Jedna rzecz, której na pewno możesz się spodziewać, kiedy Ajurweda mówi o tarczycy to przede wszystkim to, że bierze pod uwagę Twoje wrodzone skłonności i predyspozycje. Traktuje temat zdrowia całościowo. To nie jest to samo, co stwierdzenie, że musisz zachorować, bo Twoja mama była chora. Nowoczesna medycyna nazywa to “epigenetyką”, a Ajurweda nazywa to po prostu wpływem na to, w jaki sposób pojawią i wyrażą się dosze, które w Tobie są.
To znaczy, że istnieje w Tobie pewnego rodzaju potencjalność, ale to, czy przejdzie ona w coś, co Ci służy czy w coś, co Ci szkodzi, zależy przede wszystkim od Twojego stylu życia i czynników środowiskowych. Ajurwedyjskie podejście, które traktuje temat tarczycy całościowo, oznacza też taki sposób myślenia o dolegliwościach, który bierze pod uwagę jaka jesteś na poziomie umysłu.
Ważne są Twoje wrodzone skłonności. To, czy jesteś nadambitna czy nadwrażliwa. Czy jesteś bystra czy może uczysz się wolno… To również serce, czyli to, czy jesteś łatwowierna, kochająca, otwarta, czy może bardziej chłodna… To Twoja specyfika reagowania na poziomie emocjonalnym i psychicznym.
Twój styl życia również wpływa na Twoją tarczycę. Ajurweda bierze pod lupę zarówno te dolegliwości, które masz od przeszło 10-15 lat i które nie doczekały się właściwej diagnozy, jak i te, które dostały doczekały się już etykietki.
“Całościowo o tarczycy” to znaczy też, że dostajesz szyte na miarę zalecenia, które są doprecyzowane i dopasowane specjalnie do Ciebie. Do tego, gdzie jesteś i co masz. Te ogólne są jedynie punktem wyjścia. To coś, co jest dla mnie bardzo ważne, bo przez wiele lat miałam mało pieniędzy i niezbyt dużo czasu. Wkurzałam się kiedy szłam do jakiegoś specjalisty, a on przepisywał mi listę suplementów, które kosztowały połowę mojego miesięcznego budżetu.
Dla każdego z moich klientów staram się dobrać takie zalecenia, które będą działać. Bardzo często na tarczycę chorują osoby, które mają tak zwany “słomiany zapał”. Z perspektywy Ajurwedy to bardzo logiczne. Pewne komponenty naszej psychiki predysponują nas do określonych dolegliwości i diagnoz.
Dlatego albo wcześniej miałaś już słomiany zapał albo teraz, chorując, będziesz go miała. Być może też będzie oddziaływać na Ciebie samo życie: dziecko się rozchoruje, samochód się zepsuje, sąsiad zaleje Ci sufit… okoliczności będą wydawały się nieustannie niesprzyjające. Praca z Ajurwedą uwzględnia również i to. Specyfikę Twoich działań i tego, co Cię napędza.
Chciałabym opowiedzieć Ci o Joli. Nie chcę tutaj podawać konkretnej, prawdziwej historii, z szacunku do osób, które do mnie przychodzą. Czuję się zobowiązana tajemnicą zawodową, ale chcę przybliżyć Ci na czym dokładnie polega moja praca. Dlatego opowiem Ci o tym, jak wygląda moja praca z kobietami, na jej przykładzie.
Poznaj Jolę – ma około 35-40 lat i trochę się już ustabilizowała. Teraz chce się zająć sobą. Przychodzi na konsultację i spotyka się z Ajurwedą. Drobne dolegliwości towarzyszą jej od lat. Mogą to być zimne ręce lub stopy, tendencja do zaparć lub wzdęć, trochę gorsza skóra na twarzy. Może to być też to, że słabiej śpi lub to, że nie potrafi się zrelaksować i zatrzymać potoku swoich myśli. Wiele z tych dolegliwości nie doczekało się jeszcze jakiejkolwiek diagnozy od lekarza, więc wydaje się, że w sumie nie ma o czym mówić. Po prostu takie to życie już jest, nie?
Z reguły, im dłużej te zaburzenia zdrowia trwają, tym dziwniejsze diagnozy chorób słyszy. Te choroby zaczynają mieć konkretne, realne i uciążliwe objawy. Utrudniają życie i sprawiają, że czuje się po prostu źle. Gdy dotychczasowe sposoby przestały już na to pomagać, przychodzi na konsultację i ma nadzieję, że jakoś razem ze mną złoży w całość to wszystko to, co się z nią dzieje. Jak do tego podchodzi Ajurweda? Jak ja podchodzę do tego w trakcie pracy z klientami?
Najczęściej Jola drąży w internecie. A tam, powiem Ci z ręką na sercu, i ja się czasem gubię. Internetu nikt nie cenzuruje, każdy tam pisze co chce. Jest cała masa forów, na których są zalecenia typu: A mnie się sprawdziło, a mnie pomogło, a Tobie polecam to, a Ty weź zrób tamto…. Gdyby to było takie proste to nie trzeba byłoby się uczyć tyle czasu, żeby dawać indywidualne, szyte na miarę zalecenia.
Jola działa wycinkowo i z doskoku. Coś tam przeczytała o diecie, coś tam o glutenie i suplementach. Coś tam kupiła, część zażywa, część zapomina. Próbowała z odstawieniem glutenu, ale jedynie przez miesiąc. Nawet i podczas niego nie wytrzymała i zjadła jakąś bagietkę. Podchodzi do sprawy albo powierzchownie (bo ogrom tego ją przerasta i przeraża) albo radykalnie, raz na jakiś czas, a potem myśli sobie: Mój Boże, do końca życia mam tak żyć? Nie da rady!
Na przykład, takie podstawowe sprawy jak sen. Co z tego, że dziewczyna, chorująca na Hashimoto bierze suplementy, zioła i nie je glutenu, jeśli chodzi spać po dwudziestej czwartej? To znaczy, że kompletnie nie rozumie natury swojego schorzenia, bo chora tarczyca wynika z przeciążonych, z przepracowania nadnerczy i całego ciała. Jedyna możliwość na regenerację to pójść spać około dziesiątej, jedenastej i po prostu się wyspać. Skoro ona się nie regeneruje w ciągu dnia to mogłaby skorzystać z nocy.
Ale dla Joli zawsze jest coś ważniejszego: oferty na olxie, media społecznościowe, oglądanie sukienek, czytanie jakiś mądrych książek o zdrowiu o dwudziestej trzeciej trzydzieści.. często Jola takie właśnie rzeczy mi opowiada. Teraz pomyśl sobie… opowiadam Ci o Joli czy tak naprawdę opowiadam o Tobie?
Popatrz na zdjęcie japońskiego ogrodu. To ogród zen, który ma bardzo wyraźne wzory. Zastanów się chwilkę… gdybyś chciała zmienić ten wzór… to co byś zrobiła? Mogłabyś pójść tam, przesypywać piasek ręką, wygładzić go lub zasypywać w inny sposób. Mogłabyś też zmienić grabki, którymi robisz ten wzór.
Albo mogłabyś też zamiast tego zmienić matrycę, która odciska się na różnych fragmentach tego ogrodu. I to jest właśnie esencja podejścia Ajurwedy.
Wszystkie suplementy, gluten czy dieta to cząstkowe, fragmentaryczne kawałki całej układanki. To jest właśnie to pierwsze wyjście – tu pogładzę, tam rączką, tam patykiem, tam nóżką… Ajurweda mówi tak:
Często w przypadku dolegliwości i chorób to jest już piętno, które odcisnęło się na Twoim zdrowiu. Co ważniejsze, tą matrycą jest też Twój umysł. To najpiękniejszy, a zarazem najbardziej niedoceniany i najczęściej pomijany fragment wszystkich dyskusji na temat zdrowej tarczycy.
Jak rozumiem „stres”? To przekonanie o tym, że musisz w pewien sposób działać i reagować, że coś musisz. To Twoje wybory, których dokonujesz każdego dnia, od rana do wieczora. To Twój sposób przeżywania świata na poziomie myśli, który sprawia, że robisz cały czas, w kółko tak samo. I w kółko te same efekty masz w swoim życiu.
To właśnie jest esencją Ajurwedy i pracy w nurcie medycynie holistycznej z dobrym specjalistą. To jest też unikalne podejście kliniki Ajurwedy, w której się uczyłam. Mówiono tam:
Jeżeli ktoś przychodzi z chorą wątrobą to nie chodzi tylko o to, żeby oczyścić wątrobę starymi, sprawdzonymi sposobami: piciem oleju czy ziołami przeczyszczającymi. Chodzi o to, żeby zmienić to, co doprowadziło do tej chorej wątroby. Zmiana sposobu odżywiania i stylu życia – to pierwszy, podstawowy aspekt. Drugim jest to, żeby zmienić sposób przeżywania i myślenia o świecie, który bardzo mocno wpływa na obciążenie organu, jakim jest wątroba.
Chodzi o zmianę sposobu reagowania i sposobu odbierania tego, co wokół Ciebie. Bo to właśnie te elementy, które bezpośrednio wpływają na Twoje zdrowie emocjonalne.