Rozmawiałam dziś z Kaphą.
Przywitałam ją kaszlem i katarem. Szybko wyjaśniłam, że najgorsze już za mną i jeśli ma dobrą odporność, to nie ma się czym przejmować.
Mnie nic nie rusza – odparła spokojnie.
Popatrzyłam na nią.
Kapha jak malowana.
Piękne, grube i gęste włosy. Migdałowe oczy, jasna i gładka skóra.
Zaokrąglona jak to Kapha.
Jasne, dobrą odporność dostała w pakiecie.
Podobnie jak leniwy metabolizm i tendencję do gromadzenia tłuszczyku.
Zaczyna swoją opowieść:
Wstaję o szóstej…
Wciskam w siebie to śniadanie, bo przede mną parę godzin fizycznej pracy, a pierwszą przerwę mam dopiero około 10.
Zaczynasz od ciepłej wody z miodem i cytryną, potem ruszasz się i spalasz depozyty. Kto jak kto, ale Ty Kapho kochana masz na czym pociągnąć, nawet jeśli Twoja praca polega na przerzucaniu węgla.
O 10.00 jesz duże, ciepłe i sycące śniadanie.
Z głodu i z apetytem. Pierwsza runda za nami.
Zwycięsko i z dobrymi rokowaniami na obiad.
Po takim śniadaniu, w sumie niezależnie od tego, co jadłam, nie chce mi się jeść…
I kiedy przychodzi pierwsza przerwa nie bardzo wiem czy jeść czy nie jeść.
Żołądek mówi mi “nie”, a głowa liczy, że kolejna okazja dopiero po fajrancie, o 15.00.
Pięknie! – myślę sobie. Nie tak bardzo daleko od 12-14. Lepszy rydz niż maślak.
Termos w torbę, a w nim pożywne danie jednogarnkowe, zjedzone od razu po pracy i mamy to!
I nie wiem jak to zrobić, bo musiałabym nosić całą torbę jedzenia…
Jadę do domu, stoję godzinę w korkach, jeszcze czasem coś załatwiam po drodze.
Pierwszy spokojny moment na zjedzenie mam wieczorem. I jem…
A rano…
Budzę się o szóstej i wmuszam w siebie śniadanie…
Jesteś ciekawa innych cech Kaphy? Zajrzyj do cyklu poświęconemu jej tematowi: Kapha – ciało i umysł
Wdrażanie zmian jest trudne. Zachęcam Cię do kursu, w którym wspieram i towarzyszę. Sprawdź czy Rok z Ajurwedą jest dla Ciebie