłowską, która zajmuje się pracą z ciałem i Ajurwedą. Prowadzi warsztaty tworzenia kosmetyków naturalnych i bloga Ajurweda dla Piękna
Dzień dobry, witam was bardzo serdecznie. Witam Cię Ewa i dziękuję że przyjęłaś zaproszenie.
Dzięki Marysiu, witam wszystkich.
Spotykamy się dzisiaj w przeddzień Dnia Kobiet bo w tym momencie, w którym nagrywamy jest 7 marca, czwartek po to, żeby porozmawiać o pięknie, o skórze z perspektywy ajurwedy. Ewa, pomyślałam, że jesteś najlepszą osobą jaką znam z którą mogę porozmawiać na ten temat. Przedstaw się proszę tym osobom które cię widzą po raz pierwszy. Kim jesteś, czym się zajmujesz, co cię sprowadza do Ajurwedy.
Dzięki Marysiu. Ja w ogóle się bardzo cieszę że możemy się spotkać. Że mogę porozmawiać o Ajurwedzie i o tym, czym się zajmuję właśnie w takim gronie osób, które wiedzą coś o Ajurwedzie. Nie musimy was przekonywać że to jest świetne, że warto w to wchodzić. Warto korzystać, czerpać pełnymi garściami. A dzisiaj przytoczymy stricte temat pielęgnacji ciała, na tym się skoncentrujemy. Jestem masażystką, zajmuję się masażami azjatyckimi, specjalizuję się w masażu tajskim Muadbora, ale też zajmuję się masażami ajurwedyjskimi i Ajurwedą, tak mogę już teraz o sobie mówić ponieważ jestem świeżo upieczoną szczęśliwą i zadowoloną absolwentką kursu Marysi “ Wprowadzenie do Ajurwedy”, który właśnie się zakończył a teraz zaczął się nowy nabór w zmienionej formule “ Szkoła Ajurwedy”. Prowadzę bloga poświęconego naturalnej pielęgnacji ciała inspirowanej Ajurwedą, tym, czego Ajurweda naucza o naturalnej pielęgnacji ciała.
Jak to się stało Ewa, że taki temat cię zainteresował? Ajurweda jest ogromna, można się zająć różnymi tematami. Czemu ty się zajmujesz zdrowiem i pielęgnacją skóry.
Po pierwsze z racji mojego zawodu, ciało czyli temat pielęgnacji ciała jest mi bliski. Ale też do Ajurwedy zaprowadziły mnie dawno temu problemy ze skórą właśnie. Kiedyś nie byłam masażystką, zajmowałam się zupełnie czymś innym, prowadziłam bardzo stresujący tryb życia, miałam bardzo stresującą pracę, zarządzałam zespołem ludzi, byłam urzędnikiem, pracowałam w agencji rządowej na kierowniczym stanowisku i to się odbiło na zdrowiu w ten sposób, że zaczęłam mieć problemy ze skórą.
Ja jeszcze wtedy nie wiedziałam tego co Ajurweda mówi o skórze i o stanie naszego ciała. Wydawało mi się, że jak mam problemy ze skórą to to jest problem ze skórą i trzeba sobie ze skórą poradzić. Ponieważ były to problemy typu alergie kontaktowe na detergenty, więc na płyny do naczyń, środki czystości, proszki do prania, kosmetyki drogeryjne, miałam na to uczulenie czy na twarzy czy na dłoniach. Zaczęłam poszukiwać.
Skoro nie mogę niczego używać to jest coś takiego jak kosmetyki naturalne. Zaczęłam się tym interesować. Szybko zauważyłam, że można to robić samemu w domu i to jest proste. Wystarczy opanować podstawy, czego teraz uczę na warsztatach. Jak się wkręciłam w kosmetyki naturalne, zaczęłam dbać o skórę. Przyszła jakaś tam ulga ale nie na długo. Za chwilę te alergie znowu wróciły. Wtedy już praktykowałam jogę i myślę, że to dzięki jodze nie miałam jakiegoś większego załamania zdrowotnego tylko zatrzymało się na tym etapie. Joga zaprowadziła mnie do Ajurwedy.
W Ajurwedzie mowa jest wprost o tym, że skóra to tak naprawdę problemy z wątrobą. Jak zaczęłam wdrażać różne ajurwedyjskie remedia, zrobiłam sobie oczyszczanie wątroby. Stan skóry się poprawił. Ale jak już weszłam w te nisze, w te kosmetyki naturalne i w tę pielęgnację ciała naturalną, na tyle mnie to zakręciło, że pomyślałam sobie, że mogę to łączyć. Jestem na takiej drodze, na której nie ma już odwrotu, ja już nie wrócę do kosmetyków drogeryjnych czy jakichkolwiek innych. Nauczyłam się, jak pielęgnować ciało tak właśnie zupełnie domowymi środkami, już nawet nie produkując własne kremy, ale zaglądając do kuchni, otwierając szafki kuchenne. Bo tak to dosłownie wygląda, otwieram szafkę kuchenną i patrzę co ja tam mam. Więc oleje różnego rodzaju czy sezamowy czy słonecznikowy, gorczycowy, kokosowy, itd. Są mąki, przede wszystkim mąka besa moja ulubiona, czy mąka z ciecierzycy, owsiana. Mleko, jego przetwory, masło klarowane, jogurt, miód, cukier również. Cała gama ziół czyli cynamon, goździki, imbir, itd. Przecież wszystko mam w zasięgu ręki, nie kosztuje to wiele, mogę to wykorzystywać do pielęgnacji ciała. Ja uznałam, że skoro pomogłam sobie i to tak fajnie na mnie działa to warto dzielić się tą wiedzą z innymi. Tak to mniej więcej wyglądało w skrócie.
Jak się nazywa twój blog? Przypomnij proszę.
Blog nazywa się Ajurweda dla piękna. Tylko on od paru dni nie jest na domenie Ajurweda dla piękna, tylko jest podłączony w moją stronę internetową Ewa Szydłowska.
Ewaszydłowska.pl i Ajurweda dla piękna to jest ten blog, na którym piszesz o tym wszystkim, o czym mówisz. Chciałabym podkreślić dwie rzeczy które powiedziałaś zanim zanurkujemy do tych szafek kuchennych. Pierwsza to to że zdrowie skóry jest odzwierciedleniem zdrowia skóry wątroby, zdrowia całego ciała. Ja bym jeszcze dodała, że zdrowia jelit również. Więc każda poważna pielęgnacja skóry powinna się zaczynać od oczyszczania, oczyszczania wątroby, jelit, od uporządkowania wnętrza ciała bo to właśnie skóra odzwierciedla, to jest ten pierwszy etap.
Dziś nie będziemy rozmawiać o tym pierwszym etapie, będą ku temu pewnie jeszcze inne okazje, zresztą jest cały kurs na ten temat, który niedługo będę prowadzić Oczyszczanie z Ajurwedą. A ten drugi aspekt który mi się bardzo spodobał to jest to, co powiedziałaś, że niekoniecznie teraz kiedy już ktoś odrzuca kosmetyki drogeryjne musi od razu nurkować w świat kosmetyków naturalnych, które często są dosyć drogie i niejednokrotnie mam takie doświadczenie dosyć uzależniające dla skóry na zasadzie póki stosuję to jest dobrze jak przestaję to jest gorzej niż było.
I ciekawi mnie twój sposób, który jest mi bardzo bliski od zawsze czyli zrób to samodzielnie, zobacz co masz wokół siebie i jak z tego możesz zmontować, stworzyć swoje kosmetyki do pielęgnacji skóry. I to bym cię chciała podpytać bo to jest takie od razu do wykorzystania dla dziewczyn, które nas słuchają, bo każda z nas ma kuchnię a w kuchni różne rzeczy mniej lub bardziej zakręcone w zależności od tego jak ta kuchnia wygląda. Mogłabyś powiedzieć Ewa czy są jakieś etapy w pielęgnowaniu skóry? Bo wiem, że czasem się mówi o tym, że coś trzeba zrobić, potem coś jeszcze. Zanim przejdziemy do konkretnych receptur, jak się do tego zabrać. Wstaję rano, dzień dobry mówię sobie w lustrze i jakie są moje pierwsze ruchy z pielęgnacją skóry?
Więc najpierw jak Ajurweda mówi: oczyszczamy jamę ustną. Ja robię własną pastę do zębów. Na blogu można znaleźć recepturę, ona jest bardzo prosta, bo opiera się na naparze z ziół, których używamy do pielęgnacji ust typu szałwia, rumianek, goździk, imbir, cokolwiek, co jest antyseptyczne i dezynfekujące. Można też podpatrzeć składy past naturalnych do zębów i na jakich ziołach one się opierają i zrobić sobie napar, zmieszać to z odrobiną gliceryny, czerwoną, białą, zieloną glinką, które są bez problemu dostępne w sklepach, nawet w Rossmanie. To się dodaje do takiej mikstury i nakładamy to na szczoteczkę.
Ewentualnie można zrobić pastę ziołową taką typową ajurwedyjską czyli z proszków ziołowych: zmielony goździk, zmielony imbir. To też nakładamy na wilgotną szczoteczkę i szorujemy. W wariancie ekstremalnym, który kiedyś stosowałam, kupujemy meswak, taki patyk, któremu obcinamy końcówkę mniej więcej centymetrową i robi się coś w rodzaju szczoteczki do zębów i po prostu szorujemy zęby ruchami takimi poziomo – pionowymi i to jest naturalne. Tam nie ma żadnych dodatków, niczego. Ja w ogóle, zanim się zagłębimy w receptury, chciałabym powiedzieć o jednej rzeczy bardzo istotnej może, od której powinnyśmy w ogóle wyjść w tej rozmowie. Według Ajurwedy zasadniczy koncept naturalnej pielęgnacji ciała to jest to, że kładziemy nacisk na to, żeby nie nakładać na ciało niczego, czego nie włożyłybyśmy do ust. Wydaje się to bardzo radykalne, ortodoksyjne bardzo. Jejku to tu teraz nagle odrzucam wszystko… radykalne to jest tylko do pewnego momentu, do momentu, kiedy nie rozumiemy tak naprawdę. Kiedy nam się wydaje, że to jest pusty slogan, ale jeśli zrozumiemy ten koncept, co za nim stoi, jakie przekonanie, to staje się to naturalne, zupełnie normalne.
Chodzi o to, że skóra jest narządem o bardzo wysokim stopniu przepuszczalności, co zresztą wykorzystuje się bardzo intensywnie przy masażach ajurwedyjskich. Przy masażach wykorzystujemy oleje ziołowe więc podajemy przez skórę zioła do ciała. Zaraz pod skórą są kapilary, czyli naczynia włosowate, które są częścią krwiobiegu więc to, co nałożymy na skórę, przeniknie, natychmiast dostaje się do krwiobiegu i rozchodzi się w sekundach po naszym organizmie do wątroby, do płuc, do każdej komórki ciała. To nie jest tak, że jak nałożymy jakiś kosmetyk na skórę to on się wchłonie i zdematerializuje się w postaci pięknej skóry.
Każdy kosmetyk się wchłania w naszą skórę, poprzez skórę, w nasze ciało, i każdą komórkę naszego ciała i też do wątroby, dlatego wątroba musi sobie poradzić ewentualnie z tymi rzeczami, które w tym kosmetyku są, może nawet nie toksyczne, ale trudne do przerobienia. Jakieś wypełniacze, czy środki konsystencjotwórcze, które się wykorzystuje w kosmetykach, które nie pielęgnują ale nadają kosmetykowi odpowiednią strukturę, zapach też. To wszystko wątroba nasza musi przetworzyć. Więc, jak popatrzymy na to – nie nakładaj na ciało tego, czego nie włożyłabyś do ust. Od tej strony to się wcale nie wydaje już takie radykalne. Po tej długiej dygresji…
Długiej ale podstawowej jak powiedziałaś. Pamiętam na studiach, kiedy jeszcze poznawałam Ajurwedę, to moja przyjaciółka pochodząca z Serbii mówiła zawsze tak „skóra jest największym organem ciała”. Ona miała małe pojęcia o Ajurwedzie, ale bardzo duże pojęcia o naturalnym sposobie życia i mówiła to z takim przekonaniem, że niebo jest niebieskie a słońce świeci w ciągu dnia a księżyc w nocy. Skóra jest największym organem ciała. I dla mnie to było na początku takie mhmmm co ona ma dokładnie na myśli a to jest właśnie to, o czym właśnie powiedziałaś. To jest nasz organ, który jest organem bardzo wystawionym na działanie świata zewnętrznego bo non stop w kontakcie z różnymi rzeczami, które nas otaczają i takimi jak plastik, drewno, powietrze ale też z tym, co dotyka skóry bezpośrednio w ubraniu czy w rzeczach właśnie, o których możemy zdecydować sami. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, jeśli chodzi o nasze otoczenie, albo mamy relatywnie mały wpływ np. powietrze. Ale mogę wpłynąć na to czy posmaruję się tym czy tamtym czy w ogóle niczym. No wracajmy. Mówiłaś o paście do zębów, mówiłaś o tym że dokładny przepis jest na twoim blogu na te różne specyfiki.
Tak, ale to jest bardzo prosty przepis. Naprawdę wystarczy, tak jak mamy ciasto, mamy określone składniki, recepturę, odważamy sobie czy odmierzamy łyżeczkami. Tak samo robimy tutaj, odważamy składniki, mieszamy, w 5 minut mamy gotowy nasz własny kosmetyk. To jest fajne bo mamy absolutną kontrolę nad tym co w tym kosmetyku jest. Nie musimy iść do sklepu i tam często stoimy przed półką pełną nawet naturalnych kosmetyków. Ale patrzymy na skład, ojej tutaj coś jest napisane po łacinie, coś podejrzanego, czy to mi służy czy nie i googlujemy. Stoimy z telefonem i zastanawiamy się. A tutaj odpada ten etap główkowania bo wiemy że dajemy tutaj glinkę, dajemy napar ziołowy, troszeczkę olejków eterycznych. Nic z tego nas nie zabije. Czyli to wszystko jest zdrowe i mamy tutaj naprawdę pełną kontrolę nad tym, co podajemy swojemu ciału.
A co z pielęgnacją twarzy bo tutaj najczęściej dziewczyny pytają. Bo zobacz, jak sobie tak teraz siedzimy i ktoś nas widzi po raz pierwszy w życiu to na co patrzy? Nie tak bardzo na nasze zęby, bardziej na twarze, oczy, nos, policzki. Jakie masz tutaj fajne sposoby, porady dotyczące pielęgnacji? Może zacznijmy od tej porannej na dzień dobry.
Ja bardzo często, praktycznie codziennie robię masaż twarzy rano. To jest jeden z podstawowych elementów dbania o ciało. Masaż olejem. Czy twarzy, czy całego ciała przy okazji. To zajmuje parę minut. To nie chodzi o to, żeby to był masaż profesjonalny, jakiś liftingujący, że mamy stać przed tym lustrem, uczyć się jakichś technik. Ajurweda rozróżnia dwa rodzaje masażu. Masaż profesjonalny, który jest nakierunkowany na określony cel i masaż ten codzienny, domowy, który jest elementem Dinacharya, czyli takiego naszego codziennego rytmu dnia.
Więc jeśli robimy masaż ciała jak zaleca Ajurweda codziennie, to czemu nie poszerzyć tego na twarz. Kilkuminutowy, naprawdę krótki masaż. Ten masaż zalecam olejem dobranym do skóry odpowiednio, czyli dla osób, które mają suchą skórę raczej olej sezamowy, dla osób które mają skórę wrażliwą, skłonną do podrażnień coś, co będzie tę skórę troszeczkę wygładzać. Olej kokosowy albo słonecznikowy bardziej delikatniejszy. Dla osób, które mają tłustą skórę, albo taką, która nie wymaga jakiejś specjalnej pielęgnacji, bo są tacy ludzie, którzy mają taką piękną kapha skórę jasną, bez problemów i ta skóra nie wymaga jakichś, nie wiadomo jakich zabiegów, nawet nie potrzebuje.
Też ważne jest w pielęgnacji to, żeby nie przepielęgnować tej skóry, żeby nie podać jej za dużo, żeby nie przesadzić w drugą stronę. Zauważyłam, że przy pielęgnacji ciała czy twarzy wiele dziewczyn ma taką tendencję do przepielęgnowywania. Skórę trzeba obserwować, patrzeć jak ona reaguje, jakie są warunki pogodowe, czy jest słońce czy jest deszcz, czy jest chłodno, czy zimno i odpowiednio reagować z pielęgnacją. Tak jak z odżywianiem. Odżywiamy się sezonowo i też sezonowo powinniśmy skórę pielęgnować. Wiadomo, że zimą potrzebuje więcej uwagi ze względu na to że się przesusza, latem z kolei może się przetłuszczać troszeczkę więc ta pielęgnacja powinna być lżejsza, nastawiona bardziej na oczyszczanie. Zimą bardziej na nawilżanie czy natłuszczanie. Wracając…przepraszam, ale jestem mistrzynią dygresji.
W porządku, to wszystko bardzo ciekawe. Rzeczywiście bardzo mi się podoba to, jak powiedziałaś, że tak, jak odżywiamy się sezonowo tak i naszą skórę możemy odżywiać sezonowo. Jeśli zaraz tutaj dojdziemy do jakiejś receptury, to ona będzie recepturą dajmy na to na zimę. A jak będzie lato też będzie inaczej. Jeśli letni dzień będzie zimny to też będzie inaczej bo to nie tylko pora roku się liczy ale też warunki atmosferyczne w tej porze roku. To, co najbardziej dociera do mnie z tej części, to taka uważność, że jestem w kontakcie ze swoją skórą, obserwuję jak ona reaguje na to, co z nią robię i w zależności od jej reakcji decyduję, czy potrzebuję czegoś więcej, czy może dla odmiany czegoś mniej.
Dokładnie. Tutaj też często wpadamy w taką pułapkę, że naczytamy się w internetach że jest jakiś super fantastyczny olej z pestek jakiegoś wymyślnego owocu, z pestek amli dajmy na to i jest to odkrycie kosmetyczne i wszyscy się na niego rzucamy, bo ma antyoksydanty, coś tam, coś tam. Zaczynamy używać i pojawiają się takie krosteczki drobne na twarzy, ale znowu czytamy w internetach, tak bo to faza przejściowa zwłaszcza, jeśli ktoś się przestawia na pielęgnację olejami. To jest normalne, bo skóra się oczyszcza. Jeśli skóra reaguje w ten sposób to znaczy że protestuje, nie idźmy w tę stronę.
Bardzo często zauważam te pułapeczki pielęgnacyjne. Ktoś nam coś mówi, my to kupujemy. Podobnie jak z różnymi dietami, z odżywianiem. Bierzemy to za pewnik, bo ktoś tak napisał, bo naukowcy udowodnili. A tutaj słowem kluczem jest słowo uważność, przyglądanie się swojej skórze. Bo to, co jest dobre dla kogoś, nie musi być wcale dobre dla mnie i odwrotnie. Warto o tym pamiętać, warto obserwować tę skórę. Ona naprawdę będzie podpowiadać, kiedy potrzebuje bardziej intensywnej pielęgnacji a kiedy można sobie odpuścić. Ja mam np. takie dni, że na wieczór nie nakładam kremów czy olejów żadnych na twarz. Po prostu. Widzę, że moja skóra nie potrzebuje tego na dany dzień, że nawet chciałaby troszeczkę odetchnąć. Tylko przetrę ją jakimś naparem ziołowym, tonikiem i kładę się bez ciężkiego kremu na noc. I rano wstaję i jest ok, wcale nie jest jakaś wysuszona. Może potrzebuje takiego odetchniecia. Na to trzeba bardzo zwracać uwagę, bardzo obserwować. Dlatego słowem klucz jest właśnie uważność. Bo robimy to dla siebie przecież.
A powiedz, Ewa trochę o sposobach na oczyszczanie skóry. Bo ja już od wielu lat nie korzystam z takich preparatów. Ale powiem taką ciekawostkę; jak byłam 17-latką i dostawałam tam kieszonkowego ok 20 zł to 17 zł z tego wydawałam na kosmetyki z Avonu. Mając 17 lat kupowałam te wszystkie maseczki typu peel-off, jakieś tam oczyszczacze do porów, jakieś kremy, no po prostu cuda na kiju, wszystko co te pięknie przygotowane katalogi chciały mi wcisnąć, to ja byłam gotowa, żeby te swoje cenne pieniądze wydać na te rzeczy i pamiętam z tego okresu takie bardzo agresywne środki do czyszczenia skóry. Czasem jak zerknę na te półki w drogerii to widzę że one dalej są i dalej pewnie spora rzesza klientek, które są przekonane, że właśnie tymi różnymi trzeba skórę oczyszczać. A jeśli ktoś nabrał przekonania, że one są zbyt agresywne, to czym można tę skórę odświeżyć i co być radziła, czy rano też, czy tylko wieczorem, jak dobrać jak stworzyć taki swój sposób domowy na oczyszczanie skóry.
Ogólnie nie ma uniwersalnego sposobu. Każda skóra jest inna, każdy jest inny. W różnych momentach życia się znajdujemy, różne są pory roku, więc to trzeba obserwować i wyczuć. Ja bym chciała się przede wszystkim podzielić kwestią demakijażu. Może zacznijmy od tego wieczornego, bo to, jak wieczorem potraktujemy skórę będzie rzutowało na to, jak ona będzie rano wyglądała. Po całym dniu ten makijaż, który z reguły… ja jestem zwolenniczką makijażu mineralnego, który jest pozbawiony sylikonów, utrwalaczy. On może jest mniej trwały, ale wcale nie znaczy, że gorzej kryje. Jeśli chodzi o pudry czy podkłady mineralne, cienie do powiek mineralne, sypkie albo sprasowane. Jako ciekawostkę powiem, że dziewczyny nie wiedzą, że są sklepy, gdzie można kupować półprodukty, barwniki w różnych kolorach tęczy i mieszać indywidualne spersonalizowane cienie do powiek i robić podkłady czy pudry z minerałów, które dokładnie odpowiadają kolorowi naszej cery. Ale nie o tym… straciłam wątek.
Mówiłaś o kosmetykach mineralnych, czy tutaj jakąś firmę masz konkretną, którą mogłabyś polecić ?
Jest kilka firm na rynku. Z polskich chyba Anabel Minerals poleciłabym.
Mówiłyśmy o demakijażu bo rozumiem że makijaż też może być taki bardziej naturalny albo bardziej taki syntetyczny, chemiczny. Myślę że wiele kobiet jest w takiej sytuacji, w której ten makijaż jest wymagany, albo one same od siebie tego wymagają, albo wymaga tego otoczenie, w którym pracują. Pamiętam moją koleżankę, która jest stewardesą, która cały czas ma tipsy, bo częścią jej stroju są takie piękne czerwone wypielęgnowane paznokcie i czerwona szminka. To nie jest kwestia tego, że ona chce czy nie chce, tylko część jej pracy, część jej wizerunku, który tworzy. No i jak już kończy się ten dzień i ten wizerunek staje się trochę za ciężki dla skóry to jak się tego pozbyć.
Mój sposób na to jest taki, że ja przecieram, nakładam na twarz olej, z reguły sezamowy. To nic, że bazowym olejem dla mnie jest olej słonecznikowy, bo mam skórę Pitta skłonną do podrażnień tym bardziej, że lubię eksperymentować i wiecznie mam tę skórę podrażnioną. Więc do wieczornej pielęgnacji używam oleju sezamowego dlatego, że on jest taki cięższy, bardziej tłusty, zawiesisty. Nakładam go jakimś wacikiem kosmetycznym, przecieram, tyle ile się da zmywam, tutaj bardzo ładnie się tusz do rzęs zmywa. Jak mam wstępnie usunięty makijaż, potrzebuję usunąć olej z twarzy. Używam mąki z ciecierzycy, polecam mąkę besa czyli hinduską która jest dostępna w Polsce, ona jest delikatniejsza bo jest ze zmielonych łuskanych ziaren ciecierzycy. W sprzedaży jest też mąka, która jest z całych ziaren, ona jest zdecydowanie grubsza i nie jest tak przyjemna w kwestiach pielęgnacyjnych. Nasypuję jej sobie w zagłębienie dłoni i nakładam na twarz, ona się przykleja bo jest ten olej. Staram się pokryć bardzo uważnie każdy zakątek twarzy tam gdzie był olej i gdzie był wcześniej makijaż i zmywam gorącą wodą. I na to jeśli potrzebuję, to tonik, przeważnie woda różana, która się sprawdza przy każdym rodzaju cery a szczególnie przy cerze typu Pitta czyli tej wrażliwej, skłonnej do podrażnień.
Masz na myśli taką wodę którą można kupić gdzieś w sklepach indyjskim czy Rossmannie?
Może być taka a może być hydrolat, który jest dostępny w sklepach z półproduktami kosmetycznymi. Hydrolat różany to jest produkt uboczny w procesie produkcji olejków eterycznych. Czyli, jak zdestylujemy płatki różane z wodą, z parą unoszą się związki lotne, czyli olejek eteryczny, a pozostałe związki, które są takie wodne, to jest właśnie hydrolat. Tego można jak najbardziej używać bo tam są jeszcze resztki olejku eterycznego, którego się nie udało wydobyć z róży i to jest cenne i wartościowe, warto używać. W sklepach z półproduktami kosmetycznymi jest cała masa hydrolatów z tego wszystkiego z czego się produkuje olejki eteryczne. W dobrych sklepach te hydrolaty są bardzo dobrze opisane do jakiej cery, skóry się nadają.
Polecisz jakiś sklep taki? Po raz kolejny mówisz o tych półproduktach. Pewnie po drugiej stronie mamy różne osoby. Są takie, które by chciały gotowca, a są takie, które może będą chciały mieszać eksperymentować. Gdzie w internecie szukać takich sklepów?
Ja bardzo polecam sklep Zrób sobie krem. Ten sklep jest bardzo dobrze zaopatrzony, w dobrej jakości składniki, półprodukty i przede wszystkim bardzo dobrze opisane dla osób, które po raz pierwszy stykają się z takimi rzeczami. Ewentualnie drugi sklep Eko Spa. Z tych dwóch sklepów korzystam i korzystam z nich kupując półprodukty kosmetyczne czyli glinki, oleje przeróżne. Jeśli znudzi mi się olej sezamowy czy słonecznikowy a chciałabym czegoś bardziej wyrafinowanego np. z pestek granatu. Tam jest cała gama olei bardzo dobrze opisanych do jakiego rodzaju, do czego się nadają.
A czy jakieś pojemniczki też? Bo jak mówisz o tej mące z cieciorki to ja sobie pomyślałam o mojej łazience, dobrze, świetnie, chętnie, tylko daj mi jakiś pojemniczek na tę mąkę z cieciorki, żebym nie musiała biegać do kuchni po wielki słoik. Jakby to był jakiś gustowny szklany to byłoby mi łatwiej z tego korzystać.
Tak, w tych sklepach są również opakowania do samorobionych kosmetyków. Można tam zaopatrzyć się we wszystko, co jest nam potrzebne czy do robienia profesjonalnego kremu czy do robienia naprawdę takich prostych bazowych kosmetyków.
No to mamy oczyszczanie, tonizację, a potem co? Już mam odświeżoną skórę np. tym hydrolatem, róża damasceńska – ostatnio widziałam taki hydrolat. Ja uwielbiam ten zapach, więc to by do mnie przemówiło i co dalej.
No i krem. Ja jestem na takim etapie rozwoju, że robię sobie kremy sama.
Jesteś bardzo zaawansowana.
Tak, chociaż nie jest to takie trudne. Wystarczy żeby ktoś raz Ci pokazał. Największą trudnością jest zrobienie receptury czyli ustalenie, jakie to mają być składniki, żeby nam służyły, żeby nie był zbyt intensywny ten krem, żeby nas nie przepielęgnował, żeby tych składników nie było za dużo ale żeby też nie było za mało. A jeśli nie, to najprostszą rzeczą możliwą, jaką możemy zrobić to znowu wziąć nalać w zagłębienie dłoni tej wody różanej czy jakiegoś innego hydrolatu i 2-3 krople oleju. Wstępnie sobie mieszamy. Wiadomo, że to się nam nie połączy, woda z olejem najlepiej, ale na tę wilgotną od toniku skórę po prostu rozcieramy. To jest najszybszy krem. Tak naprawdę to jest krem, bo mamy dwa zasadnicze składniki, które są w każdym kremie – woda i olej. Tylko nie mamy tych dodatków typu witaminy. Możemy sobie, jeśli mamy domową apteczkę i mamy tam witaminę E, bierzemy kapsułkę, nakłuwamy, wyciskamy sobie zawartość. Witamina E jest przecież świetnym antyoksydantem i w większości kosmetyków jest. Przeciwstarzeniowo działa bardzo fajnie. I mamy już w 3 elementy, świetnie działający kosmetyk. Jest olej, woda i witamina E i zrobimy to w kilkanaście sekund i nakładamy to na twarz. Ważne, że na wilgotną skórę, bo często spotykam się z tym, że dziewczyny nakładają duże ilości oleju na twarz na suchą skórę i później narzekają, że pory się zapychają. Jeśli się robi to niewłaściwie, czyli duża ilość i na suchą skórę to nie będzie odpowiednie dla żadnej ze skór.
A co z pielęgnacją oczu i tych miejsc pod oczami? Jak diagnozujemy w Ajurwedzie, to diagnozujemy grubość skóry tej skóry pod oczami. I tu często dziewczyny są kłopotliwe miejsca, bo są ciemne bo są pomarszczone bo są troszkę zmęczone siedzeniem w nocy na Netflixie albo piciem kawy. Różne są historie w życiu albo po prostu ktoś ma małe dzieci tak jak ja. I czy tutaj masz jakiś sposób na pielęgnację tych bardziej wrażliwych części twarzy?
Najprostszy sposób jest taki, żeby nakładać tam… gdzie mam kości, gdzie zaczynają się te doły, oczodoły, tutaj bardzo często skóra jest wysuszona, tutaj w tych miejscach, gdzie się kurze łapki pojawiają i troszeczkę niżej po prostu nakładam tutaj więcej kremu czy oleju. Ale jest też bardzo fajny sposób, tylko to oczywiście bardzo ostrożnie – 1 kropelka oleju z róży rdzawej. Woda i dosłownie kropelka, nawet pół tego oleju i wklepać można w powieki również. Ostrożnie, bo to jest bardzo ciężki gęsty olej i można przepielęgnować skórę. To nie jest mój autorski sposób, wyczytałam go w książce „Ajurweda uroda” bardzo fajna książka, jedyna chyba w Polsce dostępna. Myślę, że warto od tej książki zacząć, jeśli chcemy się zagłębić. Ja sama chyba zresztą od tej książki zaczynałam. Chociaż moją ukochaną książką jest „Absolut beauty”.
Świetna książka i zresztą też rewelacyjna linia produktów. Czekam tylko, aż ktoś w Polsce zrobi coś podobnego. Ewa, ty zastanawiałaś się kiedyś nad taką ścieżką kariery?
Tak, to jest temat cały czas otwarty. Myślę że wkrótce.
Bo to się aż prosi żeby się zająć właśnie, ale nie kosmetykami, które są wątpliwe, tylko opakowane w jakieś ajurwedyjskie hasło, tylko te autentyczne w środku, rozumiejące skóre. Rozumieją, że skóra się odżywia, że jesteśmy inne, że ta sama skóra może różnie zachowywać się w ciągu roku. Ja bym z otwartymi ramionami przywitała taki sposób pielęgnacji. Bardzo bliskie jest mi to podejście Pratimy, która mówi o dbaniu o siebie i skórę. Jest to jakby jeszcze jeden element, w jakim możemy o siebie zadbać. To nie jest tak, że coś nałożymy na skórę i w jakiś magiczny sposób reszty nie trzeba robić. Nie trzeba się wysypiać, nie trzeba się odżywiać, nie trzeba się kochać, tylko skóra może być jak kropka nad i do tego wszystkiego co robimy w swoim życiu.
Właśnie korzystając z okazji, to jest ta ksiażka, o której rozmawiamy. Dr Pratima, na pewno hinduska z pochodzenia i jest też świetna książka Enchanting Beauty, przepięknie wydana, bardzo ładna kobieca ksiażka napisana przez 2 panie. Jedna z nich jest lekarką ajurwedyjską, druga zajmuje się kosmetyką pielęgnacją skóry. Tak, że 2 dobre pozycje w języku angielskim, a w języku polskim to, o czym mówiłaś „Ajurweda a uroda”. Wiem też że jest „Ajurweda i piękno” ale nie czytałam tej książk,i więc nie mam tutaj zdania na ten temat. No i oczywiście twój blog. Tak rozmarzyłam się na chwilę, lubie onlinowe rzeczy i zastanawiałam się, czy byłoby możliwe zrobienie warsztatu online takiego, że najpierw wysyłasz listę co trzeba kupić a potem się spotykamy i robimy sobie te wszystkie rzeczy na bieżąco. Wiem, że robisz takie warsztaty u siebie. Możesz powiedzieć trochę więcej o tym, jak to wygląda i co się na tych warsztatach dzieje.
Na warsztatach po prostu robimy kremy. Robię jakieś teoretyczne wprowadzenie czyli jak czytać składniki kosmetyków, o co w ogóle chodzi, z czego się składa kosmetyk. Później uczymy się recepturować jakieś proste zasady. I jak mamy gotową recepturę, to ją realizujemy, odmierzamy składniki, mieszamy, podgrzewamy, łączymy, no i mamy gotowy kosmetyk. Myślę, że jest to do zrobienia przez internet.
Ja tak sobie myślę jako mama 2 dzieci która jest, że tak powiem jedyna na chacie z inwentarzem, więc chętnie bym to porobiła ale raczej nie pojadę w Bieszczady na 2 dni. Zobaczmy do czego nas doprowadzi wizja i inspiracja. Czasem jest tak, że trzeba troszkę tej energii, żeby wytworzyć coś. Ten moment kupienia jest chyba najprostszy ale potem jak przychodzą te wszystkie paczuszki, słoiczki, buteleczki, to ten moment połączenia, oswojenia się z czymś nowym, ja to właśnie widzę na warsztatach gotowania. Sama lista zakupów nie wyczerpuje tematu, jest wprowadzeniem tematu a potem zaczyna się technika jak to nastawić, jak to powinno wyglądać, jak z bliska, jak z daleka, co obserwować i takie rzeczy, które dla kogoś obeznanego już z tematem są czymś oczywistym dla nowicjusza są okryciem Ameryki. Czasem nie wiemy, jak dużo wiemy biorąc to za pewnik, biorąc to za oczywistość a to dla wielu osób nie są oczywiste rzeczy.
Powiem ci że ten pomysł z warsztatem online… Przypominam sobie moje początki z robieniem kremów, ja nie byłam na żadnych warsztatach tylko wiedzę czerpałam z internetu i to była droga przez mękę. Potem okazało się, że to rzeczywiście jest proste, tylko brakowało mi kogoś, kto by mi pokazał – zrób to tak, to połącz z tym i zamieszaj w odpowiednim momencie. Mówimy o kremach które są… to już jest najwyższa półka. Natomiast na teraz możemy zrobić znacznie prostsze rzeczy bez łączenia bez mieszania bez używania magicznych słów typu emulgator. Tak jak mówiłam sięgnijmy do swojej kuchni, zajrzyjmy, co tam mamy. Polecam do pielęgnacji ciała takiej codziennej oleje i mąkę z ciecierzycy.
–
Jak tak mówiłaś to mi się przypominało bardzo dużo różnych rzeczy o które mogłabym cie zapytać i o których mogłybyśmy porozmawiać więc kto wie może to jest wprowadzenie do tematu. Dziewczyny które słuchacie tego dajcie znać co myślicie o tym szalonym pomyśle na zrobienie warsztatu online z jakichś domowych sposobów pielęgnacji skóry. Ciekawa jestem, jakie są wasze reakcje. Jeśli macie jakieś pytania do Ewy do tego, o czym rozmawiałyśmy zamieśćcie komentarz pod tym nagraniem. Zobaczymy, ile tych pytań będzie, czego one będą dotyczyć i jak ewentualnie Ewa mogłabyś się do tego odnieść w przyszłości w ten czy inny sposób Dzisiaj myślę, że tyle inspiracji padło już że teraz, pora na praktyczne kroki do kuchni, na stronę internetową, jeśli jeszcze coś tam sobie trzeba zamówić i na wcielenie w życie tego co już wiemy, bo już wiemy bardzo dużo i o pielęgnacji porannej i o wieczornej i o rytuałach dotyczących całego ciała. Bardzo ci dziękuję Ewa, ja sobie bardzo cenię rozmowę z ludźmi którzy takie rzeczy robią. Książek jest dużo, w dzisiejszym czasie nie jest problemem brak teorii czy brak dostępności. Mam też takie doświadczenia bo ona pewnego czasu pomagała nam w ogarnianiu domu. Ewa, która jest pasjonatką ,naturalnych metod sprzątania i ona też mi mówiła o tym, że tak jak patrzy na różne przepisy dostępne w książkach to wiele z nich się nie sprawdza, bo są drobne detale, które sprawiają, że ten konkretny przepis nie będzie skuteczny, nie będzie dobry, coś jest nieodpowiednio przedstawione, nieodpowiednio pokazane. Z drugiej strony te jej sposoby, którymi sprząta domy 100% naturalne są bardzo proste, to są właśnie takie skróty, takie proste rzeczy czasem obezwładniająco proste, które robią różnicę i które sprawiają że coś działa a nie nas denerwuje i frustruje i zniechęca.
Dokładnie, tutaj jeszcze warto wspomnieć o tym, że nie bójmy się sięgnąć do kuchni przy pielęgnacji ciała, przestawmy się troszeczkę. Wcale nie musimy używać kosmetyków nie musimy brać tego, co nam proponują producenci, bo oni chcą na nas zarobić. Oczywiście, nie chce robić jakichś teorii spiskowych, nie o to chodzi, tylko chodzi o to, żeby być bardzo świadomym, mieć wybór i wybierać to, co jest naturalne i w zasięgu naszych możliwości. Wiem, że może być taka blokada w głowie i trzeba ją sobie w głowie troszeczkę przestawić, żeby się oderwać od kosmetyków, w końcu latami tego używamy. Jak mi teraz ktoś mi mówi o jezu to ja teraz mam iść do kuchni nacierać się mąką itd. to brzmi abstrakcyjnie trochę. Ale małymi kroczkami, proponuję spróbować właśnie na początek ten rytuał z olejem i mąką z ciecierzycy. To jest mistrzostwo świata żeby zobaczyć jak to działa. A jak nam się do spodoba to wchodzimy głębiej. Naturalnie nie trzeba nas do tego przekonywać. Najpierw zrobić ten jeden mały krok i tym krokiem proponowałabym żeby to był właśnie ten rytuał olej i mąka z ciecierzycy.
Fajnie, dzięki serdeczne. Przypomniała mi się jeszcze jedna książka, która dla mnie była przełomowa jeśli chodzi o podejście do pielęgnacji to była książka „Sztuka prostoty”. Książka napisana przez Francuzkę, która od wielu lat mieszka w Japonii i z jednej strony Francja elegancja z tym przywiązywaniem wagi do estetyki, do wyglądu, do bycia zadbaną a z drugiej strony japoński minimalizm. Naprawdę bardzo inspirująca książka. Jak niewielkim nakładem energii życiowej można sprawić, że włosy, twarz, ręce będą pięknie wypielęgnowane po to, żeby zostawało więcej energii na takie przyjemności jak delektowanie się szampanem i czytanie ukochanych książek. Bo to jest autorka, które takie przyjemności lubi najbardziej. Pamiętam, że dla mnie to był taki moment, kiedy nagle te wszystkie tubki, fiolki, buteleczki i te wszystkie avonowe rzeczy zniknęły i pojawiła się jedna kostka dobrej jakości mydła, pojawił się jeden dobrej jakości olej, to były bardzo minimalistyczne sposoby na pielęgnowanie skóry, które okazało się wystarczające i mało czasochłonne i zwalniały zasoby na całą masę innych fajnych rzeczy, które można w życiu robić.
Tak, jednym z tych zwolnionych zasobów są też pieniądze. Umówmy się. Akurat ja jestem skąpa ?
Tak cecha Kaphy. Super dzięki serdeczne, dziewczyny pozdrawiamy was bardzo serdecznie to nagranie jest naszym, moim i Ewy prezentem z okazji Dnia Kobiet. Cieszcie się tym, mam nadzieję, że będzie dla was inspirujące. Zapraszam bardzo serdecznie odwiedzajcie ewaszydłowska.pl a tam też część blogowa dotycząca pielęgnowania skóry i pewnie coraz więcej różnych fajnych rzeczy będzie dotyczących masowania a tych informacji myślę że Polska potrzebuje. Polskie kobiety potrzebują informacji dotyczących masowania. Dzięki serdeczne Ewa wszystkiego dobrego dla ciebie i do zobaczenia.