Budowanie firmy i marki osobistej ma w sobie wiele kamieni milowych i kluczowych momentów. Dowiedz się, jakie punkty zwrotne towarzyszyły mi w tworzeniu Agni Ajurweda i doprowadzeniu jej do siedmiocyfrowych przychodów.
Kiedyś chcąc wyjść do ludzi z Ajurwedą, mówiłam o niej wszędzie, gdzie się dało. Okazało się, że trafiałam do każdego i nikogo. Wszyscy słuchali, ale niewielu było zainteresowanych. Wprowadziłam zmiany, które zaprocentowały na przyszłość.
Pierwszym kamieniem milowym była decyzja, żeby potraktować Ajurwedę jako źródło zarabiania. Drugim kamieniem milowym było założenie firmy. Kolejnym ważnym krokiem, momentem wyjścia do świata i zakomunikowania nas i firmy było utworzenie strony internetowej.
Dzisiaj prowadzę inne kobiety do sukcesu na polu biznesowym. W tej rozmowie Justyna De Prado pyta mnie o moją drogę, którą przeszłam. Dowiedz się, dlaczego inne kobiety wybierają mnie jako swoją mentorkę i przewodniczkę w drodze do sukcesu.
Justyna: Witam cię Marysiu.
Maria: Dzień dobry, cześć Justyna.
Justyna: Cieszę się bardzo, że będziemy miały dzisiaj okazję porozmawiać na temat twojej drogi, którą przebyłaś, która pozwoliła ci zarabiać na Ajurwedzie, możemy powiedzieć.
Maria: Tak, też się cieszę, bo z pewnością w tej rozmowie wyjdzie wiele rzeczy, które tam są i czekają na wydobycie, że tak powiem, trochę tak, jak się wciąga kamienie szlachetne z ziemi.
Justyna: Właśnie, kamienie szlachetne. No właśnie, gdybyśmy miały na twojej drodze ustawić takie kamienie milowe, które można by wyobrazić sobie, że to są takie kamienie szlachetne, to jakie warto by było w pierwszej kolejności wyciągnąć, pokazać światu?
Maria: Pierwszy, który przychodzi mi do głowy, to jest ta decyzja, którą podjęłam o tym, żeby rzeczywiście podchodzić do Ajurwedy zawodowo i profesjonalnie, czyli żeby potraktować ją jako źródło zarabiania. Bo Ajurweda była przez wiele lat moim hobby, czymś co robiłam, najpierw tylko dla siebie, potem, co robiłam po godzinach. A przyszedł taki moment, kiedy poczułam, że nie rozwinę się w niej bardziej, jeśli ona nie dostanie więcej godzin w każdym dniu mojego życia. Czyli jak w tym momencie, w którym podejmowałam tą decyzję, pracowałam na tak jakby etacie, w takiej pracy, w której musiałam być obecna przez 8 godzin. To było we Włoszech, więc były ze dwie przerwy, jedna na lunch, jedna na cappuccino, było trochę gadania, ale wciąż to było to 8 godzin przy biurku, coś co było dla mnie niezwykłe, nie byłam do tego przyzwyczajona, bo wcześniej pracowałam głównie projektowo.
Bardzo mocno czułam to, co czuje wiele moich klientek, że jeśli wychodzisz do pracy na godzinę dziewiątą, a wracasz o godzinie siedemnastej albo osiemnastej, ta przerwa na lunch we Włoszech trwała do dziewięćdziesięciu minut, więc dzień pracy się też wydłużał. To wtedy, gdzie jest ten czas, żeby się zajmować Ajurwedą na poważnie, to jest dziewiętnasta, dwudziesta, dwudziesta pierwsza, przecież też chcemy się wyspać, chcemy się zregenerować. I to był ten pierwszy taki kamień milowy, to podejście do Ajurwedy nie jako do czegoś, co jest moją pasją, moim hobby, tylko do czegoś, co wejdzie w dzień pracy, bo zacznę to traktować jako pracę.
Zaraz za tym przyszło pytanie o to, no to w takim razie, jak pokazać i sobie, i światu, że to jest praca. I tu się zrodziły wszystkie pytania dotyczące założenia działalności gospodarczej, więc drugim kamieniem milowym było założenie działalności gospodarczej. Tutaj taka ciekawostka, pierwszą firmę założyliśmy pod nazwiskiem Michała, ona się nazywała, mobilny gabinet terapii ajurwedyjskich, Michał Szabat. Mobilny dlatego, że chcieliśmy w dotacji dostać pieniądze na samochód. I tutaj była taka koncepcja, że Michał będzie jeździł, dojeżdżał do klientów i że to będą takie usługi świadczone w domu czy w różnych miejscach. I faktycznie, nasz pierwszy samochód, tego białego Forda, którego pamiętam bardzo dobrze, dostaliśmy z pieniędzy dotacyjnych na założenie własnej działalności. I to był, wiesz, taki jasny komunikat, przede wszystkim dla mnie, dla Michała, dla nas samych, ale też dla świata, że tak, my mamy firmę, ta firma zajmuje się Ajurwedą, dokonaliśmy wyboru formy prawnej PKD, zorientowaliśmy się w takich rzeczach, jak księgowość.
Dla mnie proces przygotowywania się do tego kroku trwał kilka dobrych miesięcy, bo było we mnie wiele obaw związanych z zakładaniem działalności, głównie z tym aspektem papierów, księgowości, takiej, wiesz też transparentności, transakcji finansowych, tego, że to wszystko musi być dobrze wykazane, udokumentowane. I pamiętam, że pracowałam przez kilka miesięcy z dobrym coachem, przygotowując się do tego wejścia na swoje. I choć firma była założona, tak, jak mówiłam, pod nazwiskiem Michała, to jasne było, że to jest firma, która dla nas razem zaczyna ten etap Ajurwedy jako zawodu.
Justyna: Czyli mamy decyzję jako pierwszą, później kroki, żeby pokazać światu i sobie, że materializujemy tą decyzję, czyli założenie w tym przypadku działalności gospodarczej. Okej, a co potem?
Maria: Potem strona internetowa, czyli… bo strona internetowa, oprócz tego wszystkiego, co o niej wiemy, to jest też taki moment wychodzenia do świata i pokazywania siebie w określonym kontekście. Czyli to już dłużej nie jest, że w rozmowie gdzieś tam wspomnisz, że a ja teraz zajmuję się Ajurwedą i temat się szybko urywa, tylko po pierwsze, mamy firmę zajmującą się Ajurwedą, to jest nasza strona internetowa i nawet mogę ci dać na karteczce, na wizytówce, na ulotce adres tej strony albo przykleić ci link do jakiejś wiadomości. I wiem z budowania tej pierwszej strony internetowej, że tam się podejmuje wiele takich decyzji dotyczących tożsamości, kim ja jestem, jak ja chcę siebie pokazać, jakie zdjęcia dobrze oddają mnie, moje podejście do tego tematu, jaka jest struktura tej strony, czego tam nie ma. Tam się podejmuje wiele takich decyzji, wydawać by się mogło, technicznych, ale one w gruncie rzeczy są decyzjami dotyczącymi tożsamości, tej nowej tożsamości, która się rodzi.
To jest troszkę tak, jak ubieranie się na jakąś imprezę, przecież to nie chodzi tylko o to, żeby przykryć czymś ramiona, biodra i mieć coś na nogach, bo gdyby o to chodziło, to moglibyśmy się ubrać w cokolwiek. Idziemy na imprezę, która jest znacząca dla nas, więc zastanawiamy się, kim jestem, jak chcę to wyrazić, przez jakie kolory, przez jakie kształty, jakie są moje atuty, w czym się będę dobrze czuć i tak dalej. Coś takiego się dzieje na etapie strony internetowej i wymaga ten proces… pamiętam, że to wymagało ode mnie cierpliwości, takiej też sumienności robienia rzeczy, których nie lubiłam, czyli na przykład zrobienia sobie jakiegoś profesjonalnego zdjęcia, w pełnym świetle, z jakimś lekkim makijażem na twarzy, napisania tekstów, co zawsze przychodziło mi z trudem. Niby mam lekkie pióro i świetnie piszę, ale pisanie jest na dwudziestej liście zadań, które chciałabym dzisiaj wykonać, nie jest to top 3 w ogóle, nawet top 10.
I wiem, że to było takie kluczowe i powiem ci taką ciekawostkę, że człowiek, nasz kolega, który nam tworzył stronę internetową, zaczęliśmy w 2013 roku, niedawno powiedział Michałowi, że jesteśmy jednym z jego największych zaskoczeń w całej jego karierze, że jak tworzył tą stronę, to myślał sobie, takie pitu, Ajurweda, joga, dostali pieniądze, no to coś tam porobią, pewnie to im pójdzie na dno w ciągu najbliższych lat. I ponieważ oni się przyjaźnią, spotykają się ze sobą co jakiś czas, to są koledzy, Michał i ten chłopak, to są koledzy z podstawówki czy z liceum, to właśnie przy jakimś piwie, twórca naszej pierwszej strony internetowej, czyli jakieś dwie strony temu, powiedział, że no w tej mojej karierze jesteście największym zaskoczeniem, nie spodziewałbym się, że z tego, co razem tam klikaliśmy, wyjdzie taki piękny, inspirujący biznes.
Justyna: Zobacz, jak tutaj nam już wchodzą przekonania, które inni ludzie mają na temat firm, na temat pitu, takich właśnie, jak Ajurweda. Co oni w ogóle uważają na temat tego i często my, jakby przenosimy te przekonania na nas. Ale myślę, że na to będzie jeszcze tutaj czas, żeby o tym porozmawiać. Co po stronce, co po tym, jak zdecydujesz, jak chcesz mówić o sobie światu?
Maria: Jeszcze tutaj trochę jest w tym samym czasie, co strona, układają się te dwa kolejne kamienie milowe, o których chciałabym powiedzieć. Jeden wiąże się z dokumentacją fotograficzną, tak bym to powiedziała i z takim profesjonalnym podejściem do robienia zdjęć w trakcie wydarzeń, które organizujesz. Jak to są warsztaty kulinarne, to zadbanie o to, co jest w kadrze, jak jest zaprezentowane jedzenie czy uczestnicy warsztatów wyrażają zgodę na to, żeby znaleźć się na fotografiach, czyli tu się zaczynają tematy tej zgody na wykorzystanie wizerunku, komunikowania tego ludziom wcześniej, nawet jeśli tak, jak było u nas, na naszym pierwszym warsztacie kulinarnym, były 3 osoby, z czego dwie to byli nasi bliżsi znajomi, to i tak była kwestia kadru, jakości tych zdjęć, zdecydowania, co na tych zdjęciach ma być i uzgodnienia z nimi, że tak, my będziemy to później wykorzystywać w sieci.
Bo w tej kulturze, w której teraz jesteśmy, jest duży akcent na obraz i ten obraz, który przedstawia ciebie jako osobę pracującą w działaniu, bardzo dociera do ludzi. I tu są jakby dwie nogi, bo jest ta jedna noga z akcji, z warsztatów, jak prowadzisz konsultacje, ćwiczysz jogę, jak gotujesz i nie mówię o takich rozmazanych selfie potrawy, która wygląda, jak kupa z kawałkami brokuła, z całym szacunkiem do wszystkich tych zdjęć, ale często one właśnie tak wyglądają. Tylko mówię o czymś takim, co jest naprawdę apetyczne, co jest naprawdę soczyste, co dobrze pokazuje to, czym się zajmujesz w taki piękny sposób, że jest tam satwa, harmonia, to jest takie, to cię przyciąga, to przyciąga odbiorcę.
No i jest ta druga noga, którą jest sesja zdjęciowa, gdzie ty jesteś królową i wiesz sama, bo masz taką sesję, masz takie swoje zdjęcia, że to też nie jest takie proste, że właśnie zdecydowanie, jak upiąć włosy, jaki makijaż, jakie ubrania, czy chcesz w naturze, czy chcesz w biurze, gdzie pójść, kto te zdjęcia zrobi, jak tam, nawet jeśli nie lubisz tego, żeby sobie robić zdjęcia, to jak tam się wprowadzić w taki stan, żeby one były takie, jak najbardziej naturalne, pokazujące ciebie. Bo to jest, myślę, duży skok w takim rozwoju osobistym i rozwoju zawodowym, zwłaszcza jeśli te zdjęcia faktycznie oddają klimat osoby. Bo ja często widzę takie zdjęcia robione według pewnej formatki, taka konwencja, biała koszula, ona wyprostowana, broda podparta i pisze tam w ogóle, Jola Bochenek, nie wiem, konsultantka Ajurwedy. To wymyśliłam wszystko, co, wszystkie te słowa, imiona i tak dalej, ale ten kadr, widziałam to już nie raz, że my po prostu robimy sobie takie sesje zdjęciowe, które zamiast pokazywać naszą indywidualność, to ją chowają w pewnej konwencji.
Więc ja mówię o sesji, która eksponuje twoją indywidualność, która buduje twoją markę. I równocześnie z tym odbywa się ta druga, drugi proces układania oferty, co będziesz oferować, bo być może masz bardzo rożne kompetencje. Tak, jak ja wtedy mogłam prowadzić zajęcia jogi, mogłam prowadzić warsztaty twórczego myślenia, bo w tym byłam dobra, mogłam to spokojnie połączyć z Ajurwedą, twórcze, ajurwedyjskie życie, dajmy na to. Konsultacje jeden na jeden, warsztaty gotowania, wyjazdy czy wyjazdy jednodniowe, trzydniowe czy tygodniowe. Tu jest kilka takich decyzji dotyczących, jak bogata będzie to oferta, czy to będzie 10 różnych rzeczy, często widzę takie błędy na początku, że jest 10 różnych rzeczy i nie wiadomo, od czego ta osoba jest. Czy to będzie wąska, bardzo wąska oferta, że tylko to, tylko na takich zasadach.
No i tutaj za chwilkę jest kolejny kamień milowy, czyli pierwsze ceny, ustalanie pierwszej ceny, właśnie takiej profesjonalnej, czyli już nie ceny dla znajomych, nie ceny dla kogoś, kto ci mówi, wiesz Jola, słyszałam, że się zajmujesz Ajurwedą, ja bym przyszła na konsultacje, to powiedz mi, ile, a ty odpowiadasz, ile, co łaska, ile dasz, ile to jest dla ciebie warte i tak dalej, robisz różnego rodzaju uniki, nawet sobie możesz je fajnie, filozoficznie uzasadnić, ale ogólnie są to uniki od wyceny swojego czasu.
Przychodzi taki moment i strona internetowa daje ku temu okazję, żeby jasno i konkretnie napisać, godzina mojego czasu w trakcie konsultacji kosztuje tyle, warsztat ze mną kosztuje tyle, wyjazd ze mną kosztuje tyle. I żeby to w sobie znaleźć te liczby, skalibrować je ze swoim poziomem energetycznym tak, żeby one były naprawdę w punkt ani nie za niskie, ani nie za wysokie, a potem z tymi liczbami iść w świat i powtarzać je pierwszy, drugi, dziesiąty, dwudziesty i trzydziesty raz, składając oferty. No tutaj jest dużo, jak widzisz, takich działań, które się wiążą właśnie z taką profesjonalizacją, chciałoby się powiedzieć, czyli z takim profesjonalnym, zawodowym podejściem do tego, co robiłaś do tej pory.
Justyna: Wiesz, jak mówisz o tych kamieniach milowych, to przypominam też sobie swoją drogę i słuchając ciebie i przypominając sobie tak, jak u mnie to było, to mam wrażenie, że te kamienie milowe, to jest kwestia większego poznawania siebie, określania siebie, jaka ja jestem, co mi odpowiada, jak chcę pracować, jakich ludzi chcę przyciągać. I tak naprawdę ten proces na początku jest bardzo intensywny, ale on się, u mnie jeszcze nie skończył i myślę, że on będzie trwał i trwał. I jak to w ogóle ty odbierasz? Co się działo w twojej głowie, tak, co się działo w twojej głowie, jak to poznawanie siebie, te, jak to czułaś wewnętrznie?
Maria: To jest bardzo ciekawe pytanie i zgadzam się od razu z tym, co powiedziałaś, że ten proces trwa. Bo ten proces na początku jest takim, jak pamiętam to, że chciałam wyjść do ludzi z Ajurwedą, to wychodziłam wszędzie, gdzie się dało i mówiłam do wszystkich, którzy chcieli albo nawet czasem nie do końca chcieli słuchać. I każdemu próbowałam pokazać, że to jest coś wartościowego dla niego. I często mówiłam takimi ogólnikami, że ludzie w ogóle nie wiedzieli, o co mi chodzi, że jak to może być coś, do jest i adekwatne dla singielki i dla mamy trójki i dla kogoś, kto ma 60 lat, i dla kogoś, kto jest w ciąży. Że było dużo w tych moich opisach tego, czym jest Ajurweda i co mam do zaoferowania, takich ogólników dla wszystkich i dla nikogo, co sprawiało, że w cudzysłowie, wszyscy słuchali, ale niewielu było zainteresowanych.
Myślę, że to jest częsty błąd na początku tej drogi, że my tak bardzo chcemy dojść z Ajurwedą do ludzi, że mówimy w taki sposób, który dla wszystkich jest, jak taki biały szum. Jest mało konkretny, mało precyzyjny, nie ma kluczowych słów, nie ma takich palących problemów, typowych dla tego momentu w życiu, dla tego okresu, dla tego wieku i on tak po nas spływa jako jeszcze jeden rodzaj białego szumu w naszym otoczeniu. I pamiętam, że takim przełomowym momentem był sam początek, tuż przed założeniem Agni, kiedy pojechałam na chwilkę na Islandię, ta Islandia jest ważna w moim rozwoju biznesowym, później się to jeszcze nie raz będzie pojawiać w tej dalszej historii rozwoju marki. I spotkałam tam coachkę, z którą pracowałam zdalnie i ona, wyobraź sobie, zaprosiła mnie na kawę, ja jej po prostu napisałam, słuchaj, będę na Islandii, odwiedzam moją przyjaciółkę, ale byłoby cudownie się spotkać, a ona mówi, świetny pomysł, to zapraszam cię na kawę, na głównej ulicy w Reykjaviku.
Reykjavik to jest naprawdę bardzo małe miasto, które ma tylko jedną główną ulicę, nie sposób jej przegapić i mam wrażenie, że na tej głównej ulicy taka większa kawiarnia też jest tylko jedna. Może się trochę zmieniło, bo to było już dobrych 12 lat temu czy nawet dawniej, ale ogólnie proste do znalezienia. I to była rzeczywiście duża, szybka kawa, ale kawa, która przyniosła mi kluczowe rozróżnianie na całe lata prowadzenia Agni, bo ta coachka, Runa Magnus się nazywała, nie wiem, czy dalej jeszcze pracuje, zadała mi takie pytanie, no okej Maria, to do kogo ty chcesz docierać z tą Ajurwedą, do wszystkich, oświecając ich, mówiąc im, że w ogóle jest Ajurweda, że jest taka fantastyczna, że mogą z niej skorzystać. Czy do osób, które już wiedzą, że Ajurweda jest, one już o tym słyszały, może tylko intuicja im mówi, że to jest coś fajnego, może mają ajurwedyjski krem, może były na panchakarmie, może ktoś im dał w prezencie książkę na temat Ajurwedy, ale one są już świadome tego fenomenu w naszej spuściźnie, że tak powiem, kulturowej i chcą więcej, one już są na tak.
I użyła kilku takich prostych pytań tak, jak to coach potrafi, żeby mi pokazać, że jeśli ja pójdę do wszystkich, to będę mówić do dziesięciu osób, z czego 8 po prostu pokiwa głową i powie, no spoko, fajnie, ewentualnie nudno, ewentualnie mnie krytykuje i odejdzie. A te dwie osoby może zostaną i może się będą przekonywać, ale też nie wiadomo, czy się przekonają i zostaną. Versus mówienie do osób, które już znają Ajurwedę i teraz, jak znają, to, no to tak, jak powiedziałam, to może być tylko intuicja, to może być ten kredyt zaufania, który dają tej nauce i temu słowu, to może być już jakieś doświadczenie, to może być jakaś historia z ich życia. W każdym razie, one są już na tak i one, jak słyszą, że ja im powiem więcej, to mówią, jasne, tak, chodź, ja jestem gotowa, ja cię będę słuchać.
I pamiętam, że później przez lata prowadzenia Agni, jak wchodziłam we współpracę z nowymi osobami, na przykład z kimś, kto się zajmował marketingiem, z kimś, kto pisał teksty, z kimś, kto dbał o SEO, to często wracał ten zarzut, że czemu Maria u ciebie nie ma na stronie takich treści dla takich totalnie początkujących osób. Na przykład, na przykładzie to powiem, dziewczyna, z którą współpracuję marketingowo powiedziała mi tak, widzimy, że często ludzie wpisują w wyszukiwarkę taką frazę, czy Ajurweda jest grzechem. Maria, czemu u ciebie na blogu nie ma takiego artykułu? Bo gdyby był, to my moglibyśmy kierować na ten artykuł, jakąś płatną reklamą i oni mogliby sobie czytać i może by wtedy zostali twoimi klientami. A ja powiedziałam, wiesz co Ania, no nie ma i nie będzie, dlatego że ja wiem, że ludzie, którzy wpisują taką frazę, oni najprawdopodobniej i tak nie zostaną moimi klientami, więc szkoda mi czasu i energii na pisanie o czymś, co z mojego punktu widzenia jest bardzo oczywiste.
To ja zapraszam już tych, którzy nie zadają sobie takiego pytania, po odpowiedź na pytanie, jak mogę skorzystać z Ajurwedy, co Ajurweda może mi dać. I to jest taki bardzo wyraźny przykład tego, że świadomie cała komunikacja marki nie dociera do osób, które kwestionują Ajurwedę, które ją podważają, które z nią dyskutują, które się jej boją i tak dalej, tylko ona już jest ukierunkowana na ludzi, którzy chcą. Ci ludzie mają zielone światło i oni mówią, tak, chcę słuchać więcej. To jest taka, bardzo taka znacząca zmiana, wiesz o tym, prawda, bo pracujesz z coraz lepiej dopasowanymi grupami i rozmawiałyśmy też o tym dzisiaj przed nagraniem, że czujesz ten fenomen, że czasem grupa, która ma 10 czy 11 osób, ale to są szyte na miarę połączenia pomiędzy tobą, a klientami, jest warta więcej niż grupa trzystu osób, gdzie 290 to są sceptycy.
Justyna: Tak, jak mówisz o tym, to mam przed oczami sytuację z mojej praktyki, kiedy to szukałam w sumie swojej grupy docelowej i no definiowałam ją na chyba 3 różne sposoby w przeciągu mojej kariery. I jedną z tych definicji było to, że pomagam rodzicom, kobietom, które mają małe dzieci. I pamiętam do dziś taki, takie spotkanie właśnie z tymi kobietami, które pokazało mi, w sumie to jeszcze nie wiedziałam, co im pokazał do początku, dopiero po rozmowie z moją mentorką, coachką okazało się, że to mi pokazało, że to po prostu nie jest grupa dla mnie. Natomiast to, co ja po tym spotkaniu odczułam, to to, że ja się do niczego nie nadaję. I pamiętam, to były zupełne moje początki, mówię, przecież no to, co mi mówili jest prawda, z tego coachingu nie da się wyżyć, nikt nie chce mnie słuchać, nawet jak chce mnie słuchać, to i tak nie zostanie moim klientem. Jak ja mam, ja wiem, że ja się do tego nadaję i ja czuję to, ale co ja mam zrobić. Pamiętam taką moją wielką irytację na te osoby, które nie chciały przyłożyć do tego takiej wagi, jaką ja do tego przykładałam. I wtedy, no ta moja mentorka powiedziała mi właśnie o tym, co ty teraz mówisz, że są osoby, które po pierwsze, nie są zainteresowane tym, co ja robię. Potem mniejsza grupa będzie osób, które są zainteresowane, ale mają jakieś wątpliwości, nie są może gotowe. I jest jeszcze mniejsza grupa, która jest zainteresowana tym, co ja robię i chce ze mną pracować, jest na to gotowa. I jak bardzo różni się energia, którą wkładamy w przekonywanie tej ogromnej grupy, która może ma w sobie jakieś osoby, które są zainteresowane i gotowe, ale mówimy do takiego wielkiego ogółu, że te osoby gotowe i przygotowane, i zainteresowane, tego nie słyszą.
Maria: To jest takie ważne to, co teraz powiedziałaś, bo przypominam sobie podobny temat, jak urodziła mi się Jagódka, urodziła się Jagódka i ja zapisałam się do grupy na Facebooku, mamy z Ołtaszyna, Ołtaszyn to jest taka dzielnica we Wrocławiu, bo uznałam, że ja ze swoją wiedzą ajurwedyjską, z tym, że jestem mamą, że tam te kobiety będą po prostu pragnąć w niej mojej Ajurwedy. I to przyjęcie, z jakim się spotkałam, było bardzo takie, bardzo chłodne, powiedziałabym w tym sensie, że ostudziło mój zapał, wprawiło w ruch cały szereg takich myśli o tym, że może to w ogóle jest nikomu niepotrzebne, że z czym ja do ludzi wychodzę. I tak jakby to działanie zaczęło podcinać gałąź, na której siedziałam.
Sama zainicjowałam działanie, weszłam w obszar, w grupę ludzi, gdzie informacja zwrotna mnie osłabiała, a nie wzmacniała. Także to, pamiętam takie sytuacje i pamiętam też, że, zobacz, jak to wtedy na ciebie podziałało, na mnie też, że dzięki Bogu, że wtedy ktoś obok ciebie był, obok mnie też, kto powiedział, wiesz co kochana, po prostu poszłaś nie w to miejsce, to nie chodzi o ciebie, to nie chodzi o to, co umiesz i co powiedziałaś, tylko o to, z kim, do kogo z tym poszłaś. To tylko zmień. Jak chcesz sprzedawać lemoniadę z lodem, to lepiej na tym wyjdziesz w lipcu niż w grudniu, po prostu. Nie trzeba tego brać tak bardzo osobiście.
Justyna: Tak i to jest taki, pamiętam taki kluczowy moment, w którym powiedziałam, kurczę, to nie chodzi o mnie, tylko o to, gdzie ja z tym idę i do kogo mówię. A kolejna rzecz, o którą chciałam ciebie zapytać, bo też była dla mnie bardzo trudna, pamiętam, to jest wytyczanie tej ceny, to jest określanie tego, ile moje produkty są warte. Jak to u ciebie wyglądało, co się działo wtedy w twojej głowie?
Maria: To jest bardzo ciekawe pytanie, pytanie dotyczące właśnie takiego jakby… też pytanie dotyczące tego, dla kogo ja jestem, kogo ja chcę przyciągnąć, kogo ja chcę przywołać. Bo tak, jak często pracuję ze swoimi klientkami, mówiąc im o niszy i mówię tak, Ajurweda rośnie w Polsce, jest coraz więcej możliwości, ludzie się coraz bardziej otwierają, coraz więcej jest osób, które mówią o sobie, konsultantka ajurwedyjska, co, ponieważ standardów w Polsce nie ma, to może znaczyć dowolną rzecz. To może znaczyć naprawdę duże, dobre, solidne kompetencje i słabe, pobieżne, z różnych dziedzin.
Więc ja mówię często klientkom, zobacz na swoją niszę, na ten swój temat w ramach Ajurwedy, ty i tak będziesz mówić o podstawach i tak będziesz mówić o Vacie, Picie, Kaphie i dinacharyi, ale przez jakąś niszę, przez pryzmat jakiego tematu będziesz o tym mówić, przez pryzmat macierzyństwa, przez pryzmat menopauzy, przez pryzmat doświadczeń kobiety, która pracuje w korporacji, która z tej korporacji odeszła, bo się wypaliła. Gdzie jest ta twoja nisza? I częścią tej niszy jest temat, który idealnie, jeśli rezonuje z doświadczeniem życiowym konsultantki, ale częścią tej niszy jest też cena.
Bo weźmy, na przykład mamy, które są w ciąży, weźmy taką niszę, Ajurweda dla mam, które przygotowują się do poczęcia i są w ciąży. I ta nisza też się dzieli na osoby, które są zainteresowane tylko darmową wiedzą i chętnie będą czytać posty na Facebooku, chodzić na live’y, bywać na webinarach, ale nie kupią. I są tam też takie osoby, które chętnie kupią coś, co kosztuje niewiele, 12, 15, 27 złotych, 50, one by tylko te książki kupowały za 57 złotych, nawet jeśli ich nie czytają. Ale są też tam takie osoby, które są gotowe na takie wsparcie, naprawdę high-endowe, na takie wsparcie jeden na jeden, gdzie one przyjdą na warsztat za 200 złotych i przyjdą później na konsultacje za 150, 200 albo 300 złotych i to nieraz w trakcie ciąży, ale na przykład 3 albo i 5.
W ramach tej jednej niszy tematycznej też jest kilka grup klientów i to, co je różni, to różni ich ta świadomość, taka finansowa, właśnie różni ich jakby kondycja finansowa, ale też świadomość finansowa, bo tego się też nauczyłam i tym doświadczeniem też się chętnie dzielę, że pewnych ludzi po prostu nie stać, oni zarabiają mało, nie mogą sobie na to pozwolić, mogą skorzystać tylko z darmowych treści albo wcale. Jest taka grupa, którą stać i ona właściwie może to, co chce, może mieć, nie wiem, droższe perfumy, buty co sezon i konsultacje w miesiącu. Ale jest ta grupa środkowa, największa, która ma pieniądze, ale to, czy je wykorzysta na to, to jest kwestia świadomości finansowej i kwestia pewnych priorytetów.
Na przykładzie, pamiętam klientkę, która powiedziała mi tak, Maria, twój kurs o tarczycy, który jest by the way, na marginesie naprawdę fenomenalnym, fantastycznym kursem, wiem, jak on działa, bo znam wiele klientek, które przeszły przez ten kurs, więc nie mówię o kursie, o tym, ile ma nagrań i tak dalej, tylko mówię o efektach, jakie daje. I powiedziała mi, wiesz, to on jest trochę za drogi, ty masz raczej takie droższe te kursy, a ja teraz, mnie teraz nie za bardzo stać na to, bo ja wiesz, teraz oszczędzam na wyprawę na Bali, bo chcemy za 3 miesiące jechać na Bali. No wyjazd na Bali, nie sprawdzałam ostatnio, ale kojarzył mi się wtedy, to było już dobrych kilka lat temu, z sumą, która ma na pewno 5 cyfr, raczej nie 4 i to jest coś, co wymaga większych pieniędzy, tu mowa o czymś, jak kilkanaście tysięcy, 16, 18, 2 tygodnie na Bali, to była duża kwota.
Zobacz, co tu się dzieje, ta klientka ma, to nie jest kwestia tego, że ona nie ma, tylko ona wybiera Bali ponad kurs dotyczący zdrowej tarczycy, do czego ma prawo, to jest jej świadomość finansowa, jej priorytety, ale one nie wiążą się z tym, na co ją stać, a na co jej nie stać, tylko z tym, na co ona chce, żeby ją było stać, czemu przypisuje wartość. To się wiąże z tym, że ona decyduje, że na przykład oszczędzanie co miesiąc jakiejś kwoty, dajmy na to trzech, pięciu, dziesięciu tysięcy, jest dla niej ważniejsze niż zainwestowanie w swoje zdrowie kwoty dwustu, sześciuset czy ośmiuset złotych miesięcznie. I ta grupa jest największa i często ta grupa podaje argumenty, które jakby podważają wartość, wiesz, twój kurs jest za drogi, twoja książka jest za długa, twoje konsultacje są zbyt drogie, jesteś za daleko i tak dalej.
I wydawać by się mogło, że to chodzi o nas, że coś ze mną, z moją ofertą jest nie tak, że przesadziłam, że rzeczywiście. Ale to nie chodzi o ofertę, tylko chodzi o to, że ta osoba po prostu wybiera inne priorytety i próbuje jakoś tak troszkę odwrócić kota ogonem i zamiast mi powiedzieć, że wiesz, chętnie, ale jak już wrócimy z Bali i odkujemy się finansowo, to zaczyna tutaj trochę tak w moją stronę iść i szukać dziury w całym w mojej ofercie. Więc wracając do twojego pytania o cenę, to taki jest też kontekst tego pytania, kogo przywoła ta cena, jakie osoby przywołuje ta cena. Czy takie osoby, które będą w mentalności, właśnie obfitości, będą doceniać, będą korzystać, będą wdzięczne. Czy takie, które będą, nawet jeśli cena będzie niska, szukać dziury w całym, będą niezadowolone i będą roszczeniowe.
I ja na początku chciałam mieć ceny bardziej dostępne dla wszystkich, dbałam jakby o wszystkich, w cudzysłowie, w swojej ofercie i dostało mi się za to, zjadłam swoją porcję niezadowolenia od klientek, które dostawały bardzo dużo i po prostu tego nawet nie zauważały. Więc teraz, jak zaczynają mieć świadomość, że to, co dostały w aktualnej kondycji firmy, ma wartość już taką finansową razy 5, razy 10, to, co kiedyś miały prawie za bezcen, to niektórym się oczy otwierają, a niektóre idą dalej w to powtarzanie, że o, to już w ogóle jej się w głowie poprzewracało. No i to są takie, widzisz, decyzje dużo szersze, bo to są takie decyzje, trochę tak, jak z tą stroną internetową, że niby strona, jakieś techniczne zakładki, ale tożsamość, kim ja jestem, jak ja chcę siebie pokazać. I tu jest tak samo, niby cena, czyli po prostu cena, jak na produkcie, jak na usłudze w supermarkecie, w jakiś realiach rynkowych, w jakimś kraju, ale głębsze pytania o to, jaki jest mój system wartości, z kim ja chcę pracować, a kogo nie będę zapraszać swoją ofertą.
I to jako taką ciekawostkę podam dwie szkoły w marketingu, które są bardzo interesujące i dobrze to ilustrują. Jest taka szkoła w marketingu, która mówi, oferuj bezpłatnie, daj się poznać przez bezpłatne materiały, szkolenia, blogi, podcasty i poczekaj aż klienci poznają cię, polubią, zaufają i kupią. A jest taka szkoła, która mówi, nie, od razu niech płacą, nawet jeśli mieliby zapłacić 19 złotych, 7 złotych, 20 złotych, od razu oferuj im płatne produkty, bo dzięki temu od razu wiesz, kto sięga do portfela, a kto nigdy nie sięgnie. I my też wybieramy, każda z nas wybiera i dobrze, żebyś sobie uświadomiła, słuchając tego, że ty masz prawo wyboru, czy chcesz od razu kierować się do tych, którzy sięgają do portfela i nie oferujesz bezpłatnych konsultacji, u ciebie konsultacja wstępna, ta, która służy temu, czy w ogóle się nadajecie, ona też jest płatna, czy to jest twój styl marketingu, czyli oferowania, sprzedawania. Czy wolisz ten styl, w którym jest bezpłatne.
Bo te 2 style przyciągają dwie różne grupy klientów i to, co wiem z doświadczenia, obracając się w kręgach różnych przedsiębiorczych kobiet, że te, które oferują bezpłatne konsultacje, będą mieć, na przykład ich 50 w trakcie miesiąca, ale klientów z tego pięciu. A te, które mają płatne, będą miały 6 i klientów z tego 5, pięciu. Także to jest ciekawe i to są takie decyzje właśnie opierające się na znajomości siebie, na tym, jaki jest mój system wartości, jak ja jestem osadzona ze swoimi kompetencjami, taką pewnością siebie, żebym ja taka osadzona wychodziła na rynek, czyli wchodziła w ten dialog z potencjalnymi przyszłymi klientami i nie pozwalała, żeby ich przekonania mną trzęsły. Oni mogą mieć swoje przekonania o tym, że za dużo, za tanio, za krótko, za długo, ale ja wiem, ponieważ ta decyzja dotycząca ceny, oferty i sposobów pracy, ona jest dobrze przemyślana i skalibrowana, ona jest po prostu jakby równa z moim stanem świadomości na dzień dzisiejszy. I co ważniejsze, jeszcze dopowiem, jeśli ten stan się zmieni, to cena i oferta też się zmieni. I to jest okej.
Justyna: Tak, jak o tym mówisz, to tak bardzo przychodzi mi na myśl słowo, równowaga w braniu i dawaniu. Bo ja też przechodziłam przez etap, kiedy miałam gratisową konsultację wstępną. I pamiętam, że to była dokładnie taka prawda, jak ty mówisz, że na 50 konsultacji było 5 klientek. Tyle, że na tamten moment ja brałam doświadczenie poza pieniędzmi, dla mnie było istotne to, że ja się uczę, że widzę, jakie są ludzkie problemy w aspekcie, w którym pracowałam i dawało mi to ogromne doświadczenie. Później przyszedł etap, kiedy zrobiłam konsultację wstępną za 50 złotych. Bardzo się, to 50 złotych zmieniło ogromnie jakość albo przygotowanie osób, które do mnie trafiały, to była zupełnie inna energia. Teraz moja konsultacja jest jeszcze droższa, ale jestem jakby na takim, no na innym etapie, tak, ja czuję, że żeby dać tyle, ile chcę dać na tej konsultacji, no to już doświadczenia nie potrzebuję tak bardzo, jak po prostu wynagrodzenia finansowego. I wydaje mi się, że to jest właśnie ta kwestia poczucia, nie tyle nawet przemyślenia, jak najbardziej, ale również poczucia w sobie, czy ja się z tym dobrze czuję.
Maria: Świetnie to powiedziałaś Justyna, to aż warto to podkreślić, że to nie jest tak, że bezpłatne konsultacje są złe i nigdy ich nie robimy. Robimy je, ja też zrobiłam bardzo dużo i nadal, jak się zabieram za nowy projekt, to jestem skłonna zrobić pewne rzeczy naprawdę dużym, jakby nakładem energii, gdzie dużo daję, a relatywnie mało finansowo dostaję, ale dostaję coś innego. Tylko, że wszystko ma swój czas. I na tym etapie, na którym my zaczynamy, chcemy poznawać klientów, chcemy zdobywać doświadczenie, chcemy sobie spisywać ich język, słowa klucze, to jest cały soczysty temat, o którym mogłabym długo mówić, jak się tworzy dobre oferty, to to, że klient przychodzi, klient z krwi i kości i nam siebie daje na godzinę, to jest bardziej wartościowe niż te 50, 100 czy 150 złotych. Ale jak ten etap mija i przechodzisz, że tak powiem, do drugiej klasy w tej szkole budowania swojej marki osobistej, to ta strategia już dłużej nie służy, potrzebna jest nowa.
I ta nowa ma jakąś cenę i ta cena też, jak będziesz przechodzić do trzeciej i czwartej klasy, ona też będzie rosła. To wszystko ma swój czas, świetnie, że o tym powiedziałaś, bo to właśnie pokazuje, że pewne rzeczy są adekwatne na jakimś etapie, a nieadekwatne później. Z perspektywy tego, co mają nam przynieść, a my cały czas mówimy o kreowaniu marki związanej z Ajurwedą czy z jakimkolwiek innym działaniem, takim w sferze usług, wspierania rozwoju osobistego, ale nie mówimy o hobby, tylko mówimy o marce, o zawodzie, o pracy, czyli o pieniądzach, czyli o tym, że miesiąc w miesiąc z tego przypłynie do ciebie określona kwota, którą ty wykorzystasz na rozwój, na życie, na inwestycje w firmę i tak dalej. Więc wtedy z tym nastawieniem na zarabianie, podejmujemy nieco inne decyzje.
Justyna: Jeszcze wracając tak do tego, co się dzieje w twoim środku, co się działo przez te wszystkie lata u ciebie wewnątrz. Jakie przekonania, jakie myśli o sobie musiała rozpuścić, żeby to przejście ze zdobywania doświadczenia na budowanie marki, zarabianie na niej, żeby to było możliwe.
Maria: Tu jest cała lista jest takich przekonań, które, no nie, pod tym hasłem, przekonania, które uzdrowiłam, pożegnałam, żeby móc zbudować swoją markę osobistą, to mam wrażenie, że się tak rozwija. I jako pierwsze przychodzi przekonanie, które usłyszałam kilka razy, jakby z miłością patrzę na dziewczynę, która mi je wypowiedziała, ono było wtedy najbardziej takie uchwytne, materialne, ale wielu ludzi mi dawało do zrozumienia, że to jest ich przekonanie, mową ciała, jakimś takim, wiesz, przekrzywieniem głowy, chrząknięciem, uśmiechem, a to przekonanie brzmiało tak, na Ajurwedzie nie da się zarobić. Więc pamiętam jedną osobę, która była na tyle temperamentna, że tak powiem, że ona mi to powiedziała wprost, z pewnego rodzaju wyrzutem, kończąc współpracę ze mną, że na Ajurwedzie się nie da zarobić. A setki innych osób mówiły mi to niewerbalnie.
Nawet powiem ci taką ciekawostkę, kilka dni przed naszym spotkaniem, poprosiłam o rekomendacje pod kątem właśnie tej drogi prowadzenia Ajurwedy i ajurwedyjskiego biznesu, poprosiłam o rekomendację klientkę, która jest z nami niemalże od początku, chyba od 2013 albo 14 roku, która zna nas od początku, nas jako firmę, jest naszą klientką, ale też z biegiem czasu się zaprzyjaźniliśmy. I w jej rekomendacji pada w którymś momencie takie zdanie, że jak poznałam Marię i słuchałam tej jej wizji o firmie, o środku, to zastanawiałam się tak, czy na Ajurwedzie w ogóle da się zarobić, na zasadzie, o czym ona mówi, fajna jest i słodka, i tak dalej, ale co. To dalej gdzieś tam, wiesz, u osoby, która przychodziła, która płaciła, która kibicowała, która z czasem też stała się bliską osobą, z którą się zaprzyjaźniliśmy i ja, i Michał, też było to przekonanie, też był ten rodzaj takiego niedowierzania.
I to jest kluczowe przekonanie, które myślę, pokutuje, może pokutować w samej konsultantce albo w jej otoczeniu, gdzie otoczenie patrzy na to, na jakąś taką fanaberię, jakiś taki wybryk po czterdziestce albo zaćmienie umysłu w okolicach trzydziestki, no ale nic poważnego. I mam wrażenie, że sama moja obecność i doświadczenie zawodowe jest po prostu żywym przykładem innego przekonania, przekonania, które ja uosabiam i dlatego chętnie się nim dzielę, że tak, na Ajurwedzie da się zarobić i dodałabym w miarę, jak firma się rozwija, tyle, ile zechcesz. Pytanie tylko, ile zechcesz i ile jesteś w stanie dać, żeby rozwinąć firmę do takiego momentu, po prostu. I to jakby, tak, jak w tym twoim znanym ci temacie, który często wykorzystujesz w prawie przyciągania, zażycz sobie co, tak chcę zarobić, potem powiedz, ile w skali roku, w skali miesiąca, potem po prostu rozglądaj się na boki po podpowiedzi, jak i pozwól, żeby wszechświat cię doprowadził przez te podpowiedzi, jak, do celu, który sobie wymyśliłaś, którego sobie zażyczyłaś.
To jest takie pierwsze kluczowe przekonanie, ponieważ ono wpływa na tą energię, którą wkładamy w każde nasze działanie, czy ja przychodząc dzisiaj do pracy mam poczucie, że ja dobrze wykorzystam ten czas i tak, dzisiaj też zarobię na Ajurwedzie, czy mam poczucie, że teraz będę klikać przez 15 następnych godzin, rozmawiać nie wiadomo, o czym i tracić czas, podczas gdy ten czas, który tracę, to są też te pieniądze, które mi uciekają. To są 2 jakby różne, takie mindsety, czyli nastawienia naszego umysłu, które albo będą wzmacniać to, co robimy, albo będą osłabiać. Więc to jest numer jeden na tej liście.
Justyna: Myślę, że to nie tylko w zawodzie konsultantki Ajurwedy, ale też w ogóle w zawodach terapeuta, coach, myślę, że to są takie zawody, które no ja często słyszałam, że się nie da zarobić na coachingu. I tylko moja wewnętrzna, moje wewnętrzne przekonanie, że tak, że ja dam radę, pozwoliło mi to zrobić, taka konsekwencja w działaniu, nieprzerywanie tego. Pamiętam, że dużo osób pyta się mnie, jaki jest klucz do tego, żeby zacząć właśnie zarabiać, żeby w tym zawodzie się odnaleźć i mówię, że ja nie przerwałam, w momencie, kiedy poczułam, że coaching jest czymś, co chcę robić, a było to w korporacji, jak uczyłam się coachingu jako jeszcze manager wtedy, pamiętam, że poczułam coś wewnątrz i powiedziałam, tak, to jest to. I od razu zaplanowałam, co zrobię, żeby to się stało moją pracą. Poszłam na studia, już w czasie studiów bardzo dużo ćwiczyłam, od razu, jak skończyłam, powiedziałam, skończyłam studia, teraz biorę za to pieniądze. To było coś, po prostu czego nie przerwałam, bo wiedziałam, że jak przerwę, to może mój umysł stwierdzić, że za dużo ciebie to będzie kosztowało energii, wysiłku, dobrze jest, jak jest. Także w moim przypadku to było to, żeby nieprzerwanie coś robić w tym kierunku.
Maria: Tak. To jest kluczowe, to jest naprawdę kluczowe i wiele pewnie jest takich osób i z tych, które się kształciły w Ajurwedzie i w innych wspaniałych narzędziach takich, jak coaching, które mówią o sobie, ja jestem coachem, ale nie praktykuję, bo tak naprawdę zanim jeszcze na dobre zaczęły praktykować, to już przestały praktykować. Nigdy nawet nie miały okazji w rzeczywistości zweryfikować tego, czy się da, czy nie, bo jeszcze nigdy nie dały sobie tyle czasu na jakby wiesz, sprawdzenie czy to się, czy się da.
Druga rzecz, która mi przyszła do głowy, jak cię słuchałam, to jest ta, to przekonanie o tym, że nie jestem dostatecznie dobra, właściwa, nie jestem odpowiednią osobą do osiągnięcia sukcesu w tej dziedzinie. I ja widziałam to przekonanie jakby w wielu różnych kostiumach i szatach, w wielu różnych postaciach, w swoim życiu, na swoim przykładzie dla mnie to było przekonanie o tym, że przecież i tak nie będę lekarzem ajurwedyjskim. Jak się dowiedziałam, że można studiować Ajurwedę w Indiach przez 5 lat i że obcokrajowcy też mogą, to już byłam na siódmym roku studiów, studiowałam najpierw polonistykę, potem psychologię. Mój mąż mi proponował, żebyśmy się przenieśli do Indii i żebym się uczyła Ajurwedy, a ja miałam takie, mam już dość uczenia się, już po prostu uwolnijcie mnie od uczenia się, nie dam rady, już nie w tym życiu. I weszło to przekonanie, że skoro nie jestem lekarzem, to co ja będę mogła tym ludziom zaproponować, co ja im dam.
I w ogóle ciekawe, że mimo tego, że już wtedy byłam o krok od ukończenia studiów psychologicznych, już prawie miałam w ręku tego magistra psychologii, to w ogóle nie traktowałam tego jako swój atut, to miałam po prostu takie zaciemnienie, zamroczenie na fakt, że jestem psycholożką przez chyba 2 dobre lata, póki klienci ciągle mi to powtarzając, oni sami gdzieś wyłapywali z moich historii życiowych ten epizod studiowania psychologii i póki oni nie zaczęli mi tego powtarzać i pokazywać, słuchaj, ty masz coś, czego nie doceniasz, jak to się stało, że zapomniałaś o tym, że masz taki fach, takie zrozumienie, taką wrażliwość, taką podróż osobistą. I czułam, jak się stopniowo to moje przekonanie zaczyna rozpuszczać.
Co ciekawe, na drodze stawania się lekarką czy lekarzem ajurwedyjskim, jakby te drogi są dwie, te ścieżki do stawania się lekarką są dwie, możesz iść albo na studia, gdzie się uczysz właśnie koło pięciu lat i jesteś takim, jakby magistrem czy licencjatem powiedzmy, tak to tłumacząc trochę na polski, medycyny ajurwedyjskiej. A jest ta druga ścieżka, ścieżka, w której uczysz się Ajurwedy od swojego ojca, w swoim jakby domu, w swoim doświadczeniu i nasiąkasz tą Ajurwedą i mimo tego, że nie masz za sobą studiów i wielu rzeczy aż tak dobrze nie jesteś w stanie zlokalizować w literaturze, to po prostu wiesz, że to działa.
Ta druga ścieżka, ona jakby różnymi słowami się je określa i było mi bardzo miło, jak w tym roku, czyli w 2022 spotkałam się z lekarzem Ajurwedy, który z uśmiechem powiedział, że Maria, ty jesteś właśnie z tej drugiej ścieżki, ty jesteś ta, która się uczy Ajurwedy w inny sposób, ale to, jak o niej mówisz, to, jakich zmian dokonujesz w życiu ludzi czy oni z pomocą Ajurwedy w twoim wykonaniu, dokonują tych zmian, to pokazuje, że wiesz, o czym mówisz i że widzę w tobie właśnie kontynuację tej tradycji lekarza, który nie idzie na studia medyczne, ale sczytuje tą Ajurwedę z pola, z doświadczeń, z mentorów, z okoliczności i po prostu ją w sobie ma. I to było dla mnie bardzo wzruszające, jak on mi to powiedział i powiedziałam mu, że to ciekawe, że właśnie sam o tym mówi, bo ja przez tyle lat miałam taki kompleks, że nie będę lekarką ajurwedyjską i że już nie w tym życiu, a on wtedy powiedział, niepotrzebnie, bo ty już nią jesteś, po prostu idziesz inną ścieżką.
I często widzę to, pracując z kobietami, że one też mają te swoje kompleksy i te swoje przekonania, że czy księgowa może być konsultantką Ajurwedy, czy prawniczka z dwudziestoletnim doświadczeniem może być dobrą konsultantką Ajurwedy. Najciekawsze jest to, że dziewczyny, które są jakimiś coachkami, terapeutkami, to one się tak trochę identyfikują ze mną, widzą już, że ja pokazałam, że da się, więc mają mniej wątpliwości, one mają wątpliwości takie, czy dzieci nie są za małe, czy dzieci nie są za duże, czy ona nie jest za stara i tak dalej. Ale tutaj zawodowo są spokojniejsze, bo widzą już przykład.
Natomiast te księgowe, prawniczki, dziewczyny z korporacji, na stanowiskach niezwiązanych z HR-em, tylko nie wiem, kupiec w międzynarodowych jakiś tam konferencjach, taka kobieta, która się staje konsultantką i pytanie, czy ona też może konsultować. Widzę, jak te przekonania, które mają, sabotują ich rozwój osobisty, a dla mnie z kolei jako kogoś, kto je prowadzi, to doświadczenie zawodowe jest źródłem ogromnego potencjału, bo księgowa jest skrupulatna, cierpliwa, dokładna, ona ma w sobie tyle elementu Kaphy, który się tak przydaje przy prowadzeniu konsultacji, przy tworzeniu różnego rodzaju plików, narzędzi, metod, przy takim mrówczym układaniu planów pracy z klientem. Prawnik, który jest taki, wiesz, szybko myśli, przyzwyczajony do dyskusji, do debaty, za i przeciw, kontrargumenty, konfrontacje i klientka na konsultacji, która ma dużo Pitty, która neguje, która lubi takiego intelektualnego ping-ponga. Tam po prostu ogień jakby fruwa w jedną stronę i w drugą. To wszystko jest w przyjaznej atmosferze, tam nikt nie przychodzi ze sobą walczyć, ale przydaje się takim błyskotliwym, takim szybkim, takim wiesz, takim chętnym do debatowania i dyskutowania.
Ja widzę w każdej z tych kobiet, które prowadzę, jak jej doświadczenie zawodowe, jak jej doświadczenie osobiste też, jest przepiękne i na dodatek unikalnym potencjałem, który ona ma. I wiem, że czasem trzeba oczu tego kogoś z boku, tego właśnie mentora, przewodnika, nauczyciela, który to zobaczy jako potencjał, dzięki czemu ta osoba też otworzy oczy, że tak, ja też mogę. Niedawno odbyłam rozmowę z taką znaną dosyć w świecie postacią Yogi Cameron, z zawodu model, a później znany jako guru, model guru czy guru model, bohater takiego nawet programu telewizyjnego, który kiedyś tam był emitowany w telewizji TVN. I on opowiadał o tej historii, że jak to się wydają odległe ze sobą dyscypliny, model męski, Versace, perfumy, goła klata i nagle na tej gołej klacie ma, pomarańczowa chustka i on mówiący o medytacji, o duchowości, on też bardzo dużo mówi o duchowości, on nie mówi tylko o tej Ajurwedzie typu kurkuma na twarz i pij wodę, tylko on dużo mówi o subtelnych aspektach, o duchowości, o jodze, o mantrze, o dyscyplinie.
I w jego opowieści widać, jak ta jego rola, taka zawodowa, jego rozwój osobisty wręcz umożliwiła sukces w Ajurwedzie, bo on przez to, że tak pięknie się prezentuje, że jest taki bardziej dostępny poprzez to piękno zewnętrzne, stał się atrakcyjny jako gość programu telewizyjnego, gdzie wniósł Ajurwedę, gdzie w tym pięknym opakowaniu było też to bogactwo Ajurwedy. Nie zrobiłby tego ktoś, kto wyglądałby jakby wiesz, nie aż tak telewizyjnie, tak bym to uprościła. To nie znaczy, że ktoś o nietelewizyjnym wyglądzie nie może zaistnieć, to też mamy przykłady takich aktorów i takich osobowości, które są w cudzysłowie, szkaradne i dzięki Bogu, że są i odgrywają postacie różnego rodzaju, są niezastąpione.
Także to też nie jest tak, że trzeba być modelem, żeby móc mieć swój program telewizyjny, ale ta historia bardzo fajnie pokazuje, że każdy z nas, to jest takie w duchu Ajurwedy, jest tą unikalną kombinacją cech psychosomatycznych, somatycznych, cielesnych, widzianych, podziwianych, psychicznych, wewnętrznych i to to, kim jesteś, daje ci to unikalne podejście do Ajurwedy. Jak zaczynasz to traktować jako zasób, to to jest początek przyjęcia siebie, pełności takiej w sobie, pewności, to jest początek tego pięknego, angielskiego sformułowania, she’s so full of herself, ona jest tak pełna siebie. Ale nie w negatywnym znaczeniu, tylko w takim, że wie, kim jest i jest gotowa zaoferować to innym ludziom, z tą swoją jakością pójść i poprowadzić warsztat, wykład, podcast, nagranie, live’a, konsultacje i tak dalej.
Bez negowania, bez przyczepiania się, a sama ta jakość jest bardzo atrakcyjna dla ludzi, bo my wzrastamy w takiej kulturze, która ciągle każe nam się czepiać siebie samych albo bronić, albo walczyć, nie, walczę o to, żebym mogła, bronię swojego prawa do, albo to nic, że jestem taka. A my tu mówimy o innej jakości, o takiej jakości po prostu spokoju z tym, jaka jesteś, już niczego nie musisz bronić i o nic walczyć, po prostu sobie żyjesz, taka, jaka jesteś, tym się cieszysz, tą wibrację wnosisz w relacje z ludźmi i tutaj jest główne danie, niezależnie od tego, co z nimi będziesz robić, to wibracyjnie oni skorzystają z tego stanu świadomości, w którym ty jesteś, ze stanu pogodzenia z tym, kim jesteś, jaka jest twoja osobowość, jakie są twoje doświadczenia życiowe i zawodowe.
Justyna: Pięknie to opisałaś i tak naprawdę wszystko, o czym mówisz, bardzo to czuje w środku. Często pracuję z klientkami, które też chcą, na przykład zostać coachem i mówią, ale wiesz co, no jest już tyle coachów, jest już tyle konsultantek ajurwedyjskich. I wtedy mówię, tak, ale nie ma takiej, jak ty, nie ma takich połączeń, jakie masz ty. I to sprawia, że jak ty będziesz sobą w zgodzie, jak ty będziesz się dobrze ze sobą czuła, będziesz przyciągała piękne istoty, które również bardzo dużo zyskają z tego właśnie, jaka ty jesteś. I to pokazuje, to, o czym mówisz, jest w sumie pokazane w moim życiu, im bardziej jestem sobą, tym bardziej przyciągam ludzi, którzy mogą korzystać z tego, jaka jestem, im bardziej jestem pogodzona ze sobą, tym więcej zyskują inne osoby, które też tego potrzebują. Więc no tak a propos tego, co mówiłaś, że prawniczka czy prawniczka może być, czy księgowa może być. No ja też jestem po ekonomii tak naprawdę, to była, to był mój pierwszy kierunek…
Maria: Wow.
Justyna: Więc jakby to też pokazuje, że niezależnie od tego, jaki miałaś, jaką miałaś historię studiów, historię uczenia się, najważniejsze jest to, co czujesz, co chcesz, czym chcesz się dzielić, jaka jesteś.
Maria: Tak.
Justyna: Dobrze Marysiu, na koniec chciałabym cię poprosić o takie smaczki, a te smaczki to takie, no jakieś błędy, które może inne osoby słysząc twoją historię, mogą uniknąć, no bo to jest bardzo istotne, jak mamy mentora, tak, on nam mówi, słuchaj, ja tam byłam, nie wchodź tam i unikamy już tej energii i czasu, który możemy stracić na to, żeby wchodzić tam, gdzie ty byłaś może, a nie warto.
Maria: Tak się zastanawiam, no bo to, co mi przychodzi w pierwszej kolejności do głowy w kontekście błędów, to jest jakby zaprzeczenie tego, o czym powiedziałam do tej pory, czyli po pierwsze, traktowanie Ajurwedy jako hobby i oczekiwanie, że ona będzie przynosić efekty, jak praca. Jeśli to będzie coś, co będzie trwało dwie, 3 godziny każdego dnia albo dwie godziny, 3 godziny w tygodniu, to to się nigdy nie rozwinie do doświadczenia i do wynagrodzenia finansowego, które jest równoważne w pracy. To jest pierwszy błąd, który widzę, błąd w myśleniu i błąd w działaniu.
Jeśli podchodzisz poważnie do Ajurwedy, to jej to pokaż, dając jej stosowne miejsce w swojej codzienności. Bo jeśli to zawsze będzie coś, co robisz z doskoku, jak masz siłę, to bądź przygotowana na to, że wielokrotnie nie starczy ci już albo siły, albo zasobów, albo to nie będzie priorytetem. Bo ludzie sobie też nie zdają z tego sprawy, że rok niesie za sobą pewne wyzwania i jeśli, na przykład Ajurweda nie jest twoim priorytetem, to sobie odpuścisz na lipiec, kiedy są te wszystkie w ogóle pikniki, w sierpniu będziesz mieć wakacje, we wrześniu dzieci pójdą do szkoły, w październiku zacznie padać deszcz. I można tak do każdego miesiąca dopisać wymówkę, która sprawi, że nawet te dwie godziny dziennie albo te 5 godzin tygodniowo, też się skurczą, stopią i znikną. To jest taka pierwsza rzecz.
Druga rzecz, która mi przychodzi do głowy, to przekonanie o tym, że nie warto mieć strony internetowej, nie warto zakładać strony na Facebooku, bo już tyle jest tych konsultantek, tyle jest tych miejsc. Ta strona internetowa jest przede wszystkim dla ciebie, niech to będzie jasne z historii, którą opisałam, że strona powstaje jako dowód kalibrowania tego, jak ty się chcesz pokazywać, ona cię jakby w pewnym sensie zmusza czy zachęca do precyzji w opisywaniu siebie, pokazywaniu siebie. I nawet, jeśli ty przez pierwsze 3 miesiące będziesz jedyną osobą, która wchodzi na tą stronę internetową, to to już jest sukces, bo ty będziesz miała jasność, kim jesteś i jak chcesz siebie pokazywać.
I tutaj czasem przy okazji tej strony, wchodzą tego rodzaju takie błędne przekonania, właśnie, że nikt tego nie potrzebuje, że już tyle jest, że ja nie mam nic do zaoferowania, że ja nie lubię mówić o sobie. No to wszystko są rzeczy, które bym chciała pokazać w kategorii błędów, bo te błędy sprawiają, że po prostu ty sama nawet nie wiesz, kim jesteś, a co dopiero inni, nie mogą się o tobie dowiedzieć. No i do tego błędem kolejnym będzie brak profesjonalnych zdjęć, czyli pokazywania siebie, nie w jakimś takim rozmazanym kontekście basu w Grecji, tylko naprawdę zdjęcie, które pokazuje twoje piękne oczy, jeśli twoje spojrzenie pełne głębi jest atutem, twoją wrażliwość, twoją taką ciekawą urodę, twój sposób bycia, coś, co naprawdę odzwierciedla ciebie lub te twoje prace, które już robisz czy na warsztatach, czy na konsultacjach, czy nad garnkiem, czy na macie.
I oferta, która jest rzeczywiście pełna konkretów i skierowana do niszy, czyli tutaj błędem będzie oferta typu, jestem dla wszystkich i od wszystkiego i Ajurweda od A do Z, to do mnie, bo na wszystkim się znam i wszystkim pomogę. Ja tego uczę i to proponuję, żeby wybrać sobie jedną grupę docelową, naprawdę dobrze ją poznać, nauczyć się jej języka, poczuć jej cierpienie i z wykorzystaniem Ajurwedy zaproponować rozwiązanie. Jak ta grupa docelowa ci się znudzi, ja tego doświadczyłam wiele razy, to jest mój dziewiąty rok w Ajurwedzie, niejedną grupę docelową już przerobiłam przez te 9 lat, to świetnie, możesz się rozwijać i iść do kolejnej, ty się rozwijasz, twoja świadomość się rozwija. Możesz za jakiś czas zostawić mamy w ciąży i pójść do kobiet w menopauzie, nikt ci tego nie zabroni tak długo, jak za każdym razem dobrze wejdziesz w ten temat i rzeczywiście będziesz rezonować z kobietami po drugiej stronie.
I kolejnym błędem byłoby to robienie samodzielnie i jakby robienie samodzielnie i poleganie tylko na takich, w cudzysłowie, martwych sposobach uczenia się, jak kupię sobie książkę, kupię sobie kurs. Jednak bardzo ważną częścią rozwoju osobistego, zawodowego też jest interakcja z żywym człowiekiem, które zada ci niewygodne pytanie, który cię z czymś skonfrontuje, który cię sparafrazuje i odbije w lustrze to, co do niego mówisz. Ten tutaj wpływ mentoringu, coachingu, relacji, również relacji rówieśniczej jest ogromny, ponieważ książka nie zada nam niewygodnego pytania, a nawet, jak nam zada, to możemy ją zamknąć. Ile razy nam się zdarzyło, z ręką na sercu, osobom, które czytają. Dochodzisz do takiego miejsca, gdzie nawet jest wypunktowana przestrzeń w książce i autor pisze, weź ołówek i odpowiedz, a ty czytasz i idziesz dalej. To się zdarza, a na żywo, w trakcie rozmowy, w trakcie zajęć, w trakcie spotkania, nie ma, że później, nie ma, że nie masz czasu, nie ma, że przesuniesz kartkę. Teraz znajdź odpowiedź na to pytanie i zobacz, co ci to pokazuje. Więc ten taki rozwój właśnie, ten taki samodzielny rozwój po prostu jest pewnego rodzaju błędem, który cały proces spowalnia i może go spowolnić do tego stopnia, że się po prostu zatrzymasz i przestaniesz robić to, co robisz.
I dołożyłabym tu jeszcze jeden błąd, czyli dokształcanie czy wzrastanie tylko w grupie rówieśniczek na podobnym poziomie, bo to też już widzę przez ostatnie kilka lat, że absolwentki się jednoczą w kręgi, takie grupy, Whatsappy, Facebooki, mniej lub bardziej formalne stowarzyszenia i są takie bardzo zadowolone z siebie, że są razem, w kupie. Tylko, że tam nie ma ani jednej albo wystarczająco wielu osób, które ciągną tą grupę w górę, merytorycznie, profesjonalnie, w kwestii świadomości finansowej, świadomości rynku i tak dalej. Tam potrzebna jest jakaś góra mentorów, wsparcia, coachów, nauczycieli, żeby ta grupa też mogła iść w górę. Rówieśnicy, w sensie doświadczenia, te mastermindy, ten taki mentoring koleżeński, to jest bardzo fajne do pewnych rzeczy. Ale do pewnych nie, ponieważ jak ja cię tak bardzo lubię i tak mi zależy na relacji z tobą, to się powstrzymam przed zadaniem ci trudnego pytania albo wręcz nawet tego nie zauważę. Będziemy sobie tak po prostu spijać z dziubków, zaniżając swoje ceny i mówiąc do wszystkich, czyli do nikogo.
Więc zawsze warto budować też taką sieć osób, które nas profesjonalnie wspierają i tu jeszcze bym dołożyła kolejny błąd i od razu zalecenie, czyli zastanów się, kogo wybierasz, bo jeśli jako osobę, która cię uczy, wybrałaś osobę, która mówi, że cudownie, cudowna jest ta Ajurweda, ona się nią zajmuje i w ogóle jej nie zależy na pieniądzach, bo ona to już tam, pieniądze to tam mąż zarabia, ona po prostu może się rozwijać. To bądź pewna, że może się nauczysz od niej różnych detali związanych z Ajurwedą, nie wiem, sanskryckimi nazwami ziół, ale o ofertach, o cenach, o komunikowaniu swojej wartości na rynku, raczej się tego od niej nie dowiesz. Jak wybierasz mentora z innego rynku, jak wybierasz mentora ze Stanów Zjednoczonych, z Niemiec, z Indii, to on cię nauczy wielu rzeczy, ale o rzeczywistości rynkowej, polskiej, cię nie nauczy, bo on jej nie zna. I być może już ją poznaje, istnieje na tym rynku od roku, dwóch, trzech, a być może nawet w ogóle nie do końca wie, gdzie leży Polska. Więc też bym naprawdę wybierała osoby, od których chcesz się uczyć, które są, jakby znają ten temat tak, że wiesz, że one cię tego nauczą.
Jak ja się chcę nauczyć światowych trendów w Ajurwedzie, to idę po światowe marki ajurwedyjskie. Jak się chcę uczyć tego, co działa na lokalnym rynku w reklamie, to idę po polską agencję marketingową. To są te właśnie rzeczy, czy ja chcę zjeść po prostu ananasa i idę po eksportera czy importera owoców tropikalnych, czy chcę zjeść po prostu dobrego, lokalnego pomidora. I mam wrażenie, że na to też czasem ludzie nie zwracają uwagi i zakładają, że jeśli ktoś ze stanów, jeśli ktoś jest z Indii, jeśli jest z Niemiec, to na pewno wie. Albo jeśli ktoś jest z Polski, to też wie. Często nie, więc popatrz uważnie na swoich mentorów, nauczycieli i coachów, czy oni są tam, gdzie ty chciałabyś być. Bo my obie tego doświadczyłyśmy, miałyśmy wspaniałą mentorkę, która nas gdzieś doprowadziła i w moim wypadku już dalej mnie nie mogła poprowadzić, bo miała taki swój jakby sufit cenowy, sufit rozwoju swojego biznesu, który sprawił, że mogłam się od niej nauczyć, jak stworzyć firmę, która zarabia 200 tysięcy rocznie, nawet i 400, czy 600, ale już nie milion.
I pamiętam te nasze rozmowy, kiedy ona mi mówiła, że ja nie chcę takiego złożonego biznesu, więc nie nauczę cię też, jak mieć taki złożony biznes, bo moim zdaniem to w ogóle jest niewłaściwe. I wtedy był moment na przesunięcie się do innej osoby, która powiedziała, 7 cyfr, proszę bardzo, ja jestem na drodze do ośmiu, chętnie cię tam doprowadzę. Także takie byłyby te kluczowe błędy i od razu, jakby właśnie te takie pozytywne rzeczy, które można z nich wyciągnąć dla swojego sukcesu, gdzie sukces zawodowy znaczy to, że Ajurweda rzeczywiście będzie bardziej dostępna dla ludzi, że więcej osób skorzysta z tej Ajurwedy, a z wdzięczności, zgodnie z prawem dawania i brania, przyniesie ci pieniądze na twoje życie, na twój rozwój osobisty, na inwestowanie w firmę, na jeszcze piękniejszą sesję zdjęciową, na jeszcze ładniej oprawione te materiały promocyjne, czy informacyjne.
Justyna: Jak tak sobie mówimy, to ta droga od momentu podjęcia decyzji do momentu zarabiania już tyle, ile chcesz na własnej firmie, wydaje się być pełna ciekawych doświadczeń, pełna takich wzbogacających ciebie, pomagających odkrywać siebie wydarzeń. A z drugiej strony jest wiele osób, które nie ma wystarczająco odwagi, czasu, chęci, funduszy, tak, różne rzeczy się pojawiają, żeby zrobić ten krok i powiedzieć, okej, z osoby, która wie i która może, właśnie zajmuje się Ajurwedą, chce zrobić ten krok, żeby na tym zarabiać, żeby to była moja praca. I co byś takim osobom powiedziała, które właśnie stoją przed taką decyzją albo chciałyby, ale nie mogą.
Maria: Odważ się, to jest jedno, jedyne, proste słowo, odważ się. Czemu? Jak popatrzymy sobie na mapę poziomów świadomości Hawkinsa, to zobaczymy, że kluczową, kluczowym poziomem pomiędzy wszystkim, co na dole, co ciemne, negatywne i destrukcyjne, czyli poniżej dwustu, a tym, co powyżej dwustu, co pełne światłości, jasności, lekkości, radości i miłości jest poziom odwagi, poziom, w którym ja się odważam, odważam się wyjść z tego, co już mi nie służy i wyjść do tego, do czego pragnę iść. I odważam się, nie wiedząc, czy mi się uda, bo często te kobiety, to nie jest tak, że one nie mają ani czasu, ani funduszy, tylko one od razu się boją, bo czai się w ich perfekcjonistycznym mózgu pytanie, a co, jak mi się nie uda.
No kochana, odwaga nie przynosi ze sobą gwarancji, jak idziesz odważnie przez ciemny las, to nie masz gwarancji, że przez niego cała przejdziesz. Jakby to nie jest tak, że od razu ktoś ci powie, że jak się odważyłaś, to już będzie sukces. Ale samo odważenie się staje się sukcesem, ponieważ niezależnie od tego, jak się ta historia skończy, ta konkretna historia, to ty już będziesz wyżej, ty już będziesz na poziomie odwagi i do tej odwagi będziesz mogła sięgnąć potem decydując się, na przykład na to, czy zostać mamą w wieku czterdziestu lat, czy pozwolić swojemu dziecku wyjechać do Stanów na rok, czy puścić swojego męża na weekend gdzieś tam, gdzie chce jechać z kolegami. To już jakby ten taki skok w świadomości na poziom odwagi do zrobienia czegoś i odwagi, kiedy nie wiesz, czy to będzie sukces, ale jesteś odważna, odważasz się podjąć to ryzyko, podjąć tą drogę, podjąć tą decyzję, to ten poziom już z tobą zostanie. Jeśli nie zrobisz wielu rzeczy, żeby z powrotem jakby wrócić, żeby wrócić niżej, żeby się cofnąć, to twoje, całe twoje życie, całe właśnie tak, jak pięknie tłumaczy Hawkins, poziom twojej świadomości poszedł już w górę, więc ty się już rozwinęłaś.
I później możesz się rozwijać jeszcze wyżej, a bardzo ładnie widać, według tych najnowszych takich, najnowszych jakby udoskonaleń metody Hawkinsa, że my mamy możliwość rozwijania się na tym, na tej skali poziomów świadomości, mamy naprawdę bardzo dużą możliwość rozwinięcia się. I jeśli ktoś tak liczbowo to pokaże, jeśli ktoś na początku ma 100, to w ciągu życia może dojść i do pięciuset, może, przez te, nazywamy to skoki kwantowe, przez te właśnie, odważyłam się na, odważyłam się do, zrobiłam to i stałam się innym człowiekiem. I nawet, jeśli to konkretne, nie wypaliło tak dobrze, jakbym chciała, no to otworzyło coś, czego się nie spodziewałam.
W jednym z takich afirmacji opartych na prawie przyciągania, które bardzo lubię, najpierw wyrażasz swoje życzenia w czasie teraźniejszym, czyli osoba, która nas słucha, może powiedzieć, jestem prosperującą konsultantką Ajurwedy, odnoszę sukces w tej dziedzinie, dajesz sobie te 5 zdań, które opisują twój sukces osobisty i zawodowy, a na końcu dodajesz taką formułkę, to albo coś lepszego. Bo nigdy nie wiadomo, co wszechświat nam udostępni i być może wcale nie to, co chciałaś, dostaniesz coś innego, ale kochana, w większości wypadków to będzie znacznie lepsze niż to, czego sobie zażyczyłaś.
Justyna: Jak to mówisz, to mam ciarki i to jest to, co jest odzwierciedlane w moim życiu. Także najlepsze, co mogę życzyć każdej osobie, która nas słucha, odwagi.
Maria: Dzięki.
Justyna: Dziękuję ci bardzo Marysiu za dzisiaj.
Maria: Dziękuję ci bardzo Justyna za tą rozmowę, ona tym jest taka pełniejsza i bardziej życiowa, że ty sama przeszłaś tą drogę tak, jak mówiłaś, od studiów ekonomicznych, od pracy w innym kontekście, do bycia coachką, do bycia Wytwórnią Obfitości, tak się nazywa twoja marka, ale to jest pewna jakość w tobie. I też te pytania, które zadajesz, one pokazują, że doskonale wiesz, jaka jest ta droga, bo my rozmawiamy dzisiaj w kontekście konsultantki, ale to, o czym mówimy, dotyczy bardzo wielu psycholożek, psychoterapeutek, coachek, kobiet, które leczą ziołami, czytają z kronik. To wiele osób się odnajdzie w tej rozmowie i cieszę się, że obie mamy odwagę do tego, żeby rozmowę o tym i na takim poziomie prowadzić i żeby pokazywać, że da się, no właśnie, tylko, jak.
Justyna: Myślę, że ta rozmowa bardzo wiele pomoże, mam nadzieję, że nasze przykłady pokazały, że to jest droga, którą, w którą po prostu warto wkroczyć, bo jest kolorowa, ma niezwykłą gamę kolorów, którymi można się delektować na co dzień. Dziękuję.
Maria: Dzięki, wszystkiego dobrego.