W drugim wpisie z cyklu „Historie przemian z Ajurwedą” zapraszam Cię do poznania historii Małgorzaty, która krok po kroku, w swoim tempie, wprowadza w życie zalecenia starej, mądrej Ajurwedy.
Dzięki Ajurwedzie przestałam czuć się, jak czarna owca,
jak ktoś, kto nigdzie nie pasuje.
Coraz częściej zaglądam do swojego wnętrz, do serca.
Zadaję sobie pytania i tam szukam odpowiedzi.
Raz jest lepiej, raz gorzej.
Udało mi się wprowadzić kilka nawyków – w obszarach, o których zawsze myślałam, że zmiany w nich są niemożliwe! Jak choćby poranna joga przed wyjściem do pracy na 8:00.
Wysłałam zapotrzebowanie i Wszechświat mi odpowiedział!
Gdy spotyka mnie coś trudnego, pytam siebie: czego ma mnie to nauczyć? Czego odbiciem we mnie jest ten problem?
Kiedyś, czytając zdania typu: „odpowiedź jest w Tobie” albo „pokochaj siebie”, myślałam sobie: „czcze gadanie”. Dzięki Ajurwedzie naprawdę poczułam ich moc, zrozumiałam, jakie są trafne, proste a zarazem głębokie! Eureka!
Dzięki Ajurwedzie wiem, że choroby czy różne dolegliwość to sygnały, które wysyła moje ciało, gdy coś jest nie tak; że potrzebna jest zmiana.
Wiem, że każda zmiana to proces.
Pomału, krok po kroku, dzień za dniem.
Raz jest się bliżej, raz dalej od tego ideału.
Staję się dla siebie bardziej łagodna.
Po każdej kolejnej lekcji z kursu czuję się… zanurzona w czymś mięciutkim, bezpiecznym.
Cudowne to wszystko!