To, co jest szczególnie ważne w psychologii ajurwedyjskiej to umysł. Czym tak naprawdę jest i jak działa. Umysł jest silniejszy od medycyny, co potwierdza choćby efekt placebo. Nawet w potocznym rozumieniu funkcjonują takie zwroty jak „wiara czyni cuda”. One pokazują moc naszego umysłu i serca.
Jest też druga część tego równania, czyli myśli pochodzące z naszego umysłu, które sprawiają, że czujemy się źle. Często obserwuję, jak ludzie wpędzają się do grobu swoimi myślami.
Wiesz, że coś Ci szkodzi, ale i tak to jesz. Szło Ci dobrze, zaczęłaś, ale przestałaś. Wróciłaś do picia kawy, jedzenia cukru czy chodzenia spać po 24:00. Dopisz tutaj cokolwiek, do czegokolwiek wróciłaś po okresie zmiany na lepsze.
To te wszystkie sytuacje, w których próbujesz coś zmienić w swoim życiu, a jednocześnie Twoja rodzina staje okoniem i podsuwa Ci pączki albo inne grzeszne przyjemności. Testuje i Ciebie, i siebie też przy okazji.
Nawet, jeśli ktoś odnajduje się dobrze w informacjach o zdrowiu to uczestniczy w drugim zamieszaniu, które rozgrywa się pomiędzy prawym uchem a lewym i jeszcze trochę na poziomie serca, pomiędzy prawym a lewym żebrem.
To zamieszanie związane z nieustającym dialogiem w głowie: Czy robię dobrze? Czy zrobiłam dobrze? A może jednak nie? A szkoda, że zrobiłam tamto, mogłam zrobić jeszcze to… Tego typu myśli niesamowicie obciążają nie tylko psychikę, ale także Twoje zdrowie fizyczne.
Może nią być, na przykład, entuzjazm jak w przypadku Vaty. Możesz być entuzjastycznie nastawiona do nowych pomysłów. Do tego, żeby zapisać się na kurs czy przeczytać książkę, a jednocześnie Twój entuzjazm może szybko zapalać się i gasnąć.
Drugą stroną tego entuzjazmu jest słomiany zapał. Czytasz książkę, jesteś podekscytowana, zapisujesz się i spotykasz się z jakimś fachowcem… A potem? Zaczyna się rzeczywistość i średnio Ci idzie wcielanie tego w życie.
Zastanawiając się nad tym, jak mogę Ci przekazać psychologię ajurwedyjską w krótki, przystępny sposób, przyszło mi do głowy, że chciałabym Ci zadać pytanie, które okazuje się często zbijać ludzi z tropu. Patrzą na mnie, jakby go nie usłyszeli, więc powtarzam je jeszcze raz:
W jaki sposób odpoczywasz?
Mam na myśli taki codzienny odpoczynek. W jaki sposób w codziennym życiu odpoczywasz? Ciekawa jestem, jak się czujesz, gdy słyszysz to pytanie.
Chciałabym Ci przedstawić trzy osoby. Pierwszą z nich jest Jola. Jola mówi: Ja nie mam czasu odpocząć! i ja jej wierzę.
Zaczyna opowiadać, jak wygląda jej dzień: Wiesz, ja mam dwójkę dzieci, firmę, psa, dom na głowie i jeszcze rodziców. Śledzę na Facebooku 500 fanpage’y, zapisałam się na jakiś tam kurs, chcę być też na bieżąco z tym, jak się ubierać. Ciągle jestem w biegu, nie mogę nawet usiąść i spokojnie zjeść. Odpoczynek? Jaki odpoczynek?!
Mam tyle na głowie, że nie wiem za co się zabrać, więc zabieram się za wszystko po kolei albo zabieram się za jedno, później robię drugie, a kończę na czymś innym. Czas mija, a potem zastanawiam się gdzie on był. Pod koniec dnia jestem tak wyczerpana, że po prostu padam na pysk i budzę się po dwóch czy trzech godzinach w ubraniu.
Takie opowieści słyszę od Joli, która mówi, że nie ma jak odpocząć. To, co mówi i sposób, w jaki to mówi rzeczywiście pokazuje, że mówi prawdę. Nie kłamie – mówi jak jest. W jej życiu naprawdę nie ma momentu na odpoczynek.
Jeśli nawet zdarza się jej taka chwilka, że można by usiąść spokojnie, napić się czegoś w spokoju, to najczęściej sięga wtedy po kawę, która na poziomie fizjologicznym jest wszystkim, tylko nie odpoczywaniem.
Albo sięga po telefon komórkowy z jakimś portalem społecznościowym lub OLX-em, co również generuje taki strumień bodźców wzrokowych i mentalnych, że nie można tego zaliczyć do kategorii odpoczynku.
Widzę ją, patrzę na nią i wierzę jej. Rozumiem, że ma taką sytuację, że nie ma jak odpocząć.
Jesteś w stanie takiego wiecznego gonienia własnego ogona. Próbujesz zrobić masę rzeczy, które zaczynasz, ale których nie kończysz. Po czym zaczynasz jeszcze coś innego, dokładasz sobie nie tylko stresu, ale i obowiązków. A gdy w końcu przychodzi do działania, to nie masz siły ich wszystkich zrealizować.
Teraz poznaj Olę. Ola, na pytanie jak odpoczywasz, odpowiada: Nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek.
Czemu? Ola udziela logicznej odpowiedzi i mówi to w taki sposób, że ciężko z nią dyskutować: Wiesz, mam pracę, która trwa od 8:00 do 16:00. Potem wracam do domu, muszę ugotować obiad, zająć się dziećmi, posprzątać dom, chcę też pójść na siłownię…
Ola opowiada to w taki sposób, który sugeruje, że jej dzień to ciąg pięknie poukładanych klocków. Klocki muszą być ułożone równo, jeden za drugim i to tylko w takim układzie, w jakim ona to sobie wymyśliła. W tym ciągu klocków rzadko pojawia się klocek pt. “Odpoczywamy i nic nie robimy”.
Chyba, że jest to odpoczynek związany z jakąś aktywnością, np. jedziemy w góry i odpoczywamy w ten sposób, że robimy jakiś szlak, na końcu którego dostajemy pieczątkę, że szlak został zrobiony.
Pitta ma nastawienie pełne ambicji do wszystkiego, czego się podejmuje w swoim życiu. W związku z tym jej dzień od świtu do nocy jest po prostu niekończącą się listą do zrealizowana.
Jednak w życiu, jakie wiedziemy dzisiaj, ciało dosyć szybko zgłasza sprzeciw. Już po dwudziestce czy trzydziestce ciało Pitty zaczyna sygnalizować różnymi dolegliwościami, że nie wyrabia. Nie jest w stanie się zregenerować i nie nadąża za tempem, jakie Pitta sobie narzuca.
Z resztą, Pitta bardzo podobnie podchodzi do zaleceń dotyczących balansowania zdrowia – weźmie sobie tyle na głowę i na klatę, że nie jest w stanie tego wszystkiego ze sobą pogodzić. I zaczyna ją to po prostu przytłaczać.
Mamy jeszcze trzecią postać, moją ulubioną. Taka osoba jak Kasia rzadko korzysta z konsultacji ajurwedyjskich, a zapytana o odpoczynek odpowiada: Nic nie robię, tylko odpoczywam. Mówi to bardzo wolno, bo ma poczucie, że nie chce jej się wielu rzeczy. Nawet, gdyby chciała, to nie chce się jej chcieć.
Coś tam wie, ale niezupełnie wdraża to w życie. Zadała sobie trud, żeby się czegoś dowiedzieć, ale z wcielaniem tego w życie jest już trochę gorzej.
Ma jakieś ambicje, plany czy marzenia, ale zupełnie nie wie, skąd wziąć siłę, żeby to wszystko zrealizować. I w sumie dobrze jej tam, gdzie jest. Ma poczucie, że lepsze znane piekło niż nieznane niebo i tak sobie tkwi w tym stanie.
Taka Kasia rzadko trafia na konsultację, bo w tym czasie po prostu sobie siedzi, je zupę, oglądając serial i jest jej po prostu dobrze.