Rok 2018 to był rok niezwykły. To był rok, o którym dowiedziałam się na samym jego początku, że jest to numerologiczna dwójka. I chociaż nie jestem jakoś bardzo zainteresowana numerologią to jednak ta dwójka, rok współpracy, dała mi do myślenia.
Gdy zaczynałam 2018 rok to pomyślałam sobie, że to będzie rok, w którym będę współpracować z ludźmi i będę mówić “tak”. I jeśli miałabym powiedzieć o jakimś haśle przewodnim na 2018 rok, to brzmiałoby ono “Rok na tak”.
Jakie to miało konsekwencje? Olbrzymie. Za każdym razem, kiedy ktoś do mnie pisał, proponował spotkanie, nagranie jakiejś rozmowy, udział w jakimś wydarzeniu to robiłam wszystko, co mogłam, żeby odpowiedzieć “tak” i faktycznie pójść za tą propozycją. Oczywiście, były też takie momenty, w których świadomie, po namyśle odpowiadałam jednak “nie”.
Niemniej jednak dzięki temu podejściu na “tak” wydarzyło się dużo bardzo pięknych spotkań, bardzo pięknych momentów w naszej działalności, które nie byłyby możliwe, gdybym nie była na “tak” w 2018 roku.
W związku z tym miałam na talerzu swojej pracy w 2018 roku w którymś momencie tych projektów, kursów i zajęć, którymi się zajmowałam, po prostu za dużo. Od połowy tego roku, zmierzając ku przeprowadzce do Białegostoku, zaczęłam częściej odmawiać i być bardziej asertywna, chroniąc swój czas na odpoczynek. Odmawiałam wielu rzeczom, na które po prostu nie było miejsca.
Gdy patrzę na ten kurs dzisiaj to zastanawiam się, jakim cudem to się udało, bo składa się aż z dziewięćdziesięciu kilku lekcji. Te lekcje są wyjątkowe, ponieważ są bardzo krótkie. Tworząc je myślałam przede wszystkim o zaburzeniach pamięci i koncentracji, które dotyczą osób chorujących na tarczycę, osób z mocno zaburzoną Vatą.
W związku z tym w tym kursie nie ma lekcji, które trwają pół godziny czy godzinę. Są za to lekcje, które trwają sześć, siedem, góra piętnaście minut. Jest on naprawdę dobrze przemyślany pod kątem tego, jak strawić tę wiedzę i też z tego wynika ilość lekcji, liczba lekcji w tym kursie.
Niemniej jednak jak patrzę na ten kurs teraz, to myślę sobie, że to mogło być tylko działanie Ducha Świętego, który wstąpił we mnie i przelał się w kurs Zdrowa Tarczyca z Ajurwedą, bo inaczej nie byłoby to możliwe.
Do tej pory odbyły się trzy edycje. Jestem bardzo zadowolona z tego kursu. Odzywają się do mnie dziewczyny, które skończyły pierwszą i drugą edycję. Piszą o naprawdę dobrych zmianach w swoim życiu. O wizytach u endokrynologa, o zmniejszeniu dawki leków, o tym, że lepiej się czują.
To przepiękne słuchać historii o zmianie i balansowaniu Vaty. Zatem Zdrowa Tarczyca z Ajurwedą to był naprawdę ważny, skuteczny, działający procesowo, przeobrażający przekonania, nawyki i zmieniający kompletnie styl życia kurs dla tych osób, które zdecydowały się w nim wziąć udział. Dla tych, które nie tylko się zapisały, ale też faktycznie przeszły przez wszystkie lekcje i z tego kursu skorzystały.
W 2018 roku odbyły się również dwie edycje kursu Psychologia Ajurwedyjska – druga i trzecia edycja. Eksperymentowałam trochę z formą kursu. Zamiast webinarów, wprowadziłam dodatkowe sesje pytań i odpowiedzi. Moi klienci bardzo chcieli być na webinarach na żywo i mieć możliwość zadawania pytań, ale w kursie ta możliwość nie była już dla nich aż tak atrakcyjna.
Zdarzało się, że prowadziłam webinar o 18 czy 19.00 czyli poza standardowymi godzinami mojej pracy i z dwudziestu paru osób zapisanych na kurs pojawiały się dwie czy trzy. W związku z tym podjęłam decyzję, że nie będę już prowadzić webinarów na żywo w ramach kursu. Zamiast tego będę nagrywać dodatkowe nagranie zatytułowane “Sesja pytań i odpowiedzi”, na której udzielam odpowiedzi na pytania, które można zadawać w trakcie kursu.
W zeszłym roku odbyła się też pierwsza edycja rocznego programu Rok z Ajurwedą i choć był to mój jeden z siedmiu czy ośmiu kursów online, które przeprowadziłam, to był to kurs najtrudniejszy. Dlaczego najtrudniejszy?
To duża trudność zrobić kurs, który trwa rok i bierze pod uwagę różne zmiany, które zachodzą w poziomie motywacji – zarówno moim, jako osoby, która tworzy ten kurs, jak i uczestników, którzy są bardziej zmotywowani w styczniu na fali noworocznych postanowień, a w lipcu kompletnie odpływają od kursu.
Ta wytrwałość i wspieranie ludzi przez cały długi rok z dodatkowym uwzględnieniem tych zmian sezonowych, dotyczących nie tylko tego, co jest dostępne w przyrodzie (z owoców i warzyw), ale także w kontekście dominujących w danym okresie aktywności to ogromne wyzwanie.
W tym kursie miałam przynajmniej ze trzy kryzysowe momenty, w których chciałam po prostu go zawiesić i powiedzieć uczestnikom Kochani, bardzo Was przepraszam, ale nie jestem w stanie tego kontynuować.
Bardzo pomógł mi wiersz Dalajlamy „Nigdy się nie poddawaj”, który wisi u mnie w kuchni i wspiera Vatę we mnie. Vatę, która czasem chciałaby nie dokończyć czegoś, co zaczęła, bo tak ma, że z entuzjazmem wchodzi w nowe projekty, a potem jak robi się z tego taka dosyć monotonna, żmudna, powtarzalna praca, to najchętniej pobiegłaby w stronę nowego projektu.
Zatem dokończyłam kurs, pomimo chwili zwątpienia i gdzieś w połowie grudnia, kiedy opublikowałam ostatnie materiały kursowe dotyczące duchowości, wypiliśmy z Michałem butelkę Prosecco, żeby uczcić to, że właśnie skończył się Rok z Ajurwedą. Mój najtrudniejszy kurs, który jednocześnie był bardzo owocny dla mnie w kontekście rozwoju osobistego, ale też przede wszystkim dla moich klientów.
Wszystkie inne kursy, które mamy w ofercie trwają jakiś czas – czasem tydzień, czasem trzy tygodnie lub cztery miesiące. Potem klienci zostają pozostawieni sami sobie. Dlatego chciałam stworzyć kurs, który będzie pomostem i kontynuacją dla tych, którzy już zaczęli. Taki, który może być również początkiem dla tych, którzy kompletnie jeszcze nic z Ajurwedą nie zrobili, nie wiedzą od czego zacząć i chcieliby jakoś drobnymi krokami przybliżyć się do czegoś głębszego.
To był kurs, który był moim pierwszym kursem online i jest w związku z tym szczególnie bliski mojemu sercu. Miał dwie edycje: wiosenną i jesienną. Przeszło przez niego kilkadziesiąt dziewczyn, a połowa z nich faktycznie przeszła przez oczyszczanie tak, jak Pan Bóg przykazał. Oczyszczanie trwające dwadzieścia jeden dni. Dzięki temu mogły doświadczyć efektów oczyszczania i pierwszej takiej jakościowej zmiany w swoim życiu.
W zeszłym roku odbyła się również pierwsza edycja kursu Zdrowie Psychiczne z Ajurwedą. Kursu, który był bardzo ważny, bo był brakującym ogniwem pomiędzy psychologią, czyli rozważaniami na temat psychiki i emocji a zdrowiem. Czułam, że potrzebny jest tutaj jakiś pomost, potrzebne jest opowiedzenie o podstawach zdrowia psychicznego, które zasadzają się w ciele.
Robocza nazwa tego kursu brzmiała: “Biopsychologia ajurwedyjska”, czyli po prostu biologiczne podstawy zdrowia psychicznego. Kiedy studiowałam psychologię, to przez cały pierwszy rok studiów miałam właśnie taki przedmiot. To było dla mnie fascynujące – poznawanie budowy układu nerwowego, mózgu, budowy, jelit, a teraz już z perspektywy Ajurwedy wiem, a współczesna nauka pięknie to potwierdza, że zdrowie psychiczne zaczyna się w jelitach.
Ajurweda mówi, że siedzibą Vaty są jelita, a Vata jest tą doszą, która odpowiada zarówno za trawienie, wydalanie, przyswajanie, jak i też za zdrowie psychiczne, entuzjazm czy dobrostan psychiczny. Kurs Zdrowie psychiczne z Ajurwedą miał swoją pierwszą edycję i jedyną.
Nie będzie już dłużej dostępny. Podjęłam tą decyzję po długim namyśle. W tym roku powstanie książka “Zdrowie psychiczne z Ajurwedą”, która jest bardzo mocno oparta na tym kursie. W związku z tym w 2019 roku w moim planie jest dotarcie do tych osób, którym może nie po drodze skorzystanie z kursu online, ale z przyjemnością wezmą do ręki książkę. Tę decyzję podjęłam po wielu komentarzach komentarzach osób, które brały udział w tym kursie:
Marysiu, ten kurs jest świetny, chciałabym go dać w postaci książki mojej cioci, mojej mamie, mojej siostrze…
W związku z tym podjęłam decyzję, że kurs Zdrowie psychiczne z Ajurwedą nie będzie już dostępny w naszej ofercie, ale za to pojawi się książka, której treść będzie oddawać zasadniczo to, co w tym kursie jest najważniejsze.
Odbyły się również dwa kursy, które są ostatnimi czasy najbliższe mojemu sercu. Kurs Wprowadzenie do Ajurwedy 1 – kurs, który dla wielu osób jest pierwszym poważniejszym momentem wejścia w Ajurwedę. Mamy już za sobą sześć edycji. Słuchałam bardzo uważnie relacji klientów, którzy mówili, że nie mogą przyjechać do Wrocławia na dwa dni. Zastanawiałam się jak to rozegrać i jak powinien wyglądać kurs Wprowadzenie do Ajurwedy tak, żeby udało się przenieść to wszystko, co robiłam wcześniej z dziewczynami na żywo do kursu, który odbywa się zdalnie.
Także jego szósta edycja to był moment, kiedy kurs zmienił formułę na kurs, który się odbywa online’owo. Dzięki otworzył się na większą grupę osób i w rezultacie w tym kursie teraz bierze udział 17 osób. To absolutnie niesamowite, że aż 17 dziewczyn zdecydowało się dołączyć do tego kursu. Tym bardziej, że we wszystkich edycjach wzięło łącznie udział 25 osób.
W tym roku przez to, że formuła kursu zmieniła się na bardziej dostępną. Moim planem na 2019 rok jest to, żeby ten kurs pomieścił jeszcze więcej osób. Takich, które chcą się uczyć Ajurwedy tak, żeby móc ją zastosować w praktyce. Żeby dobrze ją rozumieć i zrobić ważny krok w stronę pracy i utrzymywania się z Ajurwedy
No i odbył się też oczywiście kurs Wprowadzenie do Ajurwedy część druga. W zeszłym roku pierwsza edycja dobiegła końca. Była to edycja, w której wzięło pięć osób. Była to edycja pierwsza, pionierska, awangardowa i dosyć trudna. Porównałabym ją do lotu z turbulencjami – raz było nam lepiej, raz gorzej. Ogromnie dużo się nauczyłam w trakcie tego kursu. Na jego zakończenie porozmawiałam z absolwentkami tego kursu, z doktor Shivani, z Małgosią Żukowską, moim coachem biznesowym i przez trzy miesiące przygotowywałam nową ofertę kursu Wprowadzenie do Ajurwedy, w której uwzględniłam wszystkie pięty Achillesowe, które dały o sobie znać w poprzedniej wersji.
Wysoko podniosłam poprzeczkę dziewczynom, które chciały się na ten kurs zapisać. Chciałabym, żeby naprawdę były pewne tego, że to jest “tak” dla Ajurwedyna poważnie. Dla Ajurwedy traktowanej jako sposób na życie, praktykowanej w zawodzie konsultanta Ajurwedy lub poprzez wspomaganie się Ajurwedą w swojej pracy psycholożki, nauczycielki jogi czy coacha.
To sprawia, że Ajurweda staje się bardziej dostępna, że już nie jest tak, że jest tylko dwie czy trzy osoby w dużych miastach, które się na niej znają. Zaczynają się pojawiać też jej praktycy w mniejszych miejscowościach. Coraz więcej jest osób, które pomagają skorzystać z Ajurwedy, które konsultują, robią warsztaty, przybliżają i dzielą się swoimi doświadczeniami.
W 2018 roku odbyło się też kilka webinarów. Myślę, że w sumie pewnie koło czternastu. Były to webinary, które często odbywały się w sposób spontaniczny. W poprzednich latach, kiedy dopiero zaczynałam robić webinary, przejmowałam się tym, jaka będzie formuła, czy mam jakąś prezentację, jak wyglądam i tak dalej.
W zeszłym roku poszłam na żywioł. Często było tak, że pracowałam do pięciu minut przed webinarem, włączałam kamerę, rozkładałam światła i zaczynałam webinar. Spontanicznie, twórczo, radośnie, po kobiecemu. Webinary robione w taki sposób naprawdę dały mi dużą frajdę i spotkały się z życzliwymi opiniami wśród dziewczyn, które na nich były.
Zdecydowaną większość tych webinarów udostępniałam w ramach akcji dwanaście webinarów, w ramach której codziennie, przez dwanaście dni udostępniałam jeden webinar spośród tych, które odbyły się w zeszłym roku.
W zeszłym roku odbyło się też dużo rozmów, pponad dziesięć. Trzy przepiękne rozmowy z Anną Choińską. Pierwsza, którą nagrywałyśmy w styczniu zeszłego roku to “Tata i mama to życia brama”. To była lekcja, która powstała w wyniki inspiracji, w wyniku pytań, które zrodziły się wśród uczestników kursu Psychologia ajurwedyjska. Pytań dotyczących relacji z mamą i z tatą i tego, jak nasze, rodzina naszego pochodzenia kształtuje nas, jak idziemy z nią później przez świat. Przepiękna lekcja.
Później latem, już w sierpniu, już z Białegostoku, z Anią Choińską spotkałyśmy się po raz drugi, rozmawiając BHP pracy z ludźmi. To był bardzo ważny temat dla osób, które zajmują się zawodowo pomaganiem. No i w końcu w grudniu 2018 roku konieczność zakończenia o rozstaniach z tym, co już nie służy i o pójściu dalej. Przepiękna rozmowa. Tak jak Ania pisała – może nie będziemy zbyt popularne, bo temat jest dosyć trudny, wymagający, ale myślę, że ważny, zatem zachęcam Cię do zobaczenia jednej z tych rozmów lub wszystkich trzech.
Odbyło się też kilka rozmów związanych z biznesem. Te rozmowy odbywają się głównie dlatego, że jest taka grupa klientek wśród Was, które są zainteresowane tym, jak to jest żyć z Ajurwedy. Myślę, że aspekt biznesowy tego, jak to robić w Polsce i jak to się udaje, jest bardzo ważny, ciekawy i inspirujący. Sama bym chętnie posłuchała, gdyby ktoś opowiadał takie historie o tym, jak się zarabia z sjurwedy w Polsce.
Zatem pojawiła się rozmowa z Dorotą Jesiołowską-Sołoduchą o prowadzeniu kursów online i Małgosią Żukowską o mojej drodze do odkrycia tego, czym się chcę zajmować jako prosperujący coach. To naprawdę bardzo fajne, inspirujące rozmowy.
Spotkałam się też trzy razy z Wiolettą Karys, która jest specjalistką od psychobiologii somatyki. To były przepiękne rozmowy o tym, jak totalna biologia rozumie symptomy choroby. Pięknie uzupełniające to, co robię z klientami w ramach Ajurwedy.
W 2018 roku odbyło się też kilka akcji wyjazdowych. Jeśli nas znasz trochę lepiej to wiesz, że w świecie online widać mnie bardzo ale w rzeczach, które się dzieją poza siecią, prym wiedzie mój mąż Michał. To on organizuje, prowadzi i jest w tym rzeczywiście świetny. Koordynauje wyjazdy takie jak Joga w Himalajach, Joga w Toskanii i Panchakarma na Podlasiu.
Michał się spełnia w pracy na żywo, jest rewelacyjnym gospodarzem i świetnym opiekunem. Ludzie bardzo sobie cenią jego obecność. Zwłaszcza, jeśli ta obecność jest w trudnych, niesprzyjających warunkach, a tak bywa w trakcie Panchakarmy, w Himalajach czy w Toskanii.
Myślę, że to jest jego dar. Na początku naszego biznesu mieliśmy wizję, że będziemy robić wszystko po równo. Może to brzmi trochę śmiesznie, ale czasem konsultowałam ja, a czasem on. Czasem on robił masaże, a ja właściwie nigdy się tego nie podejmowałam, chociaż kończyliśmy takie same kursy. Jeśli chodzi o formalne uprawnienia to mamy je takie same
Jednak po pewnym czasie zobaczyliśmy, że ja mam większą łatwość do czegoś, a on do czegoś innego. Zaczęliśmy się zastanawiać… czemu by nie stanowić właśnie takiego dobrego połączenia różnych talentów, różnych cech, kobiecości i męskości? Podzieliliśmy się obowiązkami.
Jeśli byłaś albo będziesz na jakimś wyjeździe organizowanym przez Agni Ajurweda, to pierwsze skrzypce gra na nim mój mąż. Czasem wcale się na takich wyjazdach po prostu nie pojawiam, a jeśli się pojawiam, to w cywilu, a nie w pracy. Moja praca się zwykle kończy przed rozpoczęciem wyjazdu.
W taki sposób w zeszłym roku odbył się wyjazd Joga i Panchakarma w Himalajach. Przepiękny wyjazd, który był też dla nas osobiście niełatwym wyczynem, bo pojechaliśmy z dwójką naszych dzieci. Z Jagódką, która wtedy miała trzy i pół roczku, i z Kazikiem, który miał półtora roku.
Czemu porwaliśmy się na taki wyjazd? Dlatego, że czułam bardzo mocno, że potrzebuję, po dwóch latach rodzenia, bycia w ciąży i dosyć intensywnej pracy zawodowej, zainwestować w siebie. Z próżnego i Salomon nie naleje.
Chciałam jechać na Panchakarmę. Doktor Shivani, kiedy mnie zobaczyła, powiedziała, że nie wie, czy to jest dobry pomysł, że przyjechaliśmy z dwójką dzieci. Tym bardziej, że dość szybko zaczęły chorować w związku ze zmieniającą się florą bakteryjną. Natomiast pod koniec Panchakarmy powiedziała: Maria, to była dobra decyzja, że przyjechałaś teraz. Teraz naprawdę dużo można było zrobić zanim pewne procesy zaczęłyby się manifestować w postaci chorób.
Jako praktyk Ajurwedy również u siebie też obserwuję stadia, z których się rozwijają choroby i dolegliwości. Bardzo rzadko jest to grom z jasnego nieba, który pojawia się z dnia na dzień. Często jest to po prostu warstwa po warstwie. Każdego dnia pojawiają się jakieś alarmujące sygnały, za które można się zabrać, robiąc oczyszczanie z Ajurwedą w warunkach domowych.
Wzięliśmy dzieci ze sobą po to, żebym mogła pojechać. To było właśnie tak: albo pojedziemy razem, albo albo ja nie pojadę wcale, bo nie mogłam zostawić dzieci w domu. Dało się, nie było to proste i tym bardziej podtrzymuję to, co mówiłam wcześniej, kiedy klienci pytali, czy warto na panchakarmę jechać z dziećmi. Mówiłam im, że to odradzam, bo lepiej nie łączyć osobistych historii i bycia z rodziną w takim procesie.
Pojechałam z dziećmi tylko dlatego, że to była jedyna opcja i też dlatego, że to była moja czwarta lub piąta Panchakarma, więc wiedziałam, czego się spodziewać w różnych terapiach. Mimo to, zdarzały się takie momenty, które były dla mnie naprawdę trudne i zamiast zajmować się dziećmi wolałabym posiedzieć sobie w łóżku albo po prostu schować się pod koc i pójść spać. Z maluchami nie zawsze jest to możliwe.
Odbyła się również Panchakarma na Podlasiu i to jest nasza największa radość zeszłego roku. Obydwie edycje miały miejsce w sierpniu. W pierwszej wzięło udział pięć osób, w drugiej również. Przepiękne doświadczenia, choć szczególnie pierwsza edycja była bliska naszemu sercu.
Michał organizował go w duecie z Sylwią, która pomagała w masowaniu. Była też Mira, która czuwała nad kuchnią. Panchakarma odbywała się w miejscowości, w której chcemy się osiedlić. To było dobre doświadczenie i pierwsza praca, którą wykonaliśmy po przeprowadzeniu się do Białegostoku z końcem lipca.
Jesienią odbył się ostatni nasz wyjazdowy program, joga w Toskanii. Po raz pierwszy robiliśmy to kompletnie jako Agni Ajurweda, bez współpracy z innymi nauczycielami. Wiadomo, jak jest kilku nauczycieli, każdy ma trochę inną wizję.
W zeszłym roku Michała wizja była taka, żeby połączyć korzystanie z uciech włoskich z praktyką jogi i o dziwo, to połączenie okazało się naprawdę doskonałe. Mieliśmy najlepszą grupę, jaką kiedykolwiek mieliśmy na jodze w Toskanii. Grupę, która była bardzo wdzięczna do prowadzenia.
Pamiętam, że Ola, która pomagała Michałowi w prowadzeniu tego wyjazdu, ostatniego dnia się rozpłakała, dziękując uczestnikom i mówiąc im, że jeszcze nigdy nie miała tak pięknych, otwartych na praktykę jogi w wymiarze duchowym osób.
Bardzo to współgra z tym, co chcemy robić w Ajurwedzie. Z podejściem, że można jechać do Toskanii, udać się do organicznej winnicy, napić się wina, zjeść lody i nacieszyć się tą Toskanią, ale jednocześnie też robić regularną praktykę jogi, medytować, oddychać, wchodzić w kwestie związane z dharmą i duchowością. Da się to pogodzić i było to bardzo piękne doświadczenie dla nas.
Ponownie na tym wyjeździe byliśmy jako rodzina, co z zewnątrz może wyglądać jak taki przyjemny obrazek, ale dla nas jest to naprawdę dosyć duża logistyka.
Ostatnia rzecz, którą chciałabym powiedzieć w kontekście podsumowania 2018 roku i ważnych zmian, jest taka, że w zeszłym roku zmieniliśmy formę prawną, przeszliśmy z działalności gospodarczej na spółkę. Była to duża zmiana, wymagająca ogromnej odwagi i towarzyszyła mi w niej Ania Kupisz-Cichosz, którą serdecznie przy tej okazji pozdrawiam.
Jeśli kiedykolwiek będziecie mieć jakieś problemy ze światem finansów, księgowości, podatków, to serdecznie polecam Anię, która jest mentorką biznesową. Przepięknie poprowadziła nas do zmiany formy prawnej. Ta zmiana pozwoliła nam zaoszczędzić spore pieniądze na ZUSie, które stały się możliwym wynagrodzeniem dla naszej asystentki, Nicole Radomskiej.
Nicole dołączyła do nas, jeśli dobrze pamiętam, w maju, na pół etatu, żeby mieć spokojny czas na współpracy z nową osobą, ponieważ jest to pierwszy moment w moim życiu, kiedy faktycznie współpracuję na takim porządku dziennym z kimś. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłam, więc dla mnie była to cała duża lekcja dotycząca delegowania zadań, wyjaśniania prosto i jasno, czego oczekuję, odpuszczania też pewnych rzeczy.
Jeśli masz w sobie Pittę i przekonanie, że zrobisz to najlepiej, to wiesz o czym mówię. Sztuką dla Pitty jest zaufanie, że ktoś inny zrobi to równie dobrze, i że nie wszystko musi dźwigać na swojej głowie. Mam w sobie taką tendencję ze względu na różne rodzinne uwarunkowania do przekonania, że zrobię coś szybciej, lepiej, i mądrzej, bo nikt tego nie zrobi aż tak dobrze jak ja. W rezultacie czego nieraz mam wszystkiego na sobie za dużo.
Zatrudnienie Nicole było takim momentem, kiedy byłam gotowa, żeby oddawać część tego z zaufaniem, miłością i wsparciem. W efekcie tej współpracy z Nicole jest naprawdę piękny, kwitnący blog, na którym można zobaczyć opracowane transkrypcje webinarów i ładnie przygotowane wpisy. To jej ogromna praca.
Nicole jest jedyną osobą, która jest w stanie webinar, taki jak ten dzisiejszy, mówiony, dynamiczny, czasami trochę pokręcony, przerobić na tekst pisany, który jest przyjemny do czytania. To jej super moc, z której korzystam i ja, i wy.
Nicole również przygotowywała webinary, które są dostępne w ramach akcji dwunastu webinarów. Wycinała wstępy, zakończenia i inne rzeczy, na które szkoda czasu. Jej praca doprowadziła do tego, że webinar, który trwał półtorej godziny i skrócił się do na przykład pięćdziesięciu minut naprawdę intensywnego fajnego przekazu.
Przede wszystkim to, że zaczęłam spać. Przy pierwszym dziecku mieliśmy wizję rodzicielstwa bliskości i spania w jednym łóżku. Po roku okazało się, że obydwoje byliśmy niewyspani. Michał cierpiał kiedyś na bezsenność, więc dla niego było to wyjątkowo uciążliwe i nieprzyjemne.
Kiedy urodził się Kazik, to uzgodniliśmy z Michałem, że w tym roku robimy inaczej. Pierwszy rok ja śpię z Kazikiem, drugi rok Michał śpi z Kazikiem. Nasze dzieci mają w sobie element Vaty i nie przesypiają całej nocy bez mrugnięcia okiem. Raczej jest to sen, w którym dobrze im robi bliskość drugiej osoby. To poczucie, że ktoś oddycha, leży obok i daje poczucie bezpieczeństwa.
Przez pierwszy rok nie spałam tak, jakbym chciała, a w życiu przed dziećmi byłam osobą, która śpi 8-9 godzin dziennie. Dwudziesta druga to była zawsze moja godzina zero. Jest cała historia zabawnych anegdot o tym, gdzie to Marysia nie usnęła o dwudziestej drugiej. Usnęłam łapiąc stopa przy autostradzie z Katowic do Krakowa. Oczywiście nie byłam sama, było nas trzy. Usnęłam po prostu przy drodze, tylko dlatego że była dwudziesta druga. Usnęłam na punkowym koncercie, mając osiemnaście lat, tylko dlatego że była dwudziesta druga. Usnęłam też kiedyś na koncercie disco polo, mimo huku, smrodu i wszystkiego, co się kojarzy z koncertem disco polo.
Także 2017 był rokiem, w którym nie mogłam spać tak, jak chciałam i miało to ogromny wpływ na moje samopoczucie. Na moją produktywność, efektywność, na wszystko w moim życiu. A w 2018 roku porządnie się wyspałam. I teraz, żeby była jasność, co to znaczy “porządnie się wyspać”. To znaczy, że przez większą część tego roku wstawałam około w pół do piątej rano, nie dlatego, że chciałam, tylko dlatego, że Kaziu budził się o tej godzinie. Pierwsze słowo jakie wypowiadał to było “Mniam”. I trzeba było szybko pędzić do kuchni.
Pierwszym elementem mojej dinacharya w 2018 roku stało się nastawianie kaszy jaglanej, zanim jeszcze umyłam zęby i wyczyściłam język. Po to, żeby już gotowała i moje dziecko zjadło ją jak najszybciej. Żeby było w miarę spokojnie, a ja, żebym mogła jakoś dalej zacząć dzień.
Ale spałam osobno, spałam w innym pokoju niż Michał i dzieci, i w związku z tym zaczęłam się wysypiać. Jak się udawało, to spałam nieprzerwanie od dwudziestej drugiej do piątej rano. Jak się nie udawało, to budziłam się trzy albo cztery razy w nocy, słysząc dźwięki z pokoju obok albo jeszcze jak karmiłam, to też byłam potrzebna. Ten sen zrobił ogromną różnicę, i ten sen jest tym, co najczęściej widzę u moich klientek. Na dziesięć osób, osiem z nich chodzi spać o jakichś zupełnie kosmicznych porach, pierwsza, wpół do drugiej w nocy, dwunasta…
Często o tych porach dziewczyny oglądają kursy ajurwedyjskie, słuchają nagrań, czytają książki o zdrowiu. Kochana, dwudziesta druga trzydzieści to czas na sen i koniec. Jak mówiła moja babcia “Wyżej dupy nie podskoczysz”. Jeśli chodzisz spać później, to popełniasz coś, co Ajurweda nazywa “zbrodnią przeciwko mądrości”. To może ostro brzmi, ale to nic innego jak lekceważenie naturalnego rytmu dobowego, które objawia się całym szeregiem dolegliwości. Zaczynając od tego, że pamięć i koncentracja nie są na najwyższych obrotach i być może przez to będziesz się posiłkować kofeiną, która z kolei negatywnie wpływa i na trawienie, i różne rytmy w ciągu dnia.
Przede wszystkim zaczynają się zapisy na Rok z Ajurwedą. Przygotowujemy się do tego, dopinamy, jest piękny kalendarz sezonowy w tym roku dla uczestników tego kursu w wersji do pobrania, ale w wersji do powieszenia na ścianie. Jest też parę gadżetów i świetnie przygotowane wsparcie w postaci konsultacji przez cały rok trwania kursu. Kurs będzie dostępny tylko w styczniu.
Do końca stycznia trwają też zapisy na Panchakarmę w Himalajach. Tam zostało dosłownie trzy miejsca, także jeśli rozważasz wyjazd, to dobry moment, żeby się zdecydować i przypieczętować w odpowiedni sposób.
Joga w Himalajach – tam z kolei jest jeszcze parę wolnych miejsc, także zapraszamy serdecznie do ten wyjazd.
Oczyszczanie z Ajurwedą odbędzie się w tym roku dwa razy, jesienią i wiosną.
Panchakarma na Podlasiu – planujemy trzy edycje. Pierwsza edycja w czerwcu, dwie edycje w sierpniu. W sumie piętnaście miejsc, zatem dosyć mała grupa.
Zdrowa tarczyca z Ajurwedą – szykuje się jedna edycja kursu, zapisy będą startowały w okolicach października.
Zdrowie psychiczne z Ajurwedą – nie będzie drugiej edycji tego kursu, za to będzie książka, która umożliwi dotarcie do szerszej grupy.
Psychologia ajurwedyjska – zapisy startują w maju albo pod koniec roku.
Wprowadzenie do Ajurwedy część – edycja wiosenna i jesienna.
Wprowadzenie do Ajurwedy, część druga – to kurs, który będzie miał tylko jedną edycję i ta edycja zaczyna się w październiku. Zapisy pewnie otworzą się w czerwcu, bo to taki krok, który trzeba przemyśleć.
Mamy jeszcze w planach czterodniowy warsztat masażu ajurwedyjskiego z Michałem i również czterodniowy warsztat gotowania ajurwedyjskiego ze mną i z Michałem. Oba warsztaty trwające cztery dni. Oba warsztaty nastawione na rozwój praktycznych kompetencji do wykorzystania albo dla siebie, albo w pracy z ludźmi. Dat jeszcze nie ma, wstępnie wiosna. Wiosna, lato 2019.
W tym roku będę prowadzić mniej konsultacji niż w poprzednich latach i niewykluczone, że na te konsultacje po prostu trzeba będzie ciut dłużej czekać ze względu na to, że praca z tym wszystkim, o czym wam powiedziałam, zajmuje tyle czasu, że chcę go holistycznie podzielić.
W którymś momencie w zeszłym roku doszłam do takiego momentu, że miałam poczucie, że za dużo mam tej ajurwedyjskiej pracy i zobaczyłam, że można sobie stworzyć też korpo Ajurwedę. Pracę, która trwa po dwanaście godzin, a ostatnia jestem do tego, żeby pracować aż tak długo, mocno i intensywnie.
Mam znajomą dziewczynę, która prowadzi biznes online, i swoje nagrania robi o pierwszej w nocy. To w ogóle jest dla mnie niemożliwe. Nie byłabym w stanie chyba nic sensownego powiedzieć o pierwszej w nocy. I czułabym się bardzo smutna, kiedy musiałabym coś robić z Ajurwedą o pierwszej w nocy innego niż spać.
W związku z tym holistycznie podchodząc do swojego rozwoju, w 2019 roku stawiam na pracę doskonaląc to, co Wam proponujemy i sprawiając, żeby to było naprawdę szyte na miarę. Dopasowane do waszych możliwości, potrzeb, ale też stawiające jakieś fajne wyzwanie.
Zobaczyłam, że jeśli jest za łatwo to klienci nie do końca korzystają z tego, co proponujemy. Tak było, na przykład, w zeszłym roku z kursem Rok z Ajurwedą. Stąd też zmiany w tym kursie w tym roku.
W moim życiu jest też ta część, która się nazywa “Maria mama” i “Maria żona”. Wczoraj byliśmy z Michałem na randce. To było bardzo przyjemne. Jedliśmy mule i creme brulee, patrząc jak sypie za oknem biały śnieg. Także na tę część też chcę mieć czas.
Trzecia część to jest moje życie osobiste. Moje, samej ze sobą. Bardzo lubię swoje towarzystwo. W tym czasie ćwiczę jogę, tańczę Pięć Rytmów z Joanną Hussakowską. Raz w miesiącu spędzam weekend kompletnie offline, poza domem, nie kontaktując się z nikim, tańcząc. Lubię czytać książki, które mnie rozwijają. I chcę mieć też na to przestrzeń.
No i w tym wszystkim jest też praca związana z domem, karmienie, przewijanie. Ogarnianie domu.
Jeśli jesteś naszą klientką, to przyczyniłaś się do każdego sukcesu w zeszłym roku, dając swoją energię materialną i dając swój czas, pieniądze i entuzjazm. Przyczyniłaś się do tego, że Agni Ajurweda rozkwita i może jeszcze bardziej nam służyć.
Jak sobie dałaś radę z przewrotem kopernikańskim jak przeprowadzka do całkiem nowego, nieznanego miejsca?
To nie był taki przewrót kopernikański jakby się mogło wydawać. Wiesz czemu? Po pierwsze dlatego, że kiedy byliśmy tutaj, na Podlasiu, w 2017 roku po raz pierwszy, poczuliśmy, że to jest nasze miejsce na Ziemi.
Pamiętam, że jak wracaliśmy do Wrocławia to popatrzyłam na Michała i zapytałam: A co byś powiedział o tym, gdybyśmy się tu przeprowadzili?
On popatrzył na mnie, uśmiechnął się i powiedział: Tak, zróbmy to. Więc to było kwestią czasu, że się przeprowadzimy. Wiedząc o tym, że się będziemy przeprowadzać w sierpniu, Michał pojechał w maju, zapisał dzieci do przedszkola. Chcieliśmy, żeby to było przedszkole Montessori, bo to nam bardzo ułatwia życie, jeśli dzieci są wypoczęte w przedszkolu i otoczone dobrą opieką.
Wynajęliśmy mieszkanie z lekkim wyprzedzeniem, dogadując się z właścicielem tego mieszkania, że zapłacimy tylko jakąś tam część sumy za wynajem po to, żeby od razu móc się do niego przeprowadzić.
To wszystko sprawiło, że ten przewrót nie był aż taki kopernikański. Był bardzo spójny i naturalny. Wydawał się następnym krokiem w stronę tego życia, do którego dążymy od wielu lat.
Pomyśl o kursie zdrowy pęcherz z Ajurwedą. Co Ty na to?
Super pomysł. W 2019 roku nie robię żadnego nowego kursu, ale w 2020 roku to temat, który chętnie bym wzięła na warsztat. Rozwinęłabym to jako zdrowy układ moczowy, bo nie tylko pęcherz, ale też nerki. To są też różne mięśnie, które odpowiadają za trzymanie lub nietrzymanie moczu. To bardzo ważny dla kobiet temat.
Niedawno odkryłam Ajurwedę i bardzo mnie zainteresowała. Powiedz, proszę, od czego najlepiej zacząć zgłębianie Ajurwedy?
Adriana, od dobrej książki na temat Ajurwedy, jeśli chcesz czytać lub od moich webinarów, jeśli wolisz oglądać. Na YouTube jest ich kilkanaście. Są dobrze przygotowane.
Jeśli chciałabyś skorzystać z kursu, to dobrym wejściem do Ajurwedy, jeśli jesteś osobą bez jakichś konkretnych zaburzeń, jest Oczyszczanie z Ajurwedą albo Rok z Ajurwedą. To dwa, zupełnie inne kursy, ale dobre na początek, jeśli interesuje Cię taka forma pracy.
Od czego lepiej zacząć: od Wprowadzenia do Ajurwedy czy kursu Rok z Ajurwedą?
To pytanie, które się często pojawia. Rok z Ajurwedą jest programem, który jest nastawiony na Twoją praktykę i zmiany dotyczące dwunastu nawyków, ulepszania swojego życia małymi krokami i przyglądania się sezonowości. To roczny program, w trakcie którego masz duże wsparcie i pomoc, ale to Twój indywidualny proces, który ma prowadzić do zmiany w Tobie.
Natomiast Wprowadzenie do Ajurwedy jest kursem, w którym jest bardzo dużo praktycznych rzeczy związanych z diagnozowaniem ajurwedyjskim. To kurs, w którym uczę, jak diagnozować i siebie, i inne osoby oraz jak ustalać dietę sobie i innym. To kurs, który może być świetną podstawą do pracy z ludźmi.
Moim zdaniem nie jest wystarczający do pracy z ludźmi i o tym przekonają się dziewczyny, które kończą ten kurs. Jest jednak solidnym fundamentem pod pracę z Ajurwedą. Po nim możesz zdecydować, czy ten sposób pracy Ci pasuje. Czy idziesz w to dalej i inwestujesz w to więcej czasu, pieniędzy i swojej energii.
Wiele osób zdaje sobie sprawę, że temat Ajurwedy jest tematem wymagającym. To nie jest coś, czego się można nauczyć w miesiąc albo nawet w pół roku, tylko to naprawdę wymaga czasu. Ten kurs jest dla osób, które są zdecydowane pójść w stronę Ajurwedy, ale jeszcze nie wiedzą, jak długo tam zostaną.
Ważna różnica pomiędzy tymi kursami jest taka, że w kursie Wprowadzenie do Ajurwedy jest dużo zadań, które sprawdzam i też egzekwuję. Sprawdzam postępy, bo kurs kończy się certyfikatem, więc chcę mieć pewność jakie umiejętności i kompetencje mają osoby, które przez ten kurs przechodzą. To kurs, który jest też dużo droższy. Tegoroczna edycja będzie kosztowała około pięciu tysięcy złotych.
Kurs Rok z ajurwedą jest zupełnie innym kursem. Nie kończy się certyfikatem i w jego trakcie nie uczę Cię tego, jak pracować z innymi ludźmi. To na czym mi zależy to to, żebyś lepiej zrozumiała siebie w kontekście nawyków i zmieniających się pór roku.
Czy odchudzanie w styczniu zwiastuje porażkę na sto procent? Wiem, że najlepiej latem, ale do lata chciałabym już coś zmienić.
Nie wiem czy pytasz o siebie, czy o kogoś. Odpowiedź na to jest bardzo indywidualna. Lato sprzyja odchudzaniu, więc latem można mieć fajne efekty z odchudzania. Jeśli zaczynasz się odchudzać w styczniu, to jest tak, jakbyś się ustawiła w rzece pod prąd. Namęczysz się, a efekty będą małe. Co nie znaczy, że nie możesz wprowadzić pewnych zmian do swojego stylu życia.
Ja właściwie co roku zimą tyję około dwóch kilogramów, a przy moim Prakriti czuję jakby to było dziesięć. Nie czekam do lata aż schudnę, tylko wprowadzam małe zmiany dotyczące na przykład godziny kolacji i tego, co jem na kolację. Zmiany dotyczące tego, ile zjadam węglowodanów, ile piję i co piję, żeby zatrzymać proces nabierania wagi i utrzymać go w ryzach.
Czy kurs Rok z Ajurwedą zawiera diagnozę kursanta, czy też może lepiej byłoby odbyć wcześniej konsultację indywidualną? W kursie Rok z Ajurwedą jest przewidziana możliwość konsultacji. Będą dwie wersje tego kursu. Jedna ze wsparciem i systematycznymi konsultacjami, które będą prowadziły dziewczyny, które się kształcą w Ajurwedzie.
W 2019 roku ja już dłużej nie będę prowadzić konsultacji kursowych. To jedna z najważniejszych zmian. Ze względu na dużą pracę przy tworzeniu materiałów takich jak webinary, kursy, nagrania, sesje pytań i odpowiedzi, po prostu dłużej już na to nie mogę sobie pozwolić. Stanęłam na rozdrożu pomiędzy kursy bez konsultacji a kursy z konsultacjami, które prowadzą dziewczyny, które się uczą Ajurwedy pod moim okiem, których kompetencji jestem pewna i które robią to tak, jak ja to robię.
Wybrałam opcję zaproszenia do współpracy dziewczyn. Także w każdym kursie będzie taka możliwość i zachęcam was do śledzenia szczegółów, kiedy przyjdzie na to czas.
Powiedziałaś, że kurs Wprowadzenie do Ajurwedy nie wystarcza do prowadzenia własnej praktyki z ludźmi. Czy będziesz zatem prowadziła kolejne etapy edukacji pozwalające nam się usamodzielnić i poczuć pewnie?
Tak, kolejnym kursem jest Wprowadzenie do Ajurwedy część druga. W tym roku będzie jedna edycja, zapisy na tą edycję zaczną się koło czerwca. Nie jest to kurs otwarty dla wszystkich. Dziewczynom, które skończyły pierwszą część po prostu brakowało pewności i przekonania co do tego, że to, co robią, jest właściwe. Te z nich, które poszły dalej i rozwinęły w Ajurwedzie faktycznie prowadzą konsultacje. Po dziś dzień jest ich kilka.
Natomiast te, które zostały na etapie Wprowadzenia do Ajurwedy część pierwsza i nie poszły w stronę praktycznej praktyki konsultowania ludzi.
Konsultowanie to znaczy też to, że kiedy utkniesz gdzieś to masz możliwość wrócenia do mnie z pytaniem i przegadania jakiegoś przypadku. To jest właśnie to, czym wzrastamy. Razem z Michałem mamy tę uprzywilejowaną sytuację, że razem zajmujemy się Ajurwedą, więc właściwie na początku niemalże każdą konsultację obgadywałam z moim mężem. Kończyliśmy to samo szkolenie w Indiach to jego wglądy, jego zrozumienie tematu, męskość, a zarazem czułość i prostota pomagały mi lepiej zrozumieć każdą konsultację, jaką prowadziłam. I gdzieś pewnie jak już zrobiłam tych konsultacji paręset to przestałam z nim rozmawiać o każdej, a rozmawiałam z nim tylko o tych trudniejszych.
Jeśli masz możliwość rozmawiania o Twojej pracy z kimś, kto ma podobny albo wyższy poziom kompetencji niż Ty, to wzrastasz. Jeśli nie masz tej możliwości, to podnosi się Vata, pojawiają się wątpliwości, spada Twoja pewność w oferowaniu takiej usługi. Niezależnie od tego, czy oferujesz ją za darmo, za dziesięć złotych czy za dwieście.
Jeśli jesteś pewna tego, co robisz i wiesz, że robisz to dobrze, to idzie. Jeśli tej pewności nie ma, po jakimś czasie to po prostu blaknie.
Czy jeśli zdecyduję się brać udział we Wprowadzeniu do Ajurwedy część druga, to będziesz honorowała certyfikat ukończenia kursu Wprowadzenia do Ajurwedy w innym ośrodku?
Moja robocza odpowiedź na to pytanie brzmi: To zależy. W takim wypadku zapraszam Cię na rozmowę, w trakcie której po prostu zobaczę, co już umiesz i czego się nauczyłaś. Jeśli uznam, że umiesz wystarczająco dużo, żeby kontynuować kurs na tym drugim poziomie, to tak. Natomiast jest też tak i widzę to niestety, że są, jest sporo osób w Polsce, które mają tytuł jakiś tam i słabe umiejętności diagnozowania. Mają dużo różnych umiejętności gotowania i masowania, coś tam wiedzą o Vacie, Picie, Kaphie i Panchakarmie, natomiast kiedy przychodzi do trafnej diagnozy dotyczącej ciała, Prakriti, Vikriti i umysłu to tutaj jest po prostu słabo.
Myślę, że to jest też powód, dla którego mimo tylu absolwentów kursów kształcących ludzi w Ajurwedzie, praktykuje ją zaledwie kilka osób.
Jaka jedna książka w 2018 roku najbardziej Cię zainspirowała?
Pierwsza książka, która mnie urzekła to „Czterogodzinny tydzień pracy”, której autorem jest Timothy Ferris. Dowiedziałam sięo niej już parę lat temu, ale nigdy wcześniej nie byłam w stanie przełknąć idei, że mogłabym pracować cztery godziny w tygodniu. W tym roku kupiłam tę książkę i przeczytałam ją.
Moment, w którym ją kupowałam, to był moment, że otworzyłam się na to, że to jest możliwe, żeby pracować cztery godziny w tygodniu. Czy jestem blisko tego? Absolutnie nie. Myślę, że pracuję około 7-8 godzin dziennie. W zeszłym roku prowadziłam też czasami szkolenia weekendowe, więc tych godzin pracy było jeszcze więcej.
Timothy Ferris pisze o efektywności. O tym, jak podejmować decyzje, na co przeznaczam swój czas, jak go cenić, ile warta jest moja godzina i to nie tylko wtedy, kiedy proszę klienta, żeby mi za nią zapłacił ale też wtedy, kiedy przez pół godziny scrolluję walla na Facebooku.
Jeden z piękniejszych cytatów, jakie kiedykolwiek słyszałam to cytat Swami Vishnudevananda: Można odbudować utraconą wiedzę, można odbudować utracony majątek, ale nic nie zwróci nam straconego czasu.
„Czterogodzinny tydzień pracy”, jest książką, do której, jeśli chcesz się zabrać, to właśnie to potrzebujesz docenić wartość swojego czasu. I zrozumieć, czemu chcesz poświęcić swoje życie. Ile chcesz czasu oddać swojej pracy, swojemu rozwojowi osobistemu, realizowaniu siebie i byciu z rodziną.
Druga książka, przez którą łatwiej przejść i może być przyjemną, estetyczną też książką, to „Pożegnanie z nadmiarem, minimalizm japoński” czyli książka w nurcie książek o prostocie, upraszczaniu i minimalizowaniu. Mam w sobie ten element Kaphy, który gromadzi. Chyba najwięcej rzeczy, jakie mam, to są książki. Ubrań mam tyle, co dwa te regały, a książek trudno mi się ich pozbywać.
Zresztą na książkach stoi moja praca, więc upraszczanie jest dla mnie przydatne, zwłaszcza w kontekście przeprowadzania się, robienia miejsca na nowe.
Denise Duffield Thomas z Australii, mówi o tym, że pierwszy krok, jeśli chcesz mieć czegoś więcej: miłości, zdrowia, pieniędzy, satysfakcji to zrobienie miejsca. Zobacz, co masz i doceń.
Rzeczy są stworzone, żeby je używać. Jeśli ich nie używasz, to znaczy, że masz ich za dużo. Uprość, wyrzuć, zredukuj i wtedy na to miejsce pojawi się ta jedna para ukochanych spodni. Ta praca, która Cię naprawdę satysfakcjonuje. Ten jeden człowiek, który zastąpi trzystu znajomych na Facebooku.
„Pożegnanie z nadmiarem” jest piękną książką, która pokazuje w praktyczny sposób jak to zrobić. Lubię ją też dlatego, że jest to książka napisana przez gościa, który jak zaczyna ją pisać to pokazuje zdjęcia ze swojego mieszkania. Wszystko na kupie, naćkane, nazbierane. A potem przechodząc różne kroki upraszczania, minimalizowania, dochodzi do bardzo minimalistycznego wnętrza w stylu japońskim, w którym jest zaledwie kilka przedmiotów.
To nie jest mój punkt dojścia, ale bardzo mnie inspiruje ta jego droga i inspiruje mnie też to, co on mówi o zdrowiu psychicznym. Pięknie pokazuje, jak przestrzeń, radość życia i bycia sobą zaczyna się wtedy, kiedy przestajemy być tak przywiązani do atrybutów, które mają coś komunikować światu na temat tego, kim jesteśmy.
Ajurweda to dla Ciebie nowy świat? Chwyć mnie za rękę i pozwól mi się oprowadzić. Obejrzyj nagranie Pierwsze kroki w Ajurwedzie
Jeśli masz ochotę na kolejną opowieść, zapraszam Cię do wpisu Podsumowanie roku 2017