Wyobraź sobie przebojową, pewną siebie kobietę. Próbuje rozwinąć biznes. Czyta, słucha mentorów, robi kolejne kursy, szkolenia, warsztaty. I nic. Niby wszystko się zgadza, ale biznes nie idzie, nie rozkwita. Może to sytuacja, która dotyczy także Ciebie?
Przyczyna takiej blokady może tkwić o wiele głębiej niż Ci się wydaje. Sięgać daleko w przeszłość, do historii rodzinnych, o których możesz nie zdawać sobie sprawy. Jak rozpoznać co Cię zatrzymuje? Co zrobić, by to odblokować i zaprosić sukces do swojego życia?
Czy wiesz, że niemoc i ciągłe kłopoty w sferze biznesowej mogą być podświadomym wyrazem sprzeciwu wobec ścieżki zawodowej, którą narzucili nam rodzice?
Moment w którym poczujesz, że jesteś na ścieżce swojego przeznaczenia, że masz moc sprawczą, będzie początkiem Twojego sukcesu.
Zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
Zapraszam do posłuchania rozmowy z Anną Choińską z Instytutu na rzecz Pojednania w Rodzinie.
Jeśli chcesz przeczytać rozmowę, to poniżej znajdziesz transkrypcję.
Maria: Dzień dobry. Witam Cię bardzo serdecznie, Aniu i dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie do tej rozmowy.
Anna: Witam Cię, Maria. Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie, jak zawsze z wielką radością. To jest zawsze dla mnie wyjątkowy moment.
Maria: Spotykamy się, żeby porozmawiać o Tkankach Sukcesu, ale w trochę inny sposób, bardziej osobisty, czyli o tym, jak ten sukces układał się na przestrzeni Twojego życia i gdzie on Cię doprowadził. Zacznijmy zatem od końca, powiedz proszę tym osobom, które Cię po raz pierwszy słyszą, kim jesteś i czym się zajmujesz.
Anna: Od 2016 roku jestem szefową Instytutu na rzecz Pojednania w Rodzinie. Gdyby tak w wielkim skrócie chciała ująć to, co robię, to podróżuję razem z tymi osobami, które do mnie przychodzą po różnych historiach losu, rodu albo po wszelkich traumach, wynikających z relacji z rodzicami, tak żeby na końcu można było uwolnić się od tych ciężarów przeszłości, stanąć w swoim własnym domu i pójść dalej.
Maria: Pięknie. Jak pracowałyśmy razem, tworząc kurs online Tkanki sukcesu, to mniej mówiłyśmy o Twoim rozwoju, bardziej Ty mówiłaś o koncepcji i o tych kolejnych porządkach, kolejnych poziomach, w jakich tworzy się i przejawia sukces w życiu. Ciekawa jestem, jak u Ciebie wygląda ta droga budowania czy stwarzania sukcesu do miejsca, w którym jesteś?
Anna: To, że ja przeszłam przez pewne porządki sukcesu czy też tkanki sukcesu, tak naprawdę zdaję sobie sprawę dopiero dzisiaj z tego, kiedy patrzę wstecz. Bo w rzeczywistości, kiedy podróżowałam od mojego poczęcia do teraz, to przez wiele lat nie byłam świadoma, co na mnie wpływa, jak masywnie wręcz na mnie wpływają pewne historie z przeszłości.
A ostatecznie chyba jeszcze całkiem do niedawna, może 2-3 lata temu, kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak naprawdę wszystko to, co przeszłam, miało być po to, żebym mogła służyć innym ludziom. Aby wytworzyły się pewne jakości i umiejętności, które dzisiaj, jak my to nazywamy, są gestami miłości w służbie życia innych ludzi. To jest niezwykle ciekawe, zobaczyć siebie i swoje życie z perspektywy wielu lat i doznać olśnienia, takiego trochę, wiesz Maria, na zasadzie wow, to ja naprawdę w moim życiu przez te punkty przechodziłam.
Maria: Jak przyszło do Ciebie to olśnienie?
Anna: Wiesz, to jest tak, że pewnego dnia nad ranem obudziłam się i tylko słyszałam jedno: pisz i zaczęłam pisać tkanki sukcesu. Tak, bez wątpienia miałam już w sobie i mam wiedzę wielu nauczycieli, począwszy od mistrzów, od których się uczyłam, od Berta Hellingera, od Iriny Prekop, bo to są te dwie wiodące metody, które stanowią bazę mojego instytutu. Ale też miałam doświadczenie bycia przy tak różnych nauczycielach, że to wyglądało tak, wiesz Maria, jakby coś większego przyszło, pociągnęło cię za ramię i powiedziało wstań i pisz.
Jakkolwiek to brzmi, dokładnie takie miałam poczucie i zaczęłam pisać punkt po punkcie i tych punktów powstało pierwotnie dziewięć. I kiedy pochodziłam z nimi, zaczęłam przeglądać później książki Hellingera, Prekop, słuchać moich przyjaciół, zajmujących się różnymi nurtami pracy, dotarło do mnie, że to jest pewien naprawdę kompletny, skończony, dopełniony system. Tak ładnie będziemy to nazywać później w kursie „GPS na życie i na wolność”.
I te wszystkie wglądy przychodziły do mnie też przez lata, bo to, że mogłam obserwować tych nauczycieli, to jest jedno, ale to, że potem odważyłam się pójść obserwować tych, którzy wybierają mnie i z nimi odważnie podróżować po tych punktach, tkankach, DNA (bo też czasami mówię, że jest to DNA sukcesu), to to spowodowało, że najprawdopodobniej – jak Ty to pięknie mówisz, co ja zawsze podkreślam – przyszło, znaczy stałam się gotowa i po prostu spisałam cały ten system postępowania, czy też poszukiwania wolności w swoim własnym życiu.
Maria: Jak sobie to wyobrażam, że widzisz to spisane na kartce, to wyobrażam sobie, że patrzysz wstecz na różne etapy w Twoim rozwoju i wtedy sobie uświadamiasz aha, bo to to, aha, bo to tak, aha, bo to po to. Chciałabym się zapytać o takie jedno albo dwa uświadomienia, ten moment, w którym zrozumiałaś, że dana sytuacja z tym się wiązała, to się dopełniło i dzięki temu mogłaś iść dalej.
Anna: Takie moje najgłębsze doświadczenie, najbardziej zapisane we mnie, to było spotkanie Iriny Prekop i tak zwana Terapia Mocnego Trzymania czy też pojednania z rodzicami. Ja wiedziałam, znaczy inaczej, ja przeczuwałam, że coś dzieje się nie tak między mną a moją mamą od samego początku i obie jesteśmy w jakimś, dzisiaj wiem, jak to nazwać, jakimś niepojętym ruchu odchodzenia od siebie, mimo że głęboko za sobą tęsknimy.
Irina Prekop pierwsza pokazała mi tak zwany przerwany pierwotny nurt do mamy, który objawiał się między innymi tym, że ja od urodzenia wielokrotnie byłam w szpitalu i nie mogłam się dostać do mojej mamy. To oddzielenie, ten pierwotny, przerwany nurt do mojej mamy powodował, że ja się zbliżałam do pewnych sukcesów i jak tylko już było całkiem na poważnie, albo jak trzeba było podejmować pewne decyzje, to natychmiast w obliczu tego ogromu się wycofałam. My tak postrzegamy miłość matki, która zostaje przerwana.
W ogóle zjawiskowość tej metody Iriny Prekop polega na tym, że ona drążyła skałę ciała, uczyła mnie tego tak długo, aż zacznie się, że tak powiem, ja to tak nazywam, homeopatyczne kropelki miłości zaczną płynąć. Aż zaczniemy odkrywać pewne szersze konteksty i dotrzemy do świadomości, że nie musimy żyć życiem dziecka tęskniącego za matką całe życie.
To było w ogóle dla mnie ogromne odkrycie, że można wrócić w ramiona mamy w każdej chwili. Dziecko w oczach matki, spotyka pierwszy raz Boga, to jest jeden z najsłynniejszych cytatów Berta Hellingera. Ale to przyjście do mamy, to poddanie się tej wszechogarniającej miłości ze wszystkim w sposób niezwykły zbudowało mnie na moją dalszą drogę. Ten wstrząs, który ja przeżyłam, tego uświadomienia, nazwania mi, co to jest przerwany pierwotny nurt. To patrzenie z inkubatora po urodzeniu, 3 razy na granicy życia i śmierci, oddzielenia z moją mamą, badanie później tej historii jeszcze głębiej. Co wydarzyło się w życiu mojej mamy, kiedy ona zaszła w ciążę ze mną? Co było chwilę przedtem? Co nią powodowało, kiedy była w ciąży ze mną? Zrozumienie, w jakich nazwijmy to energiach i emocjach ta malutka Ania w brzuchu mamy funkcjonowała, pokazała mi absolutnie jeden do jednego pewne moje cechy i zachowania, które są idealne na moje życie.
Dokładnie to samo jak analizowanie mojego porodu, kiedy ja się rodziłam bardzo długo, kiedy ja chciałam bardzo wyjść, a nie mogłam. Kiedy byłam wyciągana próżniowo i przez długi czas ruszenie mnie gdziekolwiek… czyli ja się pytałam, a mnie popychało jeszcze szybciej, więc traciłam w ogóle poczucie na przykład czasu w wielu rzeczach, poczucie mocy sprawczej w wielu rzeczach. To był taki pęd, że mi się wydawało, że jak ja teraz nie przyspieszę z 0 do 100, to ja nigdy nic już nie osiągnę, na takiej właśnie zasadzie nigdy się już nie urodzę. Więc przychodzi to vacum, które mnie wyciąga, które powoduje tak nagle siłę ssącą i dojście do takiego uświadomienia, że absolutnie już się urodziłaś i nie musisz nigdzie na przykład głową muru przebijać. Nie potrzebujesz się z całych sił przepychać i biec bez opamiętania, żeby na pewno zaczerpnąć powietrza i przeżyć, to było też bardzo znamienne w moim życiu.
Oglądanie mojej choroby, bardzo ciężkiej, kiedy ja pojęłam, że tak naprawdę ta choroba była po to, żebym ja umiała, potrafiła docenić wartość mojego życia. No bo jeśli się pchałam całe życie, ja pierwsza, trochę, wiesz, na zasadzie, tak jak w tym filmie ze Shrekiem, mnie weź, ja podskakiwałam najwyżej wokół tłumu i wyciągałam rączkę. Mówiłam ja, wszystko ja, wszystko mnie weź, ja chcę, a równocześnie ta świadomość w tej chorobie małego dziecka, wtedy 11-letniego, gdzie Bert bardzo wyraźnie mi to pokazał, że ta choroba po pierwsze była krzykiem o tatę i zrozumienie, że ja nie muszę chorować, żeby wołać o pomoc mężczyzn. I się okazało, że wielu mężczyzn w życiu mi naprawdę pomogło i poniosło mnie dalej. Ale poza tym ta świadomość, że ta choroba właśnie była po to, żebym doceniła, tak jak powiedziałam, wartość mojego życia, to był niezwykły przełom.
Takich przełomów mam mnóstwo dzięki tej metodzie, bo z przeszłości, z mojej rodowej historii, moment w moim życiu i to bardzo otwarcie o tym mówię, ja tego nie ukrywam, mojego osobistego nadużycia, nadużycia mnie, to, czego ja doświadczyłam, on się przekładał jeden do jeden do historii mojej babci, więc jakby widać pewne… potrzebujemy się przyjrzeć tym dynamikom, żeby zobaczyć, co my robimy, dlaczego my tak działamy.
Ogromna pustka na przykład w sercu, która pojawiła się po bliźniaku, jestem przekonana, że nas było dwoje, dużo na to wskazuje, że jestem w ciąży bliźniaczej. Więc poszukiwanie całe pół życia, koniecznie, za wszelką cenę przyjaźni z mężczyznami, które powodowały, że tak naprawdę chodziło o brata i nagle nie ma luki już w sercu, bo ktoś przychodzi i ci mówi: to jest nie ten, którego szukasz, to jest nie ta, dla której żyjesz.
Odwaga, którą potrzebowałam zdobywać i wychodzić poza granice sumienia rodu, o czym też będziemy opowiadać na tych Tkankach Sukcesu, kiedy się wychodzi z rodziny nauczycielskiej, stabilnie postawionej rzekomo w pewnej powiedzmy to przestrzeni społecznej, ale też finansowej. Czyli moi rodzice, którzy wyobrażali sobie, że nic lepszego mnie nie może spotkać, jak bycie nauczycielem i rzeczywiście dla moich rodziców od bycia nauczycielem zaczynałam, aż po uświadomienie sobie, że ten wybór jest moim cierpieniem. Naprawdę ogromnym cierpieniem, bo ilość kreacji, pomysłów, wizji, potrzeby zobaczenia i dotknięcia świata we wszystkich jego barwach, właśnie dlatego że mogło mnie już co najmniej trzy razy nie być, spowodowało, że dla mnie ta praca była ciężarem.
I wtedy trzeba było zebrać się na odwagę, zebrać wszystkie swoje siły i wyjść poza granice sumienia rodu, powiedzieć mamo, tato, nie, nie dam rady, ja umrę w tej pracy. To nie jest to… znaczy to było cudowne, ja chcę, żeby to było jasne, ja uwielbiałam pracować z młodzieżą w liceum, byłam uwielbiana, ale serce czuło, że to nie jest to miejsce.
To są takie właśnie historie, które pokazują namacalnie w moim życiu, że przeszłość ma wpływ, że relacja z rodzicami ma wpływ, ale ciągle to, Maria, nie oznacza, że ja jestem bez wpływu i doszłam do takiego momentu. To jest taki punkt, który my nazywamy „pożegnać i przywitać”, gdzie naprawdę pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że te wszystkie ustawienia i ta moja praca potrzebują się już skończyć, bo ja inaczej nie znajdę mojej własnej tożsamości. To było niezwykle potrzebne, przechodzenie przez pewne tak zwane procesy uzdrawiania, tu przynajmniej w tym kierunku nowym, tak jak my to robimy, i pewnego dnia miałam taką wizję (być może to, co powiem, jest wstrząsające dla niektórych, ale tak rzeczywiście było), bo jeżeli brać sobie na poważnie pracę z rodem, pracę ustawieniową, jeśli ktoś naprawdę z szacunkiem i z godnością podchodzi do tego, to musi mieć świadomość, że pracuje na pewnych energiach też ludzi zmarłych. Też na zapisie w przestrzeni pola, tych, który już odeszli, ale też wciąż i wciąż wracając do przeszłości i nie uzdrawiając jej, ciągle i ciągle ranimy duszę żyjących.
Pamiętam ten moment, Maria, gdzie pewnego dnia na ustawieniach, wtedy jeszcze pracowałam, współtworzyłam Hellinger Polska, dzisiaj już jestem tylko i wyłącznie na swojej własnej ścieżce, było jakieś takie wielkie, kolejne, potężne ustawienie odnoszące się do zmarłych, do wojny i w pewnym momencie poczułam, że płaczę. Ten płacz taki był głęboki ze mnie, takiego poddania się i takiego obrazu – proszę mi wybaczyć, że takich słów użyje – ile razy można was jeszcze odkopywać i wstrząsać wami, zmarłymi, kiedy wy już dawno chcecie mieć swój spokój. Ile razem można przywoływać was gdziekolwiek jesteście i zabierać wam spokój, tylko dlatego że odpowiedzialność za moje życie zrzucam na was. Ile razy mam jeszcze ranić dusze czy los mojej mamy, czy mojego taty, tylko dlatego że wydaje mi się, że jeśli oni mi nie, to ja nie.
I to był tak gorzki płacz, pamiętam, we mnie, tak głęboki płacz, że miałam wrażenie, że oni wszyscy płaczą we mnie z ulgi. To było niezwykłe i wtedy zrozumiałam, że skończył się mój los w tej rodzinie. To kolejne moje masywne, potężne doświadczenie i zaczyna się moje własne przeznaczenie, już tak naprawdę na dobre. Wtedy powoli zaczęłam wychodzić już z teamu, w którym byłam wcześniej. To już też było dla mnie za dużo. Wtedy dopiero zaczęłam budować siebie, krok po kroku i wiedziałam jedno, to jest moment, w którym ja już jestem na ścieżce mojego przeznaczenia i to też pokazujemy w kursie, gdzie jest los, a gdzie jest przeznaczenie.
To wejście moje do mojego własnego instytutu, do tego mieszkania, w którym ja prowadzę, tego lokalu, w którym ja prowadzę ten instytut, to było tak przełomowe i nagle poczułam się otoczona nimi wszystkimi, ale na przykład żyjącymi spokojnie i śpiącymi spokojnie, tak jakby oni powiedzieli to my już sobie spokojnie idziemy dopełniać swój własny los, przyprowadziliśmy cię na próg twojego własnego. Taka już pieczęć ostateczna tego w 2016 roku, w maju bodajże to było, taka ostateczna pieczęć na moim sercu, jesteśmy z tobą, ale nie musisz wracać i po to są te wszystkie tkanki.
Takich przeżyć mam mnóstwo, ale spróbuję też tak wybrać te dzisiaj tutaj dla Państwa, dla Ciebie, Maria, które pokazują ewidentnie, że jest czas wracania i łączenia się z czymś, ale on musi być i potrzebuje być połączony z uwalnianiem siebie i ich, że nie ma innej drogi. I to jest też ten punkt, w którym my jesteśmy na przedprożach 9, o czym będziemy mówić, czyli przedprożach takiego głębokiego, do cna, tak, ze wszystkim co do tego przynależy, ale to i tak już jest moje, a nie jest moim tak dla wszystkich, dla których życiem żyję, dla których choruję albo dla których nie mogę, nie zyskuję sukcesu.
I tak prowadzimy od tak. I tak byłam prowadzona od mojego tak, jako zgoda moja na przyjście do tych rodziców z tym wszystkim, co się w moim życiu pojawiło przez całą tą historię, przez wszystkie punkty przeszłości, teraźniejszości i tych lat, do tego tam 40, powiedzmy 39-40 roku życia. Do mojego tak dzisiaj, na granicy którego stoję i którym po prostu idę tak spokojnie krok po kroku i patrzę na to, co jest możliwe i czekam. I wiem, że coś większego mówi dzisiaj ten, jutro tamten, dzisiaj ta rodzina, jutro tamta, na chwilę otwieram drzwi, otwieram serce, zamykam i wracam do swojej codzienności, którą żyję, która mnie naprawdę bardzo też ubogaca.
Maria: Jak słucham, to przede wszystkim dziękuję Ci za Twoją szczerość, bo pewnie dzielisz się różnymi historiami tu i tam, a myślę, że to jest bardzo cenne, żeby w jednym miejscu wysłuchać w taki syntetyczny z lotu ptaka sposób, w jaki mówisz o tych kluczowych momentach. Oczywiście, tak jak powiedziałaś, mówisz o kilku, ale myślę, że te kilka będą rezonowały z wieloma ludźmi. Choćby ten temat mamy, który się często pojawia i którego w pierwszej kolejności nie łączymy z sukcesem, z tej narracji psychologii biznesu czy w ogóle studiów biznesowych. Tam jest milion technik i narzędzi, ale nie ma tego, na który zwróciłaś uwagę, nie ma tej osoby, od której w ujęciu ustawień systemowych zaczyna się sukces, czyli naszej mamy.
Tak jak Cię słucham, to myślę, tak jak często moje klientki zresztą, które poznają Ajurwedę, no i czemu nas tego w szkołach nie uczą. Jakby to było, jakbyśmy dostali taki podręcznik i ten podręcznik służyłby nam trochę tak jak słownik. Po prostu byśmy sobie otwierali za każdym razem, jak się gdzieś zatrzyma, za każdym razem, jak gdzieś utkniemy, za każdym razem, kiedy sprawczość, będzie taka… no właśnie, nie będzie sprawczości, tylko będzie sytuacja, która jest patowa. Jakże by było cudownie sięgać i sprawdzać, czy ten partner w biznesie, czy ten szedł, czy ta nowa osoba, czy ta relacja, czy ona czasem nie zaplątała się w jakiejś przeszłości, która już nie istnieje.
Anna: Ja często mówię zobacz, gdzie jesteś, kiedy cię nie ma tu, bo i tak najbardziej na świecie jesteś potrzebny tu i na przyszłość. Bo w przyszłości nas nikt nie potrzebuje i to urojenie, że my jesteśmy potrzebni w przyszłości jest bardzo duże, to jest takie słynne hellingerowskie być Bogiem czyjegoś przeznaczenia albo losu.
To jest nieosiągalne i też słyszę, wiesz Maria, takie głosy pod tytułem, czemu ty tego w szkołach nie uczysz, czemu ty tego nie pokazujesz. Ale przychodzi coraz więcej młodych, naprawdę młodych kobiet, które chcą tego posłuchać, ale ja też wiem, że na taką wiedzę trzeba być bardzo gotowym. Do takiej wiedzy trzeba mieć trochę otwarty umysł, bo te tkanki sukcesu, kiedy przechodzę przez nie sama, to drugim krokiem jest przejść przez nie z drugim człowiekiem poprzez obserwacje.
Świadomość tego, każdy z nas dokładnie tą samą drogą, od początku, od pierwszego oddechu, od poczęcia do śmierci, do ostatniego oddechu, do powołania na drugą stronę, pokazuje, że tkanki są niezwykle cenne, kiedy patrzymy sercem na drugiego człowieka. To są słynne przykłady, kiedy ktoś do mnie przychodzi i widzi, że coś w firmie nie funkcjonuje i jest gotowy, zamiast krzyczeć, stawiać warunki, wymuszać, ukrócić pensję, nie wiem, wykorzystywać tak zwane harde metody straszenia, wymuszania, pierwsz raz, jest gotowy popatrzeć na historię człowieka, którego ma przed sobą. To robi niezwykłą zmianę. Kiedy jest raz gotowy pojąć na przykład, że wszelkie jego działania przymusowe, wszelkie agresje i eskalacje pewnych zachowań też przychodzą z jakiejś historii miłości, z jakiegoś lęku, pustki, zaniedbania, z braku, z tęsknoty czy też odwracając to, bardzo dla mnie jest poruszające.
Słynny przykład, kiedy pisze ktoś do mnie i mówi, wiesz Ania, jestem od poniedziałku w pracy i naprawdę już się na przykład kogoś lub czegoś nie boję, bo już wiem, skąd to przychodzi, dlaczego ja to tu spotkałam, spotkałem, bo w tkankach sukcesu, tak jak w moim życiu, chodziło o olśnienia, czyli tak jak mówił Bert, wglądy. I kiedy ja już coś wiem, czegoś się dowiedziałam, doświadczyłam, poczułam, przeżyłam, coś do mnie dotarło, to jest niezwykle ciekawe, co ja teraz bardzo wnikliwie badam, od tego momentu, nazwijmy to proszę roboczo tylko, przestaję być bezkarna, czyli mówiąc inaczej, biorę pełną odpowiedzialność albo za moje życie osobiste, w którym jestem z tym partnerem jako matka lub ojciec, również jako pracodawca i pracobiorca.
Czy to oznacza bezkarność? Bo czasami jest tak, że nam się to kojarzy z jakąś karą, nie karą, z różnymi wtłoczonymi nam do głowy poglądami o Bogu karzącym albo niekarzącym. To oznacza, że w momencie, kiedy ja coś sobie uświadomię, tak jak w tych tkankach, mam, tak jak powiedziałaś, podręcznik, otwieram, czytam i wiem, co mogę zrobić w danym temacie, to rozpoczyna się coś takiego, jak wiem już to, umysł to przyjął, ciało wpuściło i ja robię znowu tak samo, i następuje taki nacisk, ciało nie unosi tego i rozpoczyna się działanie autoimmunologiczne. Czyli żeby ciało się mogło wybronić, nakierowuje na mnie choroby autoimmunologiczne, żebym ja się zatrzymała, mówiąc najprostszym obrazem, ponieważ nie pasuje przekaz umysłu i serca do mojego działania. Jest niespójność kompletna i to mam na myśli, bo w momencie, kiedy moje ciało, moja dusza, moje serce, dostanie informacje, że idziemy w jakimś kierunku, a ja nie dokańczam czegoś i to na przykład może być związane z tym przerwanym nurtem do mamy, a ja czegoś nie dokańczam, to ciało ciągle, mimo że ja idę dalej, szuka rozwiązań na dokończenie tego zadania, przed którym siebie postawiłam i to jest ogromna męczarnia.
Ciało się zaczyna męczyć, a ponieważ zaczyna się męczyć, to my zaczynamy słabnąć, ale żeby nas zatrzymać w tej drodze, robi najpiękniejszą i najprostszą rzecz, jaka jest możliwa, zatrzymuje nas przez przeziębienie, ból kręgosłupa, skaleczenie. To są takie najfajniejsze z możliwych, prawda, palety zatrzymania, takie naprawdę, przepraszam was za wyrażenie, takie najbardziej lajtowe sposoby na to, żeby ci powiedzieć poczekaj, bo jesteś niespójny, a niespójność to brak pełni, a każde uzdrowienie przychodzi z kompletności, czyli z pełni.
I te tkanki też w tym mają pomóc, mają pomóc tam na innym poziomie integrować siebie w całość na nowo. Czyli jeśli ja już to przeczytałam i ja już to wiem, coś do mnie dotarło, to oczywiście, że pewne wzorce, że jeśli ja coś robiłam 20 lat tak samo, to z poniedziałku na wtorek nie zdejmę z siebie tego wzorca, ale tą taką kropelkową drogą miłości, to, czego też Ty uczysz tak krok po kroku, codziennie mogę przynajmniej się na chwilę zatrzymywać i wycofywać ten pęd. I zwalniać, i patrzeć na nowo, nawet jeśli nie dokańczam czegoś, bo brak mi energii życiowej, a ten brak energii życiowej przychodzi z poczęcia.
Ja pracuję w ogóle o wiele jeszcze dalej, ja pracuję jeszcze nad połączeniami na poziomie rodu przed poczęciem, zanim, nazwijmy to, zejdziemy tu w ogóle do tego kontraktu, w którym jesteśmy, to nawet jeśli to przychodzi stamtąd, to kiedy ja już to wiem, ja staję się sama miłością dla siebie, bo już wiem, skąd to przychodzi. Mam wszystkie narzędzia, teraz potrzebuję wolniej na przykład albo bardziej świadomie, albo głębiej sięgnąć do siebie, to są niesamowicie piękne rzeczy.
Maria: Cieszę się, że jednak uczą w szkołach, bo przecież jest Szkoła Nowej Świadomości, dobrze pamiętam?
Anna: Tak, drugą edycję zaczynamy za chwilę Szkoły Nowej Świadomości, już od marca będziemy szli dokładnie przez te wszystkie punkty, jeszcze bardziej szczegółowo, jeszcze głębiej, na różnych poziomach. Także bardzo się cieszę, bo to już będzie druga edycja.
Maria: W Szkole Ajurwedy, którą prowadzę, również z tego korzystam w taki prosty sposób, widzę te kobiety, które chcą być konsultantkami Ajurwedy i często widzę te wszystkie momenty, które im nie pozwalają. Coraz bardziej jestem w stanie nazwać, co im nie pozwala, gdzie to jest, który to jest ten poziom, w którym coś się zatrzymało.
Bardzo się cieszę, że powstał kurs, który daje mi też możliwość przekierowania ich już nie do Ciebie na sesję indywidualną, która czasem po prostu jest nieosiągalna z różnych przyczyn, czy na jakieś spotkanie grupowe, tylko na narzędzie, które jest cały czas dostępne, jeśli tylko ktoś chce z niego skorzystać, do którego może zajrzeć, żeby samodzielnie odgadnąć czy zobaczyć, co go zatrzymuje, co go powstrzymuje.
To jest niesamowite… nawet chyba wczoraj rozmawiałam z klientką, która przez ostatni rok próbuje rozwinąć swój biznes i ona czyta, ona chodzi na kursy, robi to, tamto, siamto, a na pytanie, co się stało w jej biznesie przez ostatni rok, bardzo szybko odpowiada nic. I od razu widać, że tam jest po prostu porządny kawał uzdrawiania do zrobienia. Naprawdę jestem tak szczęśliwa, tak się cieszę, że powstał ten, tak jak powiedziałaś, podręcznik.
Ja od razu zobaczyłam taki podręcznik, właśnie podręcznik sukcesu, właśnie tkanki sukcesu, do którego można sięgać i samodzielnie w tym sensie, że z otwartym umysłem i z otwartym sercem wystawiać siebie na tą wiedzę i na ten przekaz. I tak jak sama wiesz, za każdym razem coś innego nam się przypomina, za każdym jeszcze inna warstwa, jeszcze inny aspekt tego, czemu się przyglądamy, staje się widoczny po to, żebyśmy mogły iść do świata z tymi wszystkimi pięknymi darami, które każda z nas ma w sobie.
Anna: Och tak, bo takie mam poczucie i często o tym mówię, już być może gdzieś na nagraniach z Tobą mówiłam. Moje życie i to miejsce, do którego doszłam, sercem nie zmierzysz, ale patrząc na siebie samą, pokazuje mi bardzo wyraźnie, z niczego nas tak nie rozliczą jak z talentów. A każdy te talenty dostał i czasami, tak jak tutaj opowiadasz, wyobrażam sobie kobietę, o której mówisz i czasami może być też tak, że mówię tato, ponieważ ty nie, to ja też nigdy i potrzebujemy rozumieć, pojmować, wiedzieć, gdzie tego szukać.
I wiesz Maria, ja pamiętam jak rozmawiałyśmy o tym, jak powiedziałam, że mnie się marzy, nie wiem, czy pamiętasz, ja Ci powiedziałam coś takiego, że mnie się marzy, żeby ci, którzy uczą się od Ciebie Ajurwedy, znali to jako nauczyciele albo ci, którzy są konsultantkami, po to, żeby uczyli tego innych, żeby im to pokazywali, więc ja jestem pasjonatką. Wszędzie tam, gdzie ktoś kogoś ma uczyć, to mi się marzy, żeby on mówił przyjdź, pokaż mi to proszę, przeprowadź mnie przez te 9 punktów, żebym ja mogła to dać innym, bo to nas będzie przepięknie uwalniać do przyszłości.
To da nam nowy ogląd biznesu, nową odwagę do biznesu, nowe uświadomienia, nową kreację. Ja widzę, ile kreatywności jest we mnie, kiedy ja jestem podpięta, nazwę to tak, do mojego własnego zasobu, do mojego własnego przeznaczenia i źródła. Ja się na przykład w ogóle przestałam obawiać czegoś, co my nazywamy upadkiem. Czyli ja ostatnio wiersz na ten temat napisałam, ja mam tysiące marzeń, ale czekam aż dyrygent powie, którym instrumentem i czy z tych 50 10 ma się sprawdzić. Ja jestem gotowa, więc nie mam obawy przed tym, że muszę z czegoś zrezygnować, bo we mnie już nie gra lęk cudzy, że straty na przykład, ogromnej straty wszystkiego, dorobku życia. Jestem spokojna o to, że jakby przyszło mi budować od nowa, to ja coś wymyślę, mówiąc kolokwialnie, tak?
Ale to też przychodzi z uwolnienia się lęków na głębokich podświadomych poziomach traumatycznych. Nikt nas, kochani, w przyszłości nie potrzebuje, ale wyobraź sobie, Maria, że robi się nas 50, 100, 200. Ja jestem ostrożniejsza w marzeniach, jak Ty, ja uwielbiam Twoją wielkość marzeń, 1000, 2000, 5000… ale ja tak cudownie podążam za tym, że znamy to, wiemy, czujemy, przechodzimy przez to, czy przy Tobie, czy przy mnie, czy z tą książką, czy z tym kursem i stajemy przed kimś i mówimy wiesz. A może to jest tak, że nie możesz do czegoś dotrzeć, bo tęsknisz za mamą, tak się boisz spełnić do cna, to jest moje wielkie marzenie i są do tego narzędzia, i są zasoby.
Maria Pięknie, niech się to dzieje, niech to będzie dla nas dostępne, bo w tej teraźniejszości, w której teraz jesteśmy i dla tej przyszłości, której pragniemy, przyda się, żeby ludzie żyli w swoim, jak mówisz, przeznaczeniu, a nie w losie, odgrywając historię często bardzo bolesne. Bo akurat to życie teraz to jest jakbyśmy byli w świecie soli, a każdy z nas, poraniony, co chwilkę się ociera o to, co kiedyś zabolało. Więc w takim czasie tym bardziej warto postawić na uzdrowienie tych starych ran, żeby pewnie przechodzić. I wtedy to się robi nawet całkiem przyjemne, po prostu podróżujesz po jakimś, nie wiem, słonym, takim skalnym świecie i patrzysz na niego, ale jesteś sobą już nie w tych starych historiach, które się przypominają.
Anna: Przecież zawsze się coś przypomina. To nie jest tak, że nie, ale ja wtedy już nie wchodzę aż tak głęboko w różne tematy, nie daję się temu porywać aż do krzyku, tylko mówię w porządku, właśnie ktoś przyszedł do mnie w gości, pooddycham tobą albo pytam, no dobrze, to gdzie tu jest miłość. I czekam. Sukces odnoszą ci, którzy potrafią czekać, Bert Hellinger, bardzo niemodne na dzisiejsze czasy, a zarazem niezwykle cenne jako wskazówka od naprawdę pięknego człowieka i mistrza.
Maria Dzięki, kocham to zdanie, bo jedną z moich ukochanych cech jest wytrwałość i tu Bert Hellinger mówi mi tak, kochana, wytrwale.
Anna: Dokładnie tak.
Maria To dziękuję bardzo serdecznie, Aniu, za to, że jesteś i że się tym podzieliłaś, no i przede wszystkim za to, że stworzyliśmy wspólnie właśnie to narzędzie, do którego można sięgnąć, do którego można wracać po to, żeby stawać się w pełni sobą i pomnażać te talenty, które zostały nam dane.
Anna: Bardzo Ci dziękuję i polecam z całego serca, i mam nadzieję, że jeśli dla jednego, to warto. W Twoim dialogu, jeśli dla miliona, jeszcze lepiej, więc mam nadzieję, że to się zagospodaruje wszystko jak najpiękniej i życzę otwartości serca na każde słowo i wrażliwości na to, że wszystko naprawdę jest historią jakiejś miłości.
Maria Dziękuję jeszcze raz, wszystkiego dobrego dla Ciebie.
Anna: I Tobie, i Państwu dziękuję bardzo.
Maria Dzięki.
- Jeśli chcesz dowiedzieć się, dlaczego ważne jest uświadomienie sobie i uszanowanie tego, że każdy z nas jest czyimś dzieckiem, przeczytaj ten wpis.
- Chcesz w praktyce rozbroić blokady i zaprosić sukces do swojego życia? Zapoznaj się z kursem online „Tkanki sukcesu”.
- Już po Nowym Roku w styczniu po raz szósty „Rok z Ajurwedą”. To może być Twój 2022 rok z pięknym programem, który utrwala nawyki i pogłębia świadomość tego, czym jest zdrowie, na co dzień, lokalnie i sezonowo.