Seksualność z perspektywy Ajurwedy
10 maja 2021Podcast Agni Ajurweda #51:Ajurweda Summit 2021 i ciąg dalszy odpowiedzi na Wasze pytania
15 maja 2021Historie przemian z Ajurwedą
#10: Historia Ewy
Poznawanie Ajurwedy często wiąże się z przyjemnym uczuciem wracania do czegoś znanego, czegoś bezpiecznego i dającego wytchnienie. W przypadku Ewy są to wspomnienia związane z naturą, czasem beztroski i swobody. Ajurweda daje jej zatrzymanie i większą uważność na to, co dzieje się wokół niej. Poznaj jej niezwykłą historię przemiany z Ajurwedą.
Ajurwedę poznałam pięć lat temu, na jednym z wykładów kursu nauczycielskiego jogi. Już wtedy przyciągnęła mnie swoją naturalnością, mądrością działania w zgodzie z rytmem natury i naturalnego dbania o siebie. Od tamtej pory czułam jej obecność, taki „oddech na szyi” – nie widzisz, ale wiesz, że jest.
Podążałam w życiu różnymi ścieżkami
Moje dzieciństwo i młodość nie były usłane różami. Kiedy byłam mała, odszedł od nas tata, a mama dużo pracowała, żeby stworzyć dla nas dom. Często zostawałam z dziadkiem, który uprawiał rolę, a ja i siostra towarzyszyłyśmy mu w pracy. Dzięki temu jedliśmy wszystko, co żywe, zdrowe: pieczony w piecu chleb, mleko prosto od krowy, którą sama umiałam wydoić, mąkę ze zboża, które przerzucałam łopatą, ale także soczyste pomidory z ogródka babci, sok z kapusty, którą deptałyśmy stopami, świeże jajka z rana i śmietankę na chlebie z cukrem. Miałam owce i kury, które karmiłam, krowy, które wyprowadzałam na łąkę, konie, które głaskałam, psa, który czekał na mnie zawsze, kiedy wracałam ze szkoły.
Miałam swoje ukochane miejsca, drzewa, łąkę i las obok domu. Latem kąpiele w wartkim strumyku. Nie miałam jedynie – albo „aż” – taty. Mama dużo pracowała. Czułam jej miłość, ale jednocześnie miałam poczucie braku „czegoś”.
Wychowałam się na małej wsi i dopiero teraz, kiedy maluję ten obraz, czuję, jakie to było piękne – to połączenie z naturą, które wypełniało moje pustki. Byłam nauczona pracy, dyscypliny, odpowiedzialności, dbania o siebie, radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Byłam jedną z najlepszych uczennic w szkole, chłonęłam wiedzę jak gąbka i zawsze marzyłam o podróżach. Dziadkowie stawali się coraz starsi. Mama potrzebowała pomocy na roli, bo oprócz tego, że pracowała, pomagała dziadkowi i babci. Pamiętam jej zmęczony, ale wdzięczny wyraz twarzy. Od zawsze…
Sztorm
Pewnego dnia poznała mężczyznę, który miał z nami zamieszkać, żeby jej pomagać. Rzeczywistość okazała się niezbyt piękna. W skrócie: na świat przyszedł mój przyrodni brat, a mężczyzna, z którym związała się moja mama, nie był dla nas dobry. Dziadkowie odeszli. Nie mogłam znieść sytuacji w domu, więc sporo czasu spędzałam poza nim. Skończyłam szkołę, znalazłam pracę i szybko wyjechałam na studia, na które sama musiałam zapracować.
Sztorm szalejący na morzu mojego życia nie pozwalał na spokój, a ja, samotna rewolucjonistka, nie wiedziałam, na jak długo starczy mi ognistych kul.
Czułam zamieszanie i zagubienie. Wpadłam w wir pracy i niezbyt spokojnego życia. Często zmieniałam pracę. Byłam kelnerką (w barze, w pizzerii, w renomowanej restauracji), kwiaciarką, latem zbierałam owoce w sadzie, pracowałam w biurze podróży, byłam asystentką zarządu w dużej firmie, zajmowałam się marketingiem, reklamą, sprzedażą. W międzyczasie przeprowadziłam się trzy albo cztery razy. Zaręczyłam się i rozstałam z narzeczonym.
Nie wiem, co mnie pchało naprzód. Może ta moja dyscyplina z dzieciństwa? Wytrwałość w działaniu? Odpuszczanie? Pozwalałam sobie na płacz, na łzy, na emocje…
Zawsze byłam bliska wiary, czegoś Wyższego, co sprawiało, że szłam naprzód. Bałam się, ale podejmowałam działanie… Nie miałam pasji. Nie stać mnie było na ideały. Zawsze pracowałam, by zarabiać na życie. Nie myślałam, że mogę robić coś z pasji i zarabiać na tym. Kiedy ochłonęłam po rozstaniu z narzeczonym, nadszedł czas zatrzymania, szukania. Pamiętam, jak bardzo chciałam znaleźć to, co mnie ukoi, podniesie na duchu.
Jak osiągnąć wewnętrzną równowagę i spokój? Gdzie jest moje miejsce na ziemi?
Te pytania zadawałam sobie również w kontekście pracy zawodowej. Od zawsze byłam aktywna. Szukałam alternatywnych form fitnessu, które angażują ciało i umysł. Trafiłam na jogę, dokładniej – ashtanga vinyasę. To moja miłość. Wolność, dyscyplina, a zarazem czułość do siebie. To był rok zmian. Zakochałam się i żyłam tą pasją. Poznałam wtedy również mojego obecnego męża. To on był motorem napędowym pomysłu zapisania się na kurs nauczycielski jogi, o którym wspominałam na początku. Kurs, gdzie trafiłam również na Ajurwedę.
Zaczęło się…
Długi proces zmiany… Na lepsze, wolniejsze, głębsze.
Tak jak kiedyś chłonęłam Anię z Zielonego Wzgórza, tak wtedy chłonęłam jogę i Ajurwedę. Stała się moją pasją, stylem życia, codziennością. Zaczęłam dbać o siebie, słuchać ciała, medytować. Kupiłam stosy książek – uwielbiam czytać.
Później trafiłam na Twoje kursy, Marysiu. Wróciłam do obrazów z dzieciństwa, do natury, spokoju, rytmu, który zaburzył się po ucieczce z rodzinnego domu. Zmieniłam kierunek, nawyki. Słuchałam, czytałam, zaczęłam sama prowadzić zajęcia, otworzyłam firmę, stworzyłam społeczność, małą, ale stałą. Mam dwójkę wspaniałych chłopców, jestem w kolejnej ciąży. Staram się dwa razy do roku robić oczyszczanie. Założyłam grupę, w której dzielę się tematami związanymi z jogą oraz życiem w rytmie natury.
Zamknęłam swoje studio stacjonarne. W małej miejscowości, szczególnie, kiedy panuje lęk wokół, trudno utrzymać studio jogi, szczególnie, że jestem w ciąży, a dzieci są w domu. Potrzebuję bardziej zadbać o zasoby energii. Niełatwo mi pogodzić wychowanie dzieci z prowadzeniem firmy. Zaczęłam się zastanawiać, czy to jest na pewno to, co powinnam robić. Moje klientki piszą do mnie, pytają, czy wracam, czy coś będę realizowała online. Piszą, że czują, że brakuje im jogi w moim wydaniu, ciepłych, kojących słów.
Po raz kolejny przechodzę proces zatrzymania
Korzystam z kursu „Dharma z Ajurwedą”.
Myślę, że część mojego życia była na tyle burzliwa, że nie pozwalałam sobie na odkrycie mojej Dharmy. Głęboko wierzę, że i tym razem dobrze wybiorę, słuchając serca, znaków, zwalniając tempo… Patrzę i chcę zobaczyć, pytam i chcę usłyszeć odpowiedź.
Dzięki Ajurwedzie łatwiej dostrzegam to, co chce mi pokazać Wszechświat. Karmię się wiarą, miłością, odpuszczam, kiedy trzeba, słucham ciała i równoważę umysł. Wiem, co mi służy, a co ze mną nie rezonuje, słucham intuicji.
Nauczyłam się, że rytm jest wszystkim, że nie podpisuję cyrografu i mogę się wycofać. Wiem, że ruch uzdrawia. Celebruję czas spędzony z dziećmi i rodziną. Joga i Ajurweda pomagają mi znaleźć balans, równowagę, harmonię i spokój. Ogarniają mnie światłem i pokazują, jak się dzielić dobrem.
Korzystam z wiedzy Ajurwedy, by móc żyć w zgodzie ze sobą, służyć rodzinie i innym.
Jestem wdzięczna.
- Zaciekawił Cię ten wpis? Poznaj inne historie przemian z Ajurwedą.
- Jeśli tak jak Ewa chciałabyś wziąć udział w kursie Dharma z Ajurwedą, informacje dotyczące kursu znajdziesz tutaj.
- Dharma, czyli głos, który woła Cię ku więcej. Więcej o tym fascynującym temacie przeczytasz w tym wpisie.