Panchakarma to coś, co ustaliliśmy razem z moim mężem jako nagrodę za trzy lata macierzyństwa: bycia w ciąży, karmienia piersią i nie spania. Wymarzyłam sobie, że to będzie marzec 2018 roku, a Panchakarma odbędzie się w klinice, w której uczyłam się Ajurwedy – u dr Shivani i dr Mahesha w Dharamsala, w Indiach.
Zobaczyłam siebie na tej Panchakarmie – byłam tam sama. Nie było tam ani mojego męża, ani moich dzieci. Rzeczywistość okazała się taka, że nie mogłam jechać do Indii sama. Przede wszystkim dlatego, że nie chciałam zostawić Michała samego z dwójką maluchów na 4 tygodnie. Okazało się, że jedyną opcją na teraz, gdy dzieci są małe, jest pojechać tam po prostu całym tabunem.
Nie poleciłabym nikomu wyjazdu na Panchakarmę z dziećmi, chyba, że wziąłby ze sobą opiekunkę do dzieci. Dla mnie to było do zniesienia, dlatego że to była moja czwarta Panchakarma. Trzy ostatnie tygodnie przed wyjazdem pracowałam na pełnych obrotach mając świadomość, że robię to trochę na zapas. Bardzo świadomie zdecydowałam, że przez ten czas podróży do Indii nie będę pracować. Mało tego, że nie będę też korzystać z telefonu i Internetu.
Wiązało się to z założeniem, że zrobię sobie oczyszczanie na poziomie komunikacyjnym. Potrzebowałam tego, bo z racji rodzaju mojej pracy dużo czasu spędzam z mediami. Dobrze zrobił mi ten detoks. Nauczyciele jogi i Ajurwedy mówią, że umysł jest jak dziecko. Wymaga naszego prowadzenia, bo jeśli nie decydujemy o tym, jak nim zarządzamy w sposób świadomy, to zaczynamy wpadać w różne pułapki.
Trenujemy się do życia w dwóch płaszczyznach równocześnie: wirtualnej i teraźniejszej, a tak naprawdę nie jesteśmy ani tu, ani tu. To z kolei daje później szereg dolegliwości w ciele i w umyśle.
Jako psycholożka mogę powiedzieć, że nie ma zbyt wielu terapii łączących w sobie jednocześnie ciało i umysł, dających nam holistyczne podejście. Panchakarma jest zdecydowanie leczeniem holistycznym w tym znaczeniu, że naprawdę pracuje z ciałem i umysłem. Pomaga poczuć się silniejszym i nawiązać głębszą więź z samym sobą.
Tak właśnie czułam się po ukończeniu Panchakarmy. Czułam się bardziej sobą, bardziej swobodna w tym jaka jestem, w tym jak się zachowuję i w tym jak stawiam czoło codziennym wyzwaniom.
Dostałam piękną lekcję od życia, dzięki której mogłam przerobić kilka całkiem trudnych doświadczeń. Te doświadczenia okazały się być niezaleczone i w pewien sposób wpływały na to, jak się zachowywałam i jaka byłam.
Wróciłam jako odmieniona osoba i zaczęłam nowe ajurwedyjskie życie. Zaczęłam z pełnym przekonaniem praktykować Ajurwedę w swoim życiu, bo urzekła mnie swoim niesamowitym podejściem do ludzkiego zdrowia.
To co jest naprawdę ciekawe, to to, że nawet ludzie, którzy nawet nie wiedzą czym jest Ajurweda, zauważyli we mnie pozytywne zmiany, jakie Ajurweda wywarła na mnie.
Zauważyli, że się zmieniłam, że inaczej wyglądam, inaczej się poruszam, inaczej się zachowuję, jak zaczęłam podchodzić do doświadczeń życiowych.
Zauważyli, że stałam się inną osobą. Pełniejszą, wyrazistszą.
Sobą.
Chcesz się dowiedzieć więcej o samej Panchakarmie? Przeczytaj wpis Wprowadzenie do Panchakarmy